Czekamy na Boga

Jk 5, 7-8

Grudzień kojarzy nam się z oczekiwaniem. Ilekroć zbliża się zima czekamy na pierwsze opady śniegu. Niektórzy z nas wypatrują nowych iluminacji świątecznych, inni rozglądają się za promocjami na drzewka choinkowe. Dzieci czekają na świąteczne prezenty. Wszyscy liczymy dni do zbliżających się świąt. Czekamy na czas, który będziemy mogli spędzić wspólnie z naszą rodziną i naszymi bliskimi. Po świętach planujemy Noc Sylwestrową, oczekujemy nadchodzącego Nowego Roku.

Adwent w kalendarzu kościelnym przygotowuje nas do uroczystości bożonarodzeniowych, które przypominają nam o narodzinach Jezusa z Nazaretu. Z drugiej strony adwent wzmacnia oczekiwanie na ponowne przyjście Chrystusa. W okresie takim jak ten Kościół przypomina, że czekamy na Boga. Czekać oznacza nie-posiadać i jednocześnie posiadać. Dzisiejszy fragment biblijny mówi nam o cierpliwości w czekaniu na przyjście Pana.

Czekać to znaczy w pierwszej kolejność nie-widzieć, nie-wiedzieć, nie-słyszeć – nie-posiadać. Jeżeli o tym zapominamy, to przestajemy czekać na Boga i wstawiamy w jego miejsce stworzony przez nas obraz.

Jan Kalwin napisał w swojej słynnej książce, że „umysł ludzki nieustannie zajmuje się wytwarzaniem bożków”. Bałwochwalstwo to nie tylko przesadny kult sztuki sakralnej, ale przede wszystkim to, co ukrywa się w naszej wewnętrznej wierze. Nasz umysł tworzy sobie stale obrazy Boga, które odpowiadają naszym poglądom i potrzebom.

Kiedy zapominamy o czekaniu na Boga. Kiedy zachowujemy się tak, jakbyśmy Boga posiadali. I kiedy próbujemy dysponować Nim tak, jak innymi przedmiotami. Wtedy na miejsce Boga wkładamy swojego bożka. Bardzo często tworzymy sobie obraz Boga, który odpowiada naszym doświadczeniom i który sprzyja naszym poglądom. Taki bożek lubi tylko tych, których my lubimy. Nienawidzi wszystkich tych, których my nienawidzimy. Następnie usilnie staramy się zredukować Boga do takiego właśnie obrazu.

Gdy mamy dużo ślepej pewności siebie i gdy usuniemy z naszej wiary „świadomość nie-posiadania Boga”, wtedy zaczniemy gwałcić religijnie wszystkich tych, którzy nie podzielają naszych doświadczeń. W innych ludziach zobaczymy jedynie tych „niewiernych”, tych „bezbożnych”. Nie czekamy na Boga, bo uważamy, że go posiadamy jak swoją własność.

Albo, jeśli brakuje nam odwagi, bo nie jesteśmy tacy ślepi. Ale mamy jedynie świadomość nie-posiadania Boga, to też rezygnujemy z czekania. Często popadamy w rozpacz i nie mamy już siły, aby być cierpliwymi.

Kościół w swojej misji zawsze stał przed trudnym zadaniem zwiastowania Boga, jednocześnie pamiętając, że sam Go nie posiada i nie może Bogiem rozporządzać. Nie jest łatwo znieść tego, że nie posiadamy Boga. Nie jest łatwo znieść czekania na Boga. Nie jest łatwo mówić o Bogu co niedzielę bez przekonania, że posiadamy Boga i możemy Go rozporządzać. Nie jest łatwo mówić o Bogu dzieciom, a jednocześnie dać im jasno do zrozumienia, że my sami nie posiadamy Boga, że również na Niego czekamy.

Historia religii wykazuje nam, że na przestrzeni dziejów zawsze obecna była tendencja do nie-czekania na Boga. Zawsze obecna była też próba zamykania Go i dysponowania nim jak własnością. Gdy czytamy Stary Testament, to czytamy o Prorokach, którzy niszczyli wizerunki Boga. Walczyli z bałwochwalstwem Nie oszczędzali przy tym kapłanów swojej religii czy królów swojego państwa. I gdy czytamy o Reformacji. Gdy czytamy o Husie, Lutrze czy Kalwinie, to czytamy o ludziach, którzy wystąpili przeciwko utożsamieniu instytucji Kościoła z Bogiem. Głosili oni, że żadna instytucja nie może zająć miejsca tego co absolutne. I my również stoimy dziś przed pokusą zamykania Boga w konkretnym wyznaniu, w jednej teologii. Nie czekamy wtedy na Boga, bo przecież mamy go zamkniętego niczym zwierzę w klatce.

Tymczasem relacją pomiędzy człowiekiem a Bogiem jest czekanie. Psalmista trwożliwie woła: „Dusza moja oczekuje Pana, tęskniej niż stróże poranku… Izrealu, oczekuj Pana gdyż u Pana jest łaska…”. Dusza w Starym Testamencie nie oznacza jakieś części człowieka, czy jednej funkcji ludzkiej, lecz odnosi się do całości człowieka. Tak samo czekanie nie jest jedną z wielu relacji z Bogiem, ale jest warunkiem każdej relacji z Nim. Dzisiejszy list Jakuba mówi o cierpliwym czekaniu na Boga.

Jednak czekanie to nie tylko nie-posiadanie, ale również posiadanie. Gdy na coś czekamy, to tak jakbyśmy już to mieli. Gdy czekamy na kogoś nam bliskiego, żyjemy już chwilą, w której będziemy mogli się z nim spotkać. Gdy czekamy w nadziei, wtedy mamy siłę tego, na co czekamy. Gdy czekamy w miłości na ukochaną osobę, wtedy jesteśmy w stanie zmieniać świat. Mamy więcej siły w czekaniu, aniżeli w posiadaniu. Ile razy straciliśmy zainteresowanie, ponieważ zdobyliśmy już to, czego pragnęliśmy? Napięcie pomiędzy posiadaniem a nie-posiadaniem Boga jest ogromne (jest prawie nie do zniesienia), lecz pozwala uchronić nas przed fanatyzmem lub rozpaczą.

Trzeba jednak powiedzieć, że czekanie możemy również zagłuszać. Zagłuszamy naszą niewiedzę, nasze pytania i nasze wątpliwości poprzez ciągłą gadaninę. W chaosie życia codziennego stale zaprzątamy swoją uwagę; jesteśmy w ciągłym ruchu. Nasza uwaga jest rozproszona, a zrozumienie powierzchowne. Wszystko to znajduje swój wyraz w gadaninie, naszej paplaninie. Czym jest gadanina najłatwiej się przekonać, przysłuchując się rozmowie telefonicznej dwóch przyjaciółek czy dwóch przyjaciół. Jest to sposób rozmowy, w którym jedynie powierzchownie i w przybliżeniu wiemy, o czym mówimy. Chodzi w tej rozmowie raczej o to, aby „podtrzymać rozmowę”, aby rozmowa nie ustawała. Krótko mówiąc, chodzi o to, żeby gadać. Najłatwiej podtrzymać rozmowę plotkując, czyli powtarzając to, co się zasłyszało. Człowiek może milczeć albo gadać.

Mowa zagłusza trwogę i lęk. Myślę, że jeśli adwent jest w sposób szczególny okresem czekania, powinien też być okresem milczenia. Bowiem tylko w milczeniu da się usłyszeć najgłębsze pragnienia i pytania nas samych. Milczenie jest najmądrzejszą z mów. Gdy czekamy w milczeniu, to stajemy się świadomi tego, na co czekamy. Milczenie możemy odnaleźć w słuchaniu, w czytaniu, w naszym szczerym zamyśleniu. Gdy przestajemy mówić, odnajdujemy prawdziwe znaczenie naszych słów i jesteśmy w stanie otworzyć się na to, co siedzi głęboko w naszych duszach. Bądźmy cierpliwi w naszym czekaniu. Być może wtedy uda nam się usłyszeć głos Boga, który przemienia nas.

Moi mili.

Nasz czas to czas oczekiwania. Adwent nam o tym przypomina. I każdy czas jest czasem oczekiwania, oczekiwania na nadejście wieczności. Czas ciągle biegnie do przodu i szuka wieczności, która da mu swoje spełnienie. Nasze życie jest oczekiwaniem. Jest czekaniem na to, co wieczne. Pamiętajmy o tym. Bądźmy więc cierpliwi, aż do przyjścia Pana. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *