Zbawienie nie jest magiczną procedurą, przez którą tracimy naszą skończoność. Jest to raczej osąd, który stwierdza, że nie zasługujemy na śmierć, ponieważ jesteśmy usprawiedliwieni — osąd, który nie opiera się na niczym, co zrobiliśmy, bo wtedy z pewnością nie mielibyśmy w niego wiary. Ale opiera się na czymś, co sama Wieczność uczyniła, na czymś, co możemy usłyszeć i zobaczyć, w rzeczywistości śmiertelnego człowieka, który przez własną śmierć pokonał tego, który ma władzę nad śmiercią.
Jeśli Boże Narodzenie ma jakieś znaczenie, to ma takie znaczenie. Zapytaj siebie, słuchając proroctw Adwentu i opowieści o Bożym Narodzeniu, czy twoje nastawienie do śmierci się zmieniło? Czy jesteś wciąż w niewoli strachu przed śmiercią? Czy możesz znieść obraz swojej własnej śmierci, nie śmierci w ogóle, nie śmierci kogoś innego, ale swojej własnej śmierci? Nie oszukuj się co do powagi śmierci ładnymi argumentami na rzecz nieśmiertelności duszy. Chrześcijańskie przesłanie jest bardziej realistyczne niż te argumenty. Wie, że my, naprawdę my, musimy umrzeć. Nie tylko część w nas musi umrzeć. A w chrześcijaństwie jest tylko jeden „argument” przeciwko śmierci: odpuszczenie grzechów i zwycięstwo nad Tym, który ma władzę śmierci. Mówi o przyjściu Wieczności do nas, staniu się doczesnym, aby przywrócić naszą wieczność. Cały człowiek jest śmiertelny i nieśmiertelny w tym samym czasie: cały człowiek jest doczesny i wieczny w tym samym czasie. Cały człowiek jest sądzony i zbawiony w tym samym czasie, ponieważ Wieczność wzięła udział w ciele i krwi oraz lęku przed śmiercią. To jest przesłanie Bożego Narodzenia.
P. Tillich, The shaking of the foundations.
Przesłanie P. Tilicha jest oryginalne i bardzo inspirujące.
Warto spojrzeć w te oba, pozornie sprzeczne kierunki.
Boguslaw_Parchimowicz
boguspar@wp.pl