P. Tillich, The New Being, New York 1955, tłum. M. Jelinek.
Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi. Rz 8, 27-28
Ten fragment Listu do Rzymian o Duchu wstawiającym się za nami „westchnieniami niewysłowionymi” należy do najbardziej tajemniczych wypowiedzi Pawła. Wyraża doświadczenie człowieka, który umiał się modlić i który – właśnie dlatego, że umiał się modlić – mówił, że nie umie się modlić. Być może z tego wyznania apostoła można wyprowadzić wniosek, że ci spośród nas, którzy zachowują się tak, jakby wiedzieli, jak się modlić, wcale nie wiedzą. Dla takiego wniosku znaleźlibyśmy wiele potwierdzeń w naszym codziennym doświadczeniu. Duchowni przywykli do publicznej modlitwy przy najróżniejszych okazjach, niektórzy z nich czynią to naturalnie, inni robią to sztucznie i wbrew dobremu smakowi. Nie jest bez znaczenia znać właściwą porę modlitwy i właściwą porę niemodlenia się. To przestroga, znajdująca się na peryferiach tego, co Paweł chce powiedzieć, ale przestroga konieczna, zwłaszcza dla duchownych i świeckich liderów Kościoła.
Następny krok prowadzi nas bliżej centrum problemu Pawła: istnieją dwa podstawowe typy modlitwy – ustalona liturgiczna oraz wolna, spontaniczna. Obie potwierdzają prawdziwość Pawłowego stwierdzenia, że nie umiemy „modlić się tak, jak trzeba”. Modlitwa liturgiczna często staje się mechaniczna albo niezrozumiała, albo jednym i drugim. Historia Kościoła pokazała, że taki los spotkał nawet Modlitwę Pańską. Paweł z pewnością znał modlitwę „Ojcze nasz”, kiedy pisał, że nie umiemy się modlić. Nie dowodzi to jednak, że umiemy się modlić, skoro ustanawiamy prawo liturgiczne na podstawie przykładu modlitwy, który Jezus dał swoim uczniom.
Lecz jeśli odwrócimy się od sformułowanej modlitwy ku spontanicznej, wcale nie jesteśmy w lepszej sytuacji. Bardzo często modlitwa spontaniczna jest zwykłą rozmową z kimś, kogo nazywa się „Bogiem”, a kto w rzeczywistości jest innym człowiekiem, któremu opowiadamy różne rzeczy, nierzadko rozwlekle, komu dziękujemy i kogo prosimy o przysługi. To również nie dowodzi, że umiemy się modlić.
Kościoły liturgiczne, używające klasycznych formuł, powinny zapytać samych siebie, czy nie uniemożliwiają ludziom naszych czasów modlitwy takiej, na jaką uczciwie ich stać. A Kościoły nieliturgiczne, które dają swobodę układania modlitw w każdej chwili, powinny zapytać, czy nie profanują modlitwy i nie pozbawiają jej tajemnicy.
Teraz uczyńmy trzeci krok, do centrum myśli Pawła. Niezależnie od tego, czy w odpowiednim czasie, czy nie; czy modlitwa jest sformułowana, czy spontaniczna – decydujące jest pytanie, czy modlitwa w ogóle jest możliwa. Według Pawła jest ona po ludzku niemożliwa. Nigdy nie powinniśmy o tym zapominać, gdy się modlimy: podejmujemy coś po ludzku niemożliwego. Rozmawiamy z Kimś, kto nie jest kimś innym, lecz kto jest nam bliższy niż my sami sobie. Zwracamy się do Kogoś, kto nigdy nie może stać się przedmiotem naszego zwracania się, ponieważ jest zawsze podmiotem, zawsze działającym, zawsze stwarzającym. Mówimy coś Temu, który zna nie tylko to, co Mu mówimy, lecz także wszystkie nieświadome tendencje, z których wyrastają nasze świadome słowa. Dlatego właśnie modlitwa jest po ludzku niemożliwa.
Wychodząc z tego wglądu, Paweł daje tajemnicze rozwiązanie kwestii właściwej modlitwy: to sam Bóg modli się przez nas, gdy modlimy się do Niego. Sam Bóg w nas – to właśnie znaczy Duch. Duch to inne określenie „Boga obecnego”, poruszającego, inspirującego, przemieniającego. Coś w nas, co nie jest nami samymi, wstawia się przed Bogiem za nami. Nie możemy zasypać przepaści między Bogiem a nami, choćby najbardziej intensywnymi i najczęstszymi modlitwami; przepaść między Bogiem a nami może zostać przekroczona jedynie przez Boga. I tak Paweł daje nam zaskakujący obraz Boga wstawiającego się za nami przed samym Sobą. Takie symbole — jak wszystkie symbole dotyczące Boga — są absurdalne, jeśli rozumie się je dosłownie. Są głębokie, jeśli przyjmuje się je jako autentyczne symbole. Symbol Boga wstawiającego się przed samym Sobą za nami mówi, że Bóg wie o nas więcej niż to, z czego jesteśmy świadomi. On „bada serca ludzi”. Są to słowa antycypujące współczesny wgląd, z którego słusznie jesteśmy dumni, że małe światło świadomości wznosi się na rozległej podstawie nieświadomych popędów i obrazów. Jeśli tak jest, któż inny może przynieść całe nasze bycie przed Boga, jeśli nie sam Bóg, który jedynie zna głębokości naszej duszy?
To może pomóc nam również zrozumieć najbardziej tajemniczą część Pawłowego opisu modlitwy, mianowicie że Duch „wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach”. Właśnie dlatego, że każda modlitwa jest po ludzku niemożliwa, właśnie dlatego, że stawia przed Bogiem głębsze poziomy naszego bycia niż poziom świadomości, dzieje się w niej coś, czego nie da się wyrazić słowami. Słowa, stworzone i używane w naszym świadomym życiu, nie stanowią istoty modlitwy. Istotą modlitwy jest akt Boga działającego w nas i podnoszącego całe nasze bycie ku Sobie. Sposób, w jaki to się dzieje, Paweł nazywa „westchnieniem”. Westchnienie jest wyrazem słabości naszego stworzonego istnienia. Tylko w kategoriach bezsłownych westchnień możemy zbliżyć się do Boga — i nawet te westchnienia są Jego dziełem w nas.
To wreszcie odpowiada na pytanie często zadawane przez chrześcijan: który rodzaj modlitwy jest najbardziej adekwatny do naszej relacji z Bogiem? Modlitwa dziękczynienia czy modlitwa prośby, modlitwa wstawiennicza, wyznania czy uwielbienia? Paweł nie dokonuje takich rozróżnień. Są one zależne od słów; lecz westchnienie Ducha w nas jest zbyt głębokie dla słów i dla podziału na rodzaje modlitwy. Modlitwa duchowa jest wyniesieniem ku Bogu w mocy Boga i obejmuje wszystkie formy modlitwy.
Na koniec słowo do tych, którzy czują, że nie potrafią znaleźć słów modlitwy i milkną wobec Boga. Może to być brak Ducha. Może też być tak, że ich milczenie jest cichą modlitwą, mianowicie westchnieniami zbyt głębokimi dla słów. Wtedy Ten, który bada serca ludzi, zna je i słyszy.
