Błogosławieństwo kapłańskie

Fragment przeznaczony przez Kościół do dzisiejszej medytacji opowiada o Mojżeszu, do którego przemówił Bóg i nakazał przekazać pewne słowa. Mojżesz miał przekazać kapłanom słowa błogosławieństwa Bożego. Miały one być wypowiadane przez kapłanów do narodu izraelskiego i przypominać o przychylności Boga, który zapewni ludowi szczęście i pomyślność.

Kapłani byli osobami, które dbały o życie religijne wspólnoty Żydów i podtrzymywały świętą tradycję. Jednym z ich zadań było recytować słowa błogosławieństwa codziennie rano. Czasem robili to kilka razy dziennie. Mieli oni powtarzać te słowa, nawet gdy nikt w nie wierzył. Wymawiali je nawet gdy nie było tego, kto chciałby ich słuchać. Był to ich kapłański obowiązek.

Dziś błogosławieństwo kapłańskie możemy usłyszeć co niedzielę. Co niedzielę jest ono wypowiadane na zakończenie nabożeństwa w Kościołach ewangelickich. Wyraża ono oczekiwanie i nadzieję na łaskawe działanie Boga, który ma obdarzyć człowieka szczęściem i zapewnić pomyślność.

Błogosławieństwa mają zapewnić człowiekowi przychylność Boga i jego akceptację. Przeciwieństwem są przekleństwa. Przekleństwa mają zesłać na kogoś nieszczęście, wrogość ze strony Boga i wykluczenie.

Wiemy, co znaczy błogosławić, ponieważ na co dzień życzymy pomyślności i szczęścia naszym bliskim. Robimy to z okazji świąt lub po prostu. Czasem wypływa to z naszego szczerego serca, innym razem wynika ze zwykłego zwyczaju czy kurtuazji. W niektórych domach rodzice błogosławią swoje dzieci, gdy te opuszczają dom – stają się dorosłe i samodzielne. Rodzice błogosławią decyzje swoich dzieci, wyrażając swoją akceptację i wsparcie.

Być może jeszcze lepiej wiemy, co znaczy przeklinać drugiego człowieka. Robimy to, gdy zostaniemy urażeni, skrzywdzeni i odrzuceni. Doświadczamy niesprawiedliwości, domagamy się kary dla naszego wrogów i prześladowców. I gdy sprawiedliwość nie następuje, przeklinamy ich w naszych sercach i pragniemy Bożej interwencji. Posiadamy nieodpartą pokusę, aby być Bożymi doradcami. I aby Bóg błogosławił tylko tym, którym my błogosławimy. I aby przeklinał tych, których my przeklinamy.

Dzisiejszy fragment mówi nam jednak o błogosławieństwie, które mają głosić kapłani swojemu narodowi.

„Niech ci błogosławi Pan i niechaj cię strzeże”

Pierwsze życzenie jest życzeniem bezpieczeństwa. Odpowiada ono na potrzebę bycia pod Bożą ochroną.

Czym jest bezpieczeństwo najlepiej wie ten, kto je utracił i ten, kto doświadczył prawdziwego zagrożenia. Dom, pełna lodówka, uregulowane rachunki, pieniądze na koncie, kontakt z lekarzem rodzinnym – to wszystko daje poczucie bezpieczeństwa materialnego. Choć nie jest to wszystko, czego jako ludzie potrzebujemy, to nie sposób pomyśleć o poczuciu bezpieczeństwa bez tego. Pobożny człowiek, mając to wszystko, powiedziałby „tak, Bóg mi błogosławi, tak, jestem pod Bożą ochroną”.

Ale ostatnie miesiące pokazały, jak łatwo to wszystko stracić. Niespodziewanie i nieubłagalnie. Epidemia, izolacja, masowe zwolnienia czy obniżki pensji. Dla wielu zatrząsała się ziemia i stracili stabilny grunt pod nogami. Pozbawieni ochrony i pewności patrzymy na statystyki, dla których śmierć jest tylko liczbą, a człowiek jednym z tysięcy. Poczucie bezpieczeństwa czy bycie pod Bożą ochronę – staje się jeszcze mocniej naszym pragnieniem, ponieważ doświadczamy zagrożenia.

„Niech rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci miłościw będzie”

Promieniujące oblicze to pogodna twarz, która oznacza przychylność i zapewnia pozytywne nastawienie.

„Niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój”

Obrócona twarz to nic innego jak otwartość. Zwrócenie uwagi na drugiego. Nie odwracanie wzroku, nie ignorowanie i nie pozostawienie, ale patrzenie i słuchanie. Zwrócona w naszą stronę twarz potrafi przynieść pokój. Jest to pokój, którego nie daje nam ignorancja czy obojętność.

Każde ze zdań błogosławieństwa kapłańskiego mówią o jednym. Są życzeniami szczęśliwości – bycia szczęśliwym. Odpowiadają na pytanie o znalezienie szczęścia w naszym życiu. Mówią o poczuciu bezpieczeństwa, miłości i pokoju, które jest tożsame z łaską Bożą.

Zadajemy sobie pytanie. Czy doświadczamy łaski Bożej? Czy doświadczamy bezpieczeństwa, szczęścia, pokoju, które zwiastują nam kapłani?

Odpowiedzi będą różne.

Osobiście myślę, że dzisiejsze błogosławieństwo nie jest skierowane do tych wszystkich, którzy czują się bezpiecznie. Nie jest też skierowane do tych, których serce wypełnione jest spokojem. Nie jest też błogosławieństwem skierowanym do tych, którzy są pewni działania łaski Bożej. Wręcz przeciwnie – dzisiejsze słowa są skierowane do tych, którym tego wszystkiego brakuje. Do tych, którzy żyją w ciągłym strachu, braku pewności i odrzuceniu. Słowa skierowane są do ubogich i ubogich w duchu. Tak samo jak Jezus kierował swoje błogosławieństwo do ubogich w Kazaniu na Górze. To do nich powinni zwracać się kapłani, gdyż to oni potrzebują tego słowa.

Czy możemy mieć pewność Bożego działania w naszym życiu? Czy możemy odnaleźć łaskę Bożą pomimo osobistych wątpliwości i braku bezpieczeństwa? Odpowiedź na to pytanie nie zależy od nas. Możemy znaleźć te pewność, tylko jeśli jest ona nam dana.

Wiemy, że żaden argument nie potrafi dać nam religijnej pewności. Nie daje tego żadna kalkulacja i żadne obliczanie prawdopodobieństwa. Nasze myśli, nasza wola, nasze emocje, nasze życzenia nie dają spokoju naszej duszy.

Widzimy i czujemy, że samo mechaniczne powtarzanie słów nie sprawia, że radość, bezpieczeństwo i pokój stają się możliwe. Choć chcielibyśmy być jak Bóg Stwórca mówiący tylko „niech stanie się światłość”, to wiemy, że nie mamy takiej stwórczej mocy.

Nie możemy zmusić Boga do tego, aby kierował wszystkim według naszej woli. Nie możemy mu rozkazać. Podobnie nie możemy zmusić siebie do bycia szczęśliwymi. Nie możemy zmusić do tego innych. Potrafimy natomiast bardzo skutecznie doprowadzić do nędzy i nieszczęścia. I często to robimy samemu sobie i naszym bliskim.

Być może należałoby powiedzieć, że ze szczęściem jest jak z miłością. Apostoł Paweł często przypomina, że miłość jest darem Ducha i że bez Ducha nie ma żadnej miłości. Znaczyłoby to, że miłość nie jest skutkiem nakazu. Nie można jej wymagać. Jak długo bywa nakazywana, tak długo się nie pojawia. Prawdziwa miłość nie może zostać wymuszona. Prawdziwe szczęście również nie może zostać nakazane. Ale tam, gdzie się pojawia, to pojawia się jako dar Ducha Bożego. Przychodzi niespodziewanie, przynosi radość. Przemienia nas.

I choć nie przemienia od razu naszej sytuacji ekonomicznej, nie czaruje nam pomyślności materialnej. Ale przemienia nas. A my mamy siłę, aby przemieniać innych. I gdy przychodzi, to doświadczamy pewności łaski Bożej i pewności błogosławieństwa. Spotykamy wtedy pogodną twarz, zwróconą w naszą stronę. I sami mamy pogodną twarz. A pokój i radość mieszka w naszych duszach.

I o takie szczęście prosimy w naszych sercach Boga. I taką Bożą łaskę zwiastują kapłani.

I na takie Boże błogosławieństwo powinniśmy być otwarci. Amen

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *