„KAIROS Magazyn Koła Teologów Ewangelickich” | Mistycyzm | 3/2015
Wybitny niemiecki socjolog i filozof religii Ernst Troeltsch, badając chrześcijańskie formy wspólnotowe, wyszczególnił dwie podstawowe postacie życia religijnego – Kościół oraz sektę. Obie te formy są równie ważne i od zawsze występowały w historii religii chrześcijańskiej. Ścierały się ze sobą, wywierały na siebie wpływ i uzupełniały się wzajemnie. Wewnątrz nich obecny był również pewien uniwersalny fenomen, który można nazwać mistycyzmem. Choć nie cieszył się taką samą popularnością, jak dwa główne typy, gdyż z natury był „antytypem”, to pośrednio poprzez swoją obecność wywierał wpływ na różne formy pobożności.
Przechodząc do pierwszej z postaci życia religijnego, to jest Kościoła, trzeba powiedzieć, że podstawową jego cechą, w przeciwieństwie do sekty, jest idea instytucji zbawienia. To, co uczynił Chrystus i jego apostołowie, jest przechowywane jako depozyt w Kościele. Depozyt ten jest niezależny od indywidualnych osiągnięć i błędów członków tej instytucji. Świętość ma charakter sakramentalny i jest ona udzielana przez odpowiednich kapłanów wiernym, którzy przyswajają ją przez osobistą wiarę. Kościół jest wielką instytucją zbawienia i łaski, przechowującą uzdrawiającą siłę w gotowej postaci. Wszystko w nim nakierowane jest tylko na przyswojenie zobiektywizowanego skarbu. Urzeczywistniona jest tutaj wielka i podstawowa idea chrześcijaństwa, to znaczy idea zbawienia wyłącznie na podstawie łaski, niezależnie od subiektywnego dążenia i starania. Kościół charakteryzuje się również dużą liczebnością, a co za tym idzie ogromną różnorodnością i zmienną intensywnością etycznych dokonań. I gdyby przynależność do niego zależała od postawy zainteresowanych, niemożliwe byłoby istnienie takiego Kościoła. Kościoły masowe są możliwe tylko wtedy, gdy zbawienie rozdzielane jest pośród milionów wiernych niezależnie od ich zasług. Stąd na przykład inkluzywna praktyka chrztu dzieci ukazuje w sposób zasadniczy niezależność daru zbawienia od subiektywnych osiągnieć członków i to, że Kościół wszystkim bez wyjątku ofiaruje zbawienie, które posiada w swoim depozycie.
W opozycji do Kościoła znajduje się sekta. Nauczanie Jezusa, które podkreśla oczekiwanie radykalnej zmiany rzeczywistości oraz przyjście Królestwa Bożego, które różni się od „tego świata”, gromadzi ludzi w jednej wspólnocie. Są oni w stanie porzucić „zły świat” i stanowczo wyznawać Chrystusa w swoim gronie. Charakterystyczną cechą sekty jest personalizm i subiektywizm świętości. W związku z potocznym użyciem słowa „sekta”, które posiada często pejoratywne i polemiczne znaczenie, należałyby tu może mówić o Kościele niezinstytucjonalizowanym, bądź Kościele stowarzyszeniowym. Jest to forma, która dominowała we wczesnym okresie chrześcijaństwa, kiedy Kościół był przede wszystkich społecznością świętych (communio sanctorum). Świętość była rozumiana w sposób personalny, a świętymi byli ludzie, którzy dzięki orędziu chrześcijańskiemu zostali wyzwoleni od zła i demonów. Zbawieni chrześcijanie gromadzą się i przyjmują do swojej wspólnoty tylko tych, co do których zbawienia są przekonani. Dla sekty istotą rzeczy nie są istniejące obiektywnie zbawienne dobra, które są rozdzielane za pomocą sakramentów i kazania, ale osobisty duch człowieka, który jest faktycznie ożywiany za ich pomocą. Wspólnota ta będzie uzależniona od wykazania i przekonania o rzeczywistej odnowie każdego wiernego. Cechą sekty jest jej niewielka liczebność oraz świadome zaangażowanie. Odrzucenie chrztu nieświadomych dzieci wydaje się tu uzasadnioną konsekwencją.
Obie te formy mają swoje miejsce w historii chrześcijaństwa i można je odnaleźć na przestrzeni dziejów. Sekta dominowała we wczesnym okresie, gdy w eklezjologii przeważała koncepcja społeczności świętych. Z czasem, wraz z rozwojem i umocnieniem się religii, została ona zastąpiona przez rozumienie Kościoła jako instytucji zbawienia. Szczególne zasługi miał tutaj Cyprian z Kartaginy (extra Ecclesiam nulla salus), który jako prawnik i teolog charakteryzował się podejściem nastawionym na legalizm i obiektywizm. Koncepcję tę kontynuował Augustyn z Hippony w sporze z ruchem donatystów, którzy kładli duży nacisk na indywidualne uświęcenie wiernych oraz grupy jako całości. Sakramentalna świętość z czasem zastąpiła osobistą świętość i pozwoliła na rozwój Kościoła powszechnego. Choć forma instytucji zdominowała chrześcijaństwo, postać sekty wciąż była słabiej lub mocniej obecna. Ujawniała się choćby w ruchach odnowy religijnej, które nierzadko krytykowały wielką instytucję i popadały z nią w konflikt. W średniowieczu postać stowarzyszeniowa obecna była w ruchach, które dostrzegały przepaść pomiędzy teorią a praktyką Kościoła. Sam chrześcijański monastycyzm posiadał w dużej mierze cechy społeczności świętych w ramach Kościoła, co udowadnia, że instytucja może kontrolować sektę. Nawet w okresie reformacji, obok nowych kościelnych idei reformatorów, pojawiały się sekty. Nie zakładały one Kościołów powszechnych, ale zamknięte wspólnoty, w których dominowały kwestie personalne i etyczne. Późniejszym przykładem może być również pietyzm, który był ruchem przeciwko Kościołowi zinstytucjonalizowanemu i ugruntowanemu przez ortodoksję protestancką nastawioną na intelektualne przyjęcie obiektywnego depozytu. Pietyzm podkreśla nieskuteczność samego kazania, a sakramentowi przyznaje słuszność tylko jeśli otrzymujący go przyjmuje go w prawdziwym, wewnętrznym uniesieniu, które z kolei wiąże się z etyczną postawą.
Zarysowawszy napięcie między Kościołem a sektą, należy zauważyć, że ta dwupostaciowość życia chrześcijańskiego posiada również obok (i wewnątrz) siebie religijność zwaną mistycyzmem. Nie jest on formą wspólnoty religijnej, gdyż z założenia jest radykalnie indywidualistyczna. Mistyka obecna jest świadomie lub nieświadomie w każdej grupie religijnej, choć znajduje się zawsze na uboczu. Mistycyzm wydaje się być bliższy sekcie wraz ze swoim naciskiem na „doświadczenie z pierwszej ręki” i dystansem wobec sakramentów, jednak nie jest on z nią tożsamy. Podczas gdy sekta świadomie oddziela człowieka od świata, mistycyzm jest wobec niego obojętny. U podłoża całej mistyki leży przekonanie, że istnieje pewne miejsce w świecie skończonym, w którym przejawia się obecność tego, co nieskończone. Jest nim dusza ludzka, czyli środek i głębia osobowości człowieka. Mistyk nie skupia się na relacji między ludźmi, tylko na duszy i Bogu. Uważa historyczne, autorytarne i sakramentalne elementy w religii za pewną „drogę szybkiego ruchu”, która ożywia zmysł religijny, ale można w razie potrzeby z niej zrezygnować. Mistycyzm jest tendencją do przekraczania wszystkiego, co konkretne i skończone po to, by na końcu rozmyć się w nieskończoności przezwyciężając podział na podmiot i przedmiot. Jednak mistyk nie gardzi wiarą znajdującą swój wyraz w sakramentach, lecz traktuje ją jako coś wstępnego. Posługuje się on treściami wiary jako stopniami, odpychając je stopą, gdy wstępuje wyżej. Jest cały czas świadomy, że to co kryje się za słowem „Bóg” przekracza każdy jego wyraz, nawet pojęcie samego Boga. Świętość nie może być dla niego zamknięta w konkretnych symbolach i sakramentach. Mistycyzm nie może stworzyć wspólnoty, gdyż oddala historyczny element, który jest środkiem wokół którego gromadzi się kult chrześcijański. Bezpośredniość religijnego doświadczenia i niechęć wobec instytucjonalnego zobowiązania są cechami mistycyzmu.
Przedstawione typy życia religijnego Ernsta Troeltscha nie muszą się w rzeczywistości wykluczać, a elementy Kościoła, sekty i mistycyzmu mogą się przenikać. Ich krótka charakterystyka ujawnia jednak pewne tendencje obecne w każdym z nich. Kościół instytucjonalny ma tendencję do przeobrażania się w wiarę zintelektualizowaną, gdzie wiara równoznaczna jest z uznaniem pewnej obiektywnej treści. Jeżeli wiernym brakuje doświadczeń potwierdzających taką treść, wiara staje się po prostu przekonaniem bez wystarczającej liczby dowodów (np. przekonanie o istnieniu Boga lub uznawanie wykładni Kościoła za prawdziwą). Sekta będzie przeciwko takiej postawie protestować i starać się wykazać, że wiara to nie tylko teoria, ale też praktyka. Sprowadzi to ostatecznie wiarę do moralności, gdzie „bycie w stanie wiary” oznacza pewną konkretną postawę, a odstępstwo etyczne będzie oznaką „słabej wiary” i nie powinno mieć miejsca wewnątrz wspólnoty.
Natomiast mistycyzm będzie się przyglądał starciu Kościoła z sektą, ale istotę religii słusznie dostrzeże gdzie indziej. Swoją „duchową religią” mógłby przypomnieć Kościołowi, że sakrament nie świeci swoim własnym światłem, ale tym, co za nim stoi. Sekcie z kolei mógłby uświadomić, że miłość, która jest źródłem moralności, nie jest tożsama z rygoryzmem i trudno ją zamknąć w konkretne normy. Gdyby mistyk to zrobił, stałby się prorokiem. Jednak mistycyzm nie jest tym zainteresowany, a jego podejście, wraz z ahistoryzmem i indywidualizmem, nie pozwala na utrzymanie wspólnoty, dlatego zawsze skazany jest na samotność wewnątrz różnych form religijności. Jest to jego błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Ostatecznie jego droga z powodu braku konkretności staje się bezkształtna i zrozumiała tylko dla niektórych.