Rz 10, 9-17(18)
Dzisiejszy fragment, który rozważamy pochodzi z najdłuższego listu Apostoła Pawła. List uważany był przez reformatorów za najważniejszy list Nowego Testamentu. Apostoł Paweł napisał swój list do zboru chrześcijańskiego w Rzymie. Parafia w Rzymie była zborem, którego Paweł nie założył i w którym do tej pory nigdy nie był. Paweł pisał więc do nieznanych sobie ludzi. Słyszał o nich, wiedział, że są oni, tak jak on, chrześcijanami, gdyż dostrzegli w osobie Jezusa oczekiwanego zbawiciela.
Paweł napisał list, gdyż pragnął przekonać rzymskich chrześcijan, aby wsparli go duchowo i finansowo w podróży misyjnej do Hiszpanii. Po drodze pragnął odwiedzić Rzym i to był powód napisania całego listu. Przedstawia się w nim jako misjonarz, którego powołaniem jest nieść wiadomość o Chrystusie całemu światu. Aby przekonać do siebie obcych chrześcijan w Rzymie napisał, jak sam rozumie ewangelię, którą chce nieść zarówno Żydom, jak i poganom. Paweł wykłada w liście swoją teologię i swoje doświadczenie Chrystusa. Próbuje odpowiedzieć na dręczące chrześcijan pytania.
Nasz dzisiejszy fragment jest wyciągnięty z szerszego kontekstu. Paweł głosi przeciwko faryzeuszom, do których jeszcze nie dawno sam należał. Faryzeusze byli Żydami, którzy uważali, że Bożą akceptację można odnaleźć na drodze nieustannego przestrzegania przykazań i praw Bożych. Według tych pobożnych Żydów pojednanie z Bogiem i usprawiedliwienie jest możliwe właśnie poprzez dyscyplinę oraz pobożne i moralne życie. Mało tego, faryzeusze uważali, że naród żydowski jest w stanie przyspieszyć przyjście oczekiwanego zbawiciela. Mesjasza, którego przyjście miało przynieść pokój w skłóconym i okupowanym państwie. Obecne było nawet przekonanie, że jeżeli Izrael choć przez jeden dzień będzie przestrzegał szabatu, to właśnie tego dnia przyjdzie Mesjasz i odmieni całą otaczającą rzeczywistość. Wystarczy, że wszyscy Żydzi spędzą jeden dzień bez wykonywania konkretnych prac. Wszyscy poświęcą ten czas na odpoczynek, rytualne modlitwy i czytania, to wtedy Mesjasz się pojawi i nastanie wyczekiwana sprawiedliwość. Niestety nie wszyscy Żydzi byli tacy zdyscyplinowani jak faryzeusze. Gorliwi faryzeusze z niechęcią spoglądali więc na tych, którzy nie byli tacy moralni i dobrzy jak oni. Droga do zbawienia, która polega na przestrzeganiu Prawa Bożego zapisanego w księgach Mojżeszowych, nazwana jest przez Apostoła Pawła „usprawiedliwieniem przez zakon”. Słowo Zakon oznacza Prawo Boże. Człowiek, który wypełni Prawo, będzie żyć i będzie uznany sprawiedliwym. Ten, który nie wypełni Prawa, umrze i będzie uznany niesprawiedliwym i odrzuconym. Była to sprawiedliwość poprzez Prawo. Była ta sprawiedliwość zarezerwowana tylko dla Żydów.
Apostoł Paweł jednak głosi, że w Chrystusie objawiła się nowa droga sprawiedliwości. Paradoksalnie nie jest to droga wypełniania uczynków Prawa Bożego. Chrystus oznacza koniec Prawa. Paweł mówi o usprawiedliwieniu przez wiarę.
Apostoł Paweł w swoich skomplikowanych rozważaniach próbuje pokazać, że zabieganie pobożnych Żydów, aby przyspieszyć przyjście Chrystusa i zbawienia nie ma już sensu. To Jezus okazał się Chrystusem. Zbawienie i Boża akceptacja jest bliżej niż myślimy, mówi Apostoł Paweł. Jest w naszych sercach i na naszych ustach. Jest to usprawiedliwienie przez wiarę.
Jeśli więc swoimi ustami wyznasz, że Panem jest Jezus, i uwierzysz w swoim sercu, że Bóg wskrzesił Go z martwych, będziesz zbawiony.
Twierdzenie, że Jezus jest Panem jest jednym z najstarszych wyznań chrześcijańskich. Nawiązuje ono do politycznego wyznania lojalności wobec cesarza. Wierni obywatele składali w ten sposób przysięgę swojemu władcy, uznając go za Pana. Chrześcijanie odnosili ten tytuł do Jezusa, wyrażając w ten sposób swoje przywiązanie i zaangażowanie. Wyznanie, że Jezus jest Panem było publiczną deklaracją, która oznaczała, że jest się oddanym Jezusowi i do niego się przynależy. Jednak same publiczne wyznanie to nie wszystko. Liczy się to, co w sercu człowieka. Chrześcijanin jest pochwycony w swym sercu przez działanie ducha oraz żyje śmiercią Jezusa i pokonaniem śmierci. I właśnie to, co jest w naszym sercu i to, co pojawia się na naszych ustach niesie zbawienie. Chrystus leczy nasze ciała i dusze, przezwycięża zło i nienawiść, sprawia, że jesteśmy pojednani z Bogiem, z samym sobą i z innymi ludźmi. Przynosi zbawienie.
Sercem bowiem wierzy się dla usprawiedliwienia, ustami zaś wyznaje się dla zbawienia.
Apostoł Paweł podkreśla jak ważne jest to, żeby wyrażać za pomocą słów to, co kryje się w naszych sercach. Gdy wypowiadamy na głos to, co czujemy, wtedy stajemy się bardziej pewni tego, co czujemy. Gdy mówimy głośno o naszych potrzebach, wtedy nasze potrzeby stają się prawdziwsze. Gdy wypowiadamy na głos, to co myślimy, wtedy stajemy się bardziej świadomi tego, co myślimy. Zachowanie tylko dla siebie tego, co w naszym sercu, może być oznaką tchórzostwa. Mówienie o tym nagłos będzie oznaką odwagi. Bardzo dobrze wiedzą o tym Ci, którzy żałują, że nigdy nie powiedzieli komuś, co do niego czują. Często żałujemy, że za mało mówiliśmy naszym bliskim, że są dla nas ważni, ze zależy nam na nich. Zachowując tylko dla siebie to, co mieszka w naszych sercach, możemy wiele stracić. Niewypowiedziane nie istnieje. Słowa mają ogromną moc. Apostoł Paweł uczy, że wypowiedzenie na głos naszej wiary ma zbawienne znaczenie.
Pismo przecież mówi: Nikt, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony.
Apostoł Paweł cytuje dawnego proroka i wyraża odwagę, która wypływa z jego spotkania z Chrystusem. Ostatecznie to, co kryje się w naszej wierze nie przyniesie nam wstydu. Choć sami nie mamy niczego, czym moglibyśmy się chlubić. Nie jesteśmy jak faryzeusze, którzy w pełnej dyscyplinie przestrzegają każdego przepisu i przykazania Prawa. Nie jesteśmy uznawani przez tych uczonych i gorliwych za sprawiedliwych. Ci wszyscy sprawiedliwi, piękni i dobrzy sprawiają, że wstydzimy się tego kim jesteśmy. Bo nie jesteśmy tacy dobrzy jak oni. Ale według Apostoła Pawła Bóg sprawia w nas wiarę, która ostatecznie nie przyniesie nam wstydu.
Nie ma bowiem różnicy między Żydem a Grekiem, gdyż ten sam jest Pan dla wszystkich, bogaty względem wszystkich, którzy Go wzywają
Tym samym nie ma różnicy pomiędzy narodem wybranym Żydów a pogańskimi Grekami. Dla Apostoła Pawła nie ma ostatecznie znaczenia, czy ktoś się urodził jako Żyd czy jako Grek, czy był pobożnym Żydem czy bezbożnym poganinem. Jaką religię wyznawał, czy był szanowany i uznawany za sprawiedliwego. To wszystko nie ma ostatecznie znaczenia. Ewangelia zniweluje uprzedzenia i podziały pomiędzy różnymi grupami. Jezus okazuje się być Panem dla wszystkich. Nie tylko dla uprzywilejowanych. Nie tylko dla gorliwie pilnujących przepisów Prawa. Nie tylko dla regularnie odwiedzających świątynie i dla przestrzegających szabatu. Chrystusem jest Panem nie tylko jednego narodu. Apostoł Paweł ogłasza, że Jezus zajmuje miejsce cesarza i ustanawia królestwo dobrobytu, w którym wszyscy są równi.
Każdy bowiem, kto wzywa imię Pana, będzie zbawiony.
Tradycyjnie dla Żydów bogactwo Bożej łaski, przychylność Boga należała się tym godnym. Tym, którzy ukazali swoją sprawiedliwość i zasłużyli sobie na uznanie. Teraz jednak bogactwo Boga jest udzielane bezstronnie wszystkim, którzy go wzywają. Żadna grupa nie ma pierwszeństwa przed innymi ze względu na swoją teologię czy kulturę. Dla Apostoła Pawła ewangelia Chrystusowa ma moc, aby przezwyciężać destrukcyjne podziały pomiędzy narodami i grupami na całym świecie. Może zakończyć wyzysk, nierówności i wzajemną niechęć. Wszystko dlatego, że to imię Chrystusa przynosi pojednanie i zbawienie, a nie wyścig szczurów i prześciganie się w gorliwości, pobożności i przepisach Prawa.
Jak jednak mają wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jak mają uwierzyć w Tego, którego nie usłyszeli? Jak mają usłyszeć bez tego, który by zwiastował? Jak zaś mieliby zwiastować, jeśliby nie zostali posłani?
Wzywanie Chrystusa ma przynieść pokój, pojednanie i zbawienie na całym świecie. Aby to miało miejsce potrzebna jest wiara. Aby wiara mogła się pojawić potrzebna jest otwartość i słuchanie. Aby słuchanie było możliwe potrzebni są ci, którzy zwiastują. Aby zwiastować, trzeba najpierw być posłanym. I tutaj Apostoł Paweł wchodzi cały na biało. Gdyż to on jest tym, który chce udać się aż do Hiszpanii na krańce Europy, aby zwiastować Dobrą Nowinę. Dlatego prosi o wsparcie chrześcijan w Rzymie.
Tak, jak napisano: Jak piękne są nogi tych, którzy głoszą Dobrą Nowinę.
Ale nie wszyscy okazali posłuszeństwo Ewangelii. Izajasz bowiem mówi: Panie, kto uwierzył w nasze zwiastowanie.
Apostoł Paweł zdawał sobie sprawę, że nie wszyscy Żydzi zgadzają się z nim i nadal sami zabiegają o swoją sprawiedliwość i swoje zbawienie. Nierozsądna gorliwość w zabieganiu o własną sprawiedliwość. Prześciganie się w byciu najlepszym, najdoskonalszym, najsprawiedliwszym, najpobożniejszym – to wszystko nie jest posłuszeństwem Ewangelii.
Wiara przecież rodzi się ze słuchania, ze słuchania Słowa Chrystusa.
Według Apostoła Pawła wiara nie jest sprawą naszych przekonań czy światopoglądu, ale jest skutkiem spotkania pomiędzy ludźmi. Pomiędzy kaznodzieją a słuchaczem. To w takim spotkaniach z drugim człowiekiem urzeczywistnia się Chrystus. Spotkanie z drugim człowiekiem może stać się spotkaniem z Chrystusem. I gdy w takim spotkaniu wybrzmiewa słowo, które głosi Chrystusa i zostaje przyjęte, to powiększa się wspólnota głoszących i słuchających o Chrystusie. Kościół się rozrasta.
Niekiedy myślimy, że aby Bóg nas zaakceptował, abyśmy pojednali się z Bogiem, musimy mu coś dać w zamian. Musimy być wystarczającą mądrzy, wystarczająco dobrzy, pobożni, moralni i sprawiedliwi. I im lepsi w tym wszystkim jesteśmy, tym większą szanse i większe prawdopodobieństwo mamy na miłość Bożą. Dzisiejsza lekcja Apostoła Pawła mówi nam coś zupełnie innego. Bóg akceptuje nas nie dlatego, że jest dobrzy, sprawiedliwi i uczynni, ale dlatego, że nam tego wszystkiego brakuje. I o tym jest Słowo Chrystusa, którego miłość do człowieka doprowadziła na krzyż. I gdy to do nas dotrze, gdy poczujemy się kochani i akceptowani przez Boga, to zrodzi w nas wiarę. Wiarę, która rodzi się ze słuchania. Wiarę, która ma w naszych sercach i na naszych ustach zbawienną moc. Amen