Paul Tillich – Utracony wymiar w religii

P. Tillich, The Lost Dimension in Religion w: „Saturday Evening Post”, nr 50, 1958. Tłum. M. Jelinek

Każdy obserwator naszej zachodniej cywilizacji jest świadomy faktu, że coś się stało z religią. Szczególnie uderzy obserwatora amerykański krajobraz. Wszędzie znajdzie oznaki tego, co nazywa się religijnym przebudzeniem albo – skromniej – przebudzeniem zainteresowania religią. Odnajdzie je w Kościołach, którym szybko rośnie liczba członków. Odnajdzie je w powstających jak grzyby po deszczu sektach. Odnajdzie je na kampusach uczelni albo na wydziałach teologicznych uniwersytetów. Najwyraźniej odnajdzie je w niezwykłym sukcesie ludzi takich jak Billy Graham czy Norman Vincent Peale, którzy co niedzielę i na każde spotkanie przyciągają masy. Faktom nie da się zaprzeczyć, ale jak należy je interpretować? Spróbuję przedstawić je jako wyraz problematycznej sytuacji, w jakiej znajduje się człowiek Zachodu w drugiej połowie naszego stulecia. I nawet uczynię krok dalej. Jestem przekonany, że to położenie współczesnego człowieka pozwala wejrzeć również w sytuację człowieka w ogóle – taką, jaka występuje zawsze i wszędzie.

Jest wiele analiz współczesnego człowieka i społeczeństwa. Większość z nich ukazuje pewne ważne cechy, ale tylko niektórym z nich udało się znaleźć ogólny klucz do naszej obecnej sytuacji. Jakkolwiek nie jest to rzeczą łatwą znaleźć taki klucz, spróbuję to zrobić, zaczynając od twierdzenia, które może brzmieć niezrozumiale. Decydującym elementem we współczesnej sytuacji człowieka Zachodu jest zagubienie wymiaru głębi. „Wymiar głębi” jest metaforą. Jest ona wzięta z rzeczywistości przestrzennej i odniesiona do życia duchowego człowieka. Co to oznacza?

Oznacza, że człowiek zagubił odpowiedź na pytanie: Jakie jest znaczenie życia? Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy? Co powinniśmy zrobić, kim lub czym powinniśmy zostać w krótkim przedziale czasu między narodzinami a śmiercią? Takie pytanie nie znajdują odpowiedzi, a nawet nie są zadawane, gdy „wymiar głębi” został utracony. I właśnie coś takiego spotkało człowieka w dzisiejszym okresie historii. Stracił odwagę, żeby zadać takie pytania z nieskończoną powagą – tak jak poprzednie pokolenia robiły – i stracił odwagę potrzebną do przyjęcia odpowiedzi na te pytania, niezależnie od tego, skąd pochodzą.

Proponuję, abyśmy ten wymiar głębi nazywali religijnym wymiarem w naturze człowieka. Być religijnym oznacza pytać namiętnie o sens naszej egzystencji (asking passionately the question of the meaning of our existence) i być otwartym na odpowiedzi, nawet jeśli te odpowiedzi ranią. Taka idea religii czyni ją uniwersalnie ludzką, ale z pewnością różni się od tego, co zazwyczaj nazywa się religią. Nie opisuję religii jako wiary w istnienie bogów albo jednego Boga oraz jako zestawu czynności i instytucji ze względu na więź z tymi bytami w myśli, oddaniu i posłuszeństwie. Nikt nie może zaprzeczyć, że religie, które pojawiły się w historii, są religiami właśnie w tym sensie. Niemniej jednak religia w swojej prawdziwej istocie jest czymś więcej niż religia w tym wąskim znaczeniu. Jest ona stanem bycia zatroskanym o swoje własne bycie (the state of being concerned about one own’s being) i bycie generalnie (being universally).

Jest wielu ludzi, którzy są ostatecznie zatroskani w ten sposób i którzy czują się oddaleni od religii w wąskim znaczeniu, a przez to od każdej historycznej religii. Często zdarza się, że tacy ludzie traktują pytanie o znaczenie swojego życia nieskończenie poważnie i odrzucają każdą historyczną religię z tego powodu. Czują, że konkretna religia nie potrafi wyrazić odpowiednio ich głębokiej troski. Są religijni, gdy odrzucają religie. Doświadczenie to zmusza nas do rozróżniania znaczenia religii jako życia w wymiarze głębi od szczególnych wyrazów ostatecznego zatroskania w symbolach i instytucjach konkretnej religii. Jeśli zwrócimy się teraz do konkretnej analizy religijnej sytuacji naszych czasów, to będzie oczywiste, że naszym kluczem musi być podstawowe znaczenie religii, a nie żadna szczególna religia, nawet nie chrześcijaństwo. Co odsłania ten klucz w związku z przypadłością człowieka w naszej epoce?

Jeśli rozumiemy religię jako stan bycia pochwyconym przez nieskończoną troskę, to musimy powiedzieć: Człowiek w naszych czasach utracił taką nieskończoną troskę. A odrodzenie religii nie jest niczym innym niż desperacką, i przeważnie daremną próbą, odzyskania tego, co zostało stracone.

Jak to się stało, że wymiar głębi został utracony? Podobnie jak w przypadku każdego ważnego wydarzenia, złożyło się na to wiele przyczyn. Z pewnością nie jest to jedna przyczyna, o której można często usłyszeć z kazalnicy i od ewangelizatorów, mianowicie że odpowiedzialna jest za to powszechna bezbożność współczesnego człowieka. Współczesny człowiek nie jest ani bardziej pobożny, ani bardziej bezbożny niż człowiek w innych okresach. Utrata wymiaru głębi jest spowodowana relacją człowieka do jego świata i do samego siebie w naszych czasach, w których natura jest podporządkowana naukowo i techniczne kontroli człowieka. W tym okresie życie w wymiarze głębi jest zastąpione przez życie w wymiarze horyzontalnym. Siły napędowe przemysłowego społeczeństwa, którego jesteśmy częścią, podążają horyzontalnie, a nie wertykalnie. W popularnych kategoriach jest to wyrażane „coraz lepiej” (better and better), „coraz większe” (bigger and bigger), „coraz więcej” (more and more). Nie wolno lekceważyć odczucia, znajdującego się u postaw tych słów. Człowiek słusznie czuje, że jest w stanie zrozumieć i przekształcić spotykany świat bez widocznych granic. Może podążać w każdym kierunku bez określonej granicy.

Dobitnym symbolem tego podejścia podążania naprzód w horyzontalnym wymiarze jest przełamanie przestrzeni, która jest kontrolowana przez siłę grawitacyjną ziemi, w stronę przestrzeni kosmicznej (world-space). Interesujący jest fakt, że tę przestrzeń kosmiczną nazywa się po prostu „przestrzenią” i mówi się po podróżach w przestrzeni, tak jakby każda wycieczka nie była podróżą w przestrzeni. Być może jest to poczucie, że prawdziwa natura przestrzeni została odkryta dopiero poprzez nasze wkroczenie w nieokreśloną przestrzeń kosmiczną. W każdym razie wyższość horyzontalnego wymiaru nad wymiarem głębi została ogromnie zwiększona poprzez otwarcie przestrzeni ponad przestrzenią ziemi. W każdym razie odkrycie przestrzeni ponad ziemską przestrzenią zwiększyło dominację wymiaru horyzontalnego nad wymiarem głębi.

Jeśli teraz zapytamy, co człowiek robi i czego szuka – jeśli podąża w wymiarze horyzontalnym, to odpowiedź będzie trudna. Niekiedy jest się skłonnym do powiedzenia, że sam ruch naprzód bez końca, upojenie przekraczaniem prędkości bez granic – jest tym, co daje satysfakcję człowiekowi. Ale taka odpowiedź nie jest wystarczająca. Ponieważ na swojej drodze w przestrzeni i czasie człowiek przemienia świat, który spotyka. A te zmiany sprawiają, że człowiek sam się zmienia. Wszystko, co spotyka, przekształca w narzędzie i robiąc to, sam staje się narzędziem. Ale jeśli zapyta, do czego to narzędzie ma służyć (a tool for what), to nie znajduje odpowiedzi.

Nie trzeba szukać daleko, aby znaleźć przykłady, które opisują tę przypadłość. Nasze codzienne życie w biurze i domu, w samochodach i samolotach, na imprezach i konferencjach, podczas czytania magazynów i oglądania telewizji, podczas patrzenia na reklamy i słuchania radia, są same w sobie ciągłymi przykładami życia, które utraciło wymiar głębi. Życie podąża naprzód, w każdym momencie musi być wypełnione przez coś, co musi zostać zrobione, zobaczone, powiedziane czy zaplanowane. A nikt nie doświadcza głębi bez zatrzymania się i bez bycia świadomym samego siebie. Tylko jeśli człowiek znajduje momenty, w których nie przejmuje się tym, co nastąpi, może doświadczyć znaczenia tego momentu tu i teraz oraz może zadać pytanie o znaczenie swojego życia. Dopóki wstępne i ulotne troski nie zostaną uciszone, niezależnie jak interesujące, wartościowe i ważne mogą być, dopóty głos ostatecznej troski nie może zostać usłyszany. W tym właśnie tkwi najgłębsza przyczyna utraty wymiaru głębi w naszych czasach – utrata religii w jej podstawowym i uniwersalnym znaczeniu.

Wraz z utratą wymiaru głębi zanikają również symbole, w których życie w tym wymiarze się wyrażało. Mówię o wielkich symbolach historycznych religii naszego zachodniego świata, symbole judaizmu i chrześcijaństwa. Powodem, dla którego religijne symbole zostały utracone, nie jest w pierwszej kolejności naukowy krytycyzm, ale jest nim całkowite niezrozumienie ich znaczenia. Tylko z powodu tego niezrozumienia naukowy krytycyzm jest możliwy, a nawet w atakowaniu ich usprawiedliwiony. Pierwszy krok w stronę niereligijnego zachodniego świata uczyniła sama religia. Gdy broniła swoich wielkich symboli, nie jako symboli, ale dosłownych opowieści, to od razu przegrała walkę. Czyniąc to teologowie (i współcześnie również wielu świeckich) pomogli zamienić potężne wyrazy wymiaru głębi na obiekty i wydarzenia na płaszczyznę horyzontalną. Te symbole utraciły swoją moc i znaczenie, stały się łatwym łupem ataku ze strony nauk fizycznych, biologicznych i historycznych.

Jeśli symbol stworzenia, który wskazuje na boską podstawę wszystkiego, jest przeniesiony na płaszczyznę horyzontalną, to staje się ona opowieścią o wydarzeniach w odległej przeszłości, co do których nie ma żadnych dowodów i które sprzeciwiają się w każdym calu dowodom naukowym. Jeśli symbol upadku człowieka, który wskazuje na tragiczne wyobcowanie człowieka i jego świata z ich prawdziwego bytu, przeniesie się na płaszczyznę horyzontalną, to staje się opowieścią o ludzkiej parze kilka tysięcy lat temu w kraju noszącym dziś nazwę Irak. Jeden z najgłębszych psychologicznych opisów ogólnej ludzkiej przypadłości staje się absurdem na płaszczyźnie horyzontalnej. Jeśli symbole Zbawiciela i zbawienia przez Niego, które wskazują na uzdrawiającą moc w historii i życiu osobistym, są przeniesione na płaszczyznę horyzontalną, to stają się opowieściami o półboskim bycie przychodzącym z niebiańskiego miejsca i powracającego do niego. Symbole w takiej formie nie mają żadnego znaczenia dla człowieka, którego patrzenie na wszechświat jest zdeterminowane przez naukową astronomię.

Jeśli idea Boga (i symbole odniesione do Niego), która wyraża ostateczną troskę człowieka, zostanie przeniesiona na płaszczyznę horyzontalną, to Bóg staje się bytem pośród innych, którego istnienie albo nieistnienie może być badane. Chyba nic nie jest tak charakterystyczne dla utraty wymiaru głębi co niekończąca się dyskusja o istnieniu i nieistnieniu Boga – dyskusja, w której obie strony są równo w błędzie, ponieważ sama dyskusja jest błędna, a jest możliwa tylko dlatego, że wymiar głębi został utracony.

Gdy już człowiek pozbawił się wymiaru głębi oraz symboli, które ją wyrażają, to staje się częścią horyzontalnej płaszczyzny. Zatraca samego siebie i staje się rzeczą pośród innych rzeczy. Staje się elementem w procesie kalkulowanej produkcji i kalkulowanej konsumpcji. Jest to sprawą powszechnie znaną. Staliśmy się świadomi stopnia, w jakim wszyscy w naszej strukturze socjalnej są zarządzani, nawet jeśli ktoś to wie i nawet jeśli sam należy do zarządzającej grupy. Wpływ mentalności gangów na nastolatków, wymogi korporacji wobec menedżerów, uzależnianie wszystkich od komunikacji publicznej, wywieranie wpływu przez propagandę i reklamę dzięki naukowym badaniom motywacji itp. – wszystko to zostało już opisane w wielu książkach i artykułach.

Pod taką presją prawie nikt nie może uciec od przeznaczenia stania się rzeczą pośród innych rzeczy, które sam produkuje albo stania się zbiorem uwarunkowanych odruchów bez wolnej, decydującej i odpowiedzialnej jaźni. Ogromny mechanizm, który stworzył człowiek, aby produkować przedmioty dla swojego użytku, przeobraża samego człowieka w przedmiot tego samego mechanizmu produkcji i konsumpcji.

Jednak człowiek nie przestał być człowiekiem. Opiera się przed tym losem – z lękiem, desperacją i odwagą. Zadaje pytanie: po co? I uświadamia sobie, że nie ma odpowiedzi. Staje się świadomy pustki, która jest przykryta przez nieustanny ruch naprzód oraz przez produkcję środków dla celów, które stają się znowu środkami bez ostatecznego końca. Nie rozumiejąc, co się mu stało, czuje, że utracił sens życia, wymiar głębi.

Z tej świadomości wyłania się pytanie religijne, a religijna odpowiedź zostaje przyjęta lub odrzucona. Aby opisać więc współczesną postawę wobec religii, musimy najpierw wskazać miejsca, gdzie świadomość tej przypadłości (predicament) zachodniego człowieka naszych czasów jest najwyraźniej wyrażona. Tymi miejscami są wielka sztuka, literatura i po części filozofia naszych czasów. Są nimi zarówno temat, jak i style, które pokazują z pasją i często tragiczną walką o sens życia w czasie, w którym człowiek utracił wymiar głębi. Sztuka, literatura, filozofia nie są religijne w wąskim sensie tego słowa, ale zadają pytanie religijne bardziej radykalnie i znacząco niż większość bezpośrednio religijnych wypowiedzi naszych czasów.

Pytanie religijne jest postawione, gdy pisarz opisuje człowieka, który daremnie próbuje odnaleźć miejsce, które mogłoby rozwiązać jego życiowy problem, albo człowieka, którego prześladuje poczucie winy i prowadzi do rozpaczy, albo gdy opisuje człowieka, który nigdy nie był prawdziwym sobą, a los popycha go w stronę śmierci, albo człowieka, który doświadcza wstrętu wobec wszystkiego, co spotyka.

Pytanie religijne jest postawione, gdy poeta odsłania przerażenie i fascynację demonicznych wymiarów swojej duszy, albo gdy prowadzi nas w stronę pustyni i pustych miejsc naszego bytu, albo gdy poeta pokazuje fizyczny i moralny brud pod powierzchnią życia, albo gdy śpiewa pieśń o przemijalności, wyrażając nieustanny niepokój naszych serc.

Pytanie religijne jest postawione, gdy dramaturg pokazuje iluzję życia poprzez absurdalne symbole, albo gdy pozwala pustce pracy życia zakończyć się poprzez samodestrukcję, albo gdy dramaturg konfrontuje nas z nieuchronną niewolą wzajemnej nienawiści i winy, albo gdy prowadzi nas w ciemną otchłań utraconej nadziei i powolnego rozkładu.

Pytanie religijne jest postawione, gdy malarz kruszy widzialną powłokę na kawałki, a później tworzy z nich wspaniały obraz, który ma mało wspólnego ze światem, który na co dzień widzimy, ale wyraża nasz niepokój i naszą odwagę zmierzenia się z rzeczywistością.

Pytanie religijne jest postanowione, gdy architekt, tworząc biurowce i kościoły, usuwa pozostałości po poprzednich stylach, ponieważ nie uważa ich za szczery wyraz naszych czasów. Preferuje pozorną biedę w stylu zorientowanym na cel zamiast złudnego bogactwa naśladowanych stylów przeszłości. Wie, że jego odpowiedź nie jest ostateczna, ale przynajmniej jest szczera.

Filozofia naszych czasów ukazuje takie same ukrycie religijne ślady. Dzieli się na dwie główne szkoły: analityczną i egzystencjalistyczną. Pierwsza stara się analizować logiczne i językowe formy, które są zawsze używane i które leżą u podstaw naukowych badań. Można je porównać z malarstwem, które rozkłada naturalne formy ciał na sześciany, płaszczyzny i linie; albo z tymi architektami, który chcą, aby strukturalny „szkielet” ich budynków był świadomie widoczny, a nie ukryty pod warstwą zdobień. Samoograniczenie wytwarza prawie ubóstwo zakonne i powagę tej filozofii. Jest religijne – bez żadnego kontaktu z religią w swojej metodzie – w okazywaniu pokory „uczonej niewiedzy” (learned ignorance).

W przeciwieństwie do tej szkoły filozofowie egzystencjalistyczni mają wiele do powiedzenia o problemach ludzkiej egzystencji. Nazywają racjonalnymi pojęciami to, co pisarze, poeci, malarze i architekci wyrażają poprzez swoje konkretne dzieła. Tym, co wyrażają, jest sytuacja (predicament) człowieka w czasie i przestrzeni, w niepokoju i winie oraz poczucie bezsensu. Od Pascala w XVII wieku do Heideggera i Sartre’a w naszych czasach, filozofowie podkreślali kontrast pomiędzy ludzką godności a ludzką nędzą. I robiąc to, stawiali religijne pytanie. Niektórzy próbowali na nie odpowiedzieć. Jednak gdy próbowali, to zwracali się w stronę przeszłych tradycji i oferowali w naszych czasach to, co nie pasuje do naszych czasów. Czy możliwe jest, abyśmy otrzymali odpowiedzi zrodzone w naszych czasach?

Dzisiejsze odpowiedzi znajdują się w niebezpieczeństwie wzmacniania obecnej sytuacji i wraz z tym wzmacniają pytania, na które mają być odpowiedzią. Odnosi się do niektórych poprzednio wspomnianych wielkich przedstawicieli tak zwanego przebudzenia religijnego, jak na przykład Billy Graham oraz duchowy doradca i uzdrowiciel Norman Vincent Peale. Przeciwko słuszności odpowiedzi udzielanych przez pierwszego z nich należy powiedzieć, że pomimo jego osobistej uczciwości, jego propagandowe metody i prymitywny teologiczny fundamentalizm nie wystarczają, aby udzielić odpowiedzi na religijne pytanie naszych czasów. Pomimo jego powagi, nie bierze on poważnie radykalnych pytań naszej epoki.

Efekt, jaki wywołuje Norman Peale na duże grupy ludzi, ma swoje korzenie w fakcie, że potwierdza on sytuację, którą powinien pomóc przezwyciężyć. Leczy ludzi, aby wtłoczyć ich ponownie w świat żądań konkurencyjnego i konformistycznego społeczeństwa, w którym żyją. Pomaga im zaadaptować się do sytuacji, którą charakteryzuje utrata wymiaru głębi. Przez to jego rady są słuszne na tym poziomie; ale słuszność tego poziomu jest prawdziwym religijnym pytaniem naszych czasów. A on nigdy nie zadał tego pytania, ani na nie nie odpowiedział.

W wielu przypadkach powiększanie liczby członków Kościołów i większe zainteresowanie religijnymi praktykami nie oznacza czegoś więcej niż religijną konsekrację stanu rzeczy, w której religijny wymiar został utracony. To właśnie potrzeba uczestniczenia w praktykach, które mają silne społeczne poparcie i które dają wewnętrzne, i do pewnego stopnia zewnętrzne, bezpieczeństwo. Nie jest to z oczywiście coś złego, ale z pewnością nie jest to odpowiedź na religijne pytanie naszych czasów.

Czy jest zatem jakaś odpowiedź? Zawsze jest jakaś odpowiedź, ale  może nie być dla nas dostępna. Możemy być zbyt uwikłani w sytuację, która rodzi pytanie, aby móc na nie odpowiedzieć. Uświadomienie sobie tego jest z pewnością lepszą drogą w stronę prawdziwej odpowiedzi niż przesłanianie jej złudnymi odpowiedziami. I może właśnie w takim podejściu prawdziwa odpowiedź (z pewnymi ograniczeniami) jest już zawarta. Prawdziwa odpowiedź na pytanie, jak odzyskać utracony wymiar głębi, nie jest dana poprzez zwiększenie liczby członków Kościołów czy obecności na nabożeństwach, ani nie poprzez konwersje czy uzdrawiające doświadczenia. Jest ona dana poprzez świadomość, że utraciliśmy decydujący wymiar życia – wymiar głębi – i że niełatwo go z powrotem odnajdziemy. Taka świadomość sama w sobie jest stanem bycia pochwyconym przez to, co jest symbolizowane w pojęciu wymiaru głębi. Ten, kto uświadamia sobie, że jest oddzielony od ostatecznego źródła sensu, pokazuje przez to uświadomienie, że jest nie tylko oddzielony, ale również pojednany. I to jest właśnie nasza sytuacja. To, czego potrzebujemy ponad wszystko – i po części mamy – to radykalne obnażenie naszej sytuacji, bez próby przykrywania jej poprzez świeckie i religijne ideologie. Przebudzenie religijnego zainteresowania mogłoby być twórczą mocą naszej kultury, gdyby rozwinęło się w ruch poszukiwania utraconego wymiaru głębi.

Nie oznacza to, że tradycyjne symbole powinny zostać odrzucone. Z pewnością straciły swój sens w literalistycznej formie, w której zostały zniekształcone, wywołując krytyczną reakcję przeciwko nim. Ale nie straciły one swojego prawdziwego sensu, mianowicie odpowiadania na pytanie, które jest zawarte w ludzkiej egzystencji w potężnych, odkrywczych i zbawiających symbolach. Jeśli odrodzenie religii przynosiłoby nowe rozumienie symboli przeszłości i ich adekwatność dla naszej sytuacji, zamiast niedojrzałych i złudnych odpowiedzi, to stałaby się twórczym czynnikiem naszej kultury i zbawiennym czynnikiem dla wielu, którzy żyją w wyobcowaniu, lęku i rozpaczy. Religijna odpowiedź zawsze ma charakter „pomimo”. Pomimo utraty wymiaru głębi jej moc jest obecna, a szczególnie działa w tych, którzy są świadomi utraty i pragną odzyskać ją z ostateczną powagą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *