Brzydzą się mną wszyscy

Hi 19, 19-27

Fragment, który dziś w tym czasie pasyjnym mamy okazję rozważać, pochodzi z dawnej księgi Starego Testamentu. Być może do niewielu przemawia głęboka poezja, która znajduje się w naszych Bibliach pod nazwą Księga Hioba. A jednak z pewnością jest wielu, którzy zmagali się w swoich duszach z tym samym wielkim pytaniem. Pytaniem, które poruszył poeta naszej księgi. Jest to pytanie o sens cierpienia.  

Pytanie z Księgi Hioba jest pytaniem naszych czasów, tak jak było pytaniem każdych czasów.

Nasz fragment jest wyciągnięty ze środka wielkiego i głębokiego poematu o cierpieniu sprawiedliwego. Poznajmy zatem historię Hioba.

Nasz bohater, Hiob, był człowiekiem sprawiedliwym. Jego wierność wyznawanym zasadom i uważność, aby w swoim życiu stronić od zła były powodem do dumy dla samego Boga.

Na samym wstępie naszej księgi Bóg i szatan rozmawiają o sprawiedliwości naszego bohatera. Gdy czytamy o szatanie, to widzimy, że nie jest on jeszcze złą postacią, ani nawet upadłym aniołem. W Księdze Hioba szatan jest po prostu częścią dworu niebiańskiego, który działa na rozkaz Boga.

Szatan w rozmowie z Bogiem sugeruje, że Hiob jest wierny i sprawiedliwy tylko dlatego, że został obdarzony bogactwem i liczną rodziną. Dlaczego Hiob miałby nie być wierny, pyta szatan, skoro system nagrody i kary działa na jego korzyść? Czy nadal byłby wierny gdyby nie był tak obficie nagradzany? Jednak Bóg broni wierności Hioba jako szczerej. Ale mimo wszystko zgadza się na próbę. Próba odpowie na pytanie „Czy rację ma Bóg, czy szatan?” Bóg upoważnia więc szatana do wystawienia Hioba na próbę „na pewien czas”. Szatan odbiera Hiobowi nagrody za dobre życie. Sprawdza czy jego wierność będzie trwała. Wtedy właśnie na Hioba spada tragedia. Jego stada zostają zdziesiątkowane, jego majątek zniszczony, jego synowie, córki i słudzy zabici, a zdrowie odebrane.

Hiob cierpi. Hiob próbuje pogodzić swoje osobiste doświadczenie cierpienia z wyobrażeniem Boga, który nagradza wierność i karze zło. Jeśli nieszczęścia wynikają ze złego życia, to jak sprawiedliwy Hiob może wytłumaczyć swoje nieszczęścia?

I tutaj z pozorną pomocą przychodzą trzej przyjaciele Hioba, którzy mają go pocieszyć. Rozmowa Hioba z jego przyjaciółmi to około 30 rozdziałów naszej Księgi. Przyjaciele próbują utwierdzić Hioba w przekonaniu, że Bóg jako sprawiedliwe bóstwo, karze zło i nagradza sprawiedliwość. Ukaranie przez Boga człowieka sprawiedliwego byłoby czymś niewyobrażalnym. Samo myślenie o tym jest dla nich czymś bluźnierczym. Na poparcie swoich twierdzeń przyjaciele używają cytatów z Pisma Świętego. Każda porażka, jaką kiedykolwiek poniósł naród izraelski, była postrzegana jako kara Boża za nieposłuszeństwo lub niewierność. Przesłanie świętych pism jest więc według nich jasne.

Jeżeli człowiek przestrzega prawa i czci Boga we właściwy sposób, to Bóg daje człowiekowi błogosławieństwo. Jeżeli ktoś nie przestrzega prawa i nie żyje w zgodzie z religią, to zemsta Boga jest pewna i szybka. Tak brzmi teologia naszych przyjaciół. Przyjaciele doszli więc do jedynego słusznego wniosku. Hiob musi być winny jakiegoś ukrytego zła, do którego nie chce się przyznać. Namawiają go, żeby się nawrócił, uporał się ze swoją grzesznością i błagał Boga o wybaczenie. Będzie to jedyny sposób na zakończenie tragedii. Przyjaciele stają się dręczycielami Hioba. Nikt nie ufa Hiobowi. Hiob pozostaje sam.

Brzydzą się mną wszyscy, którym zaufałem, a ci, których kocham, są moimi wrogami. Moje kości przyschły do skóry i ciała, ocalały tylko dziąsła moich zębów. Zlitujcie się, zlitujcie się nade mną przyjaciele, bo ręka Boga mnie dotknęła. Czemu prześladujecie mnie jak Bóg? Nie możecie się nasycić widokiem mego ciała?

Cierpiący Hiob stoi jednak przeciwko teologii przyjaciół. Obraz Boga, który sprawiedliwym daje tylko szczęście, a niesprawiedliwym daje tylko kare, nie pasował do jego własnego doświadczenia. Wiedział, że jest prawym i uczciwym człowiekiem. Nie tylko wiernie przestrzegał prawa, ale także oddawał właściwą cześć Bogu swoich przodków. Wiedział też, że był świadkiem utraty wszystkiego, co cenił – rodziny, majątku i zdrowia. Wszystko to nie miało sensu. W najbardziej dramatycznym momencie tej historii Hiob jest przedstawiony jako siedzący na śmietniku. Drapiący zainfekowane rany swojego ciała kawałkiem potłuczonej ceramiki. Sam na sam ze sobą. Mając wszystkich przeciwko sobie. Żadne z jego nieszczęść nie miało dla niego żadnego uzasadnienia. Cierpienie nie miało dla niego sensu.

Przyjaciele nie dopuszczają, że Bóg mógłby uczynić zło komuś sprawiedliwemu. Wniosek, że Bóg byłby niesprawiedliwy albo światem rządził chaos były ich niewypowiedzianą obawą, której nawet przez chwilę nie mogli dopuścić. Dlatego z takim wielkim zapałem próbowali udowodnić, że Hiob wcale nie był dobrym człowiekiem.

Hiob jednak podążył za własnym sumieniem. Zaryzykował bluźnierstwo w oczach przyjaciół. Z odwagą człowieka samodzielnie poszukującego prawdziwego Boga, odrzucił pobożne porady przyjaciół.

O, gdyby zapisano moje słowa, gdyby zostały utrwalone w księdze albo rylcem żelaznym i ołowiem wykuto je w skale na zawsze!

Hiob dostrzega w swoich zmaganiach i doświadczeniach coś ponadczasowego. Coś co chciałby, aby zostało zapisane dla każdego kolejnego pokolenia. I my dziś czytamy to, co Hiob chce nam przekazać.

Ja wiem, że mój Wybawca żyje, i ostatni stanie nad prochem. A potem w skórę moją zostanę odziany i mając ciało, będę oglądał Boga. Właśnie ja sam Go zobaczę, moje oczy będą Go widziały, a nie inne. Moje nerki omdlały już z tęsknoty.

Nerki dla starożytnych to nic innego jako ośrodek uczuć i głębokich emocji. Coś co dziś nazywamy sercem. Hiob ufa swojemu sercu, wbrew racjonalnym argumentom przyjaciół. Jest w zgodzie z własnym odczuciem, a to daje mu nadzieję, że w końcu pozna prawdziwego Boga.

„Moje oczy będą Go widziały, a nie inne”

Księga Hioba nie kończy się wynegocjowaniem rozwiązania. Nie jest to kompromis pomiędzy przyjaciółmi a Hiobem. Pobożni przyjaciele zostają odrzuceni przez Boga jako ci, którzy mówią nieprawdę. Bóg nigdy nie zakwestionował wierności i sprawiedliwości Hioba. Historia kończy się nową wizją Boga.

„Tylko ze słyszenia widziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało Cię” mówi sprawiedliwy Hiob do Boga.

Bóg objawia się Hiobowi i ukazuje, że ludzki umysł nie jest w stanie ogarnąć Boga. Wszystkie słowa, których używamy. Nauki teologiczne, które głosimy są ostatecznie niewystarczające. Bóg wykracza poza nasze wyobrażenie Boga. Nie daje się przez człowieka ograniczyć.

Historia cierpienia Hioba przemienia się więc w historię zmagania się człowieka pomiędzy swoim wyobrażeniem Boga a prawdziwym Bogiem.

A co dziś może nam powiedzieć poemat o Hiobie?

Niekiedy myślimy sobie, ze skoro wiemy co jest dobre, a co złe, to wiemy też, w jaki sposób będzie się zachowywał Bóg. Korzystamy z teologii przyjaciół Hioba: Jeżeli będziemy pobożni i sprawiedliwi, to Bóg da nam wszystko, czego chcemy. Jeżeli zrobimy coś złego, to Bóg nas ukarze i będziemy cierpieć. Nieświadomie tworzymy sobie narzędzia do kontrolowania Boga. Znamy w pełni zachowanie Boga. Taki Bóg jest nam podporządkowany. Nienawidzi wszystkich tych, których my nienawidzimy. I kocha tylko tych, w których my widzimy dobro. Możemy teraz piętnować naszych przeciwników jako bezbożnych. Ale dzisiejszy poemat mówi nam, że Bóg nie będzie się podporządkowywał temu, jak my widzimy dobro i zło. Nie będzie uczył się od nas sprawiedliwości. Zarówno Bóg, jak i ostateczna sprawiedliwość pozostają dla nas tajemnicą.

Jest coś w tym poemacie przeciwko czemu chcemy się buntować. Nie podoba nam się to, że Bóg wie coś, czego my nie wiemy. Nie podoba nam się to, że Bóg nas nie słucha, gdy pouczamy go, co jest dobre, a co jest złe. Nie podoba nam się to, że nie dostrzegamy sensu w cierpieniu. Ale tak działa świat i tak wygląda życie. Nie widzimy całego obrazu. Nie wiemy wszystkiego. Nie znamy rozwiązania zagadki niesprawiedliwości. Przyjaciele Hioba myśleli, że wiedzą wszystko. I dlatego stali się prześladowcami. Nie bądźmy jak przyjaciele Hioba. Ale Hiob zaufał swoim nerkom (czyli swojemu sercu) – wbrew swoim pobożnym przyjaciołom. Wiedział, że może dzisiaj nie widzi sensu całego cierpienia. Że może nie wie, tak naprawdę kim jest Bóg w swojej istocie. Że nie posiada rozwiązania zagadki niesprawiedliwości. Ale walczył o dzień, kiedy cierpienie w końcu się skończy. Walczył o to, żeby poznać tajemniczego i prawdziwego Boga. I my też powinniśmy walczyć. My też powinniśmy zaufać. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *