W poprzednim odcinku opublikowanym w pierwszym tegorocznym numerze JEDNOTY zwróciliśmy uwagę na to, jak od XVII w. wśród polskich ewangelików reformowanych interpretowane było małżeństwo i jak wyglądało jego zawieranie. Teraz przedstawimy kwestię rozwiązywania małżeństwa. Już na samym wstępie części poświęconej rozwodom, „Agenda Gdańska” kategorycznie stwierdza, że małżeństwo według swej natury rozwiązane być nie może. Nie jest to jednak nakaz absolutny, gdyż zdarzają się sytuacje, kiedy małżeństwo z poważnej przyczyny zostaje rozwiązane. „Agenda” posługuje się metaforą chorej części ciała, która albo sama odpada albo innym członkom przeszkadza i zostaje „ogniem albo żelazem odcięta”. Wyszczególnione zostają dwa możliwe rozwiązania małżeństwa. Jedno ma miejsce przed pełnym i całkowitym zawarciem małżeństwa, czyli w trakcie narzeczeństwa. Drugie z kolei odbywa się po pełnym zawarciu małżeństwa.
W sytuacji zaręczyn zerwanie następuje z ważnej przyczyny. „Agenda” jako przykłady wymienia kilka możliwych powodów. Jako pierwszy wymienia „oszukanie w Contrakcie”. Umowa narzeczeńska zawarta pomiędzy narzeczonym a ojcem czy opiekunem narzeczonej była jednocześnie zobowiązaniem do przekazania różnych dóbr. Oszustwo w ramach takiego kontraktu wymienione zostało więc jako pierwszy z powodów do zerwania zaręczyn. Drugim możliwym powodem jest „niedotrzymanie słowa i wiary w postanowieniu”, czyli zmiana dotychczasowego zdania. Trzecim powodem zerwania zaręczyn jest „naganione urodzenie”, czyli zakwestionowanie pochodzenia. W trakcie narzeczeństwa na jaw mogły wyjść: inna tożsamość jednej ze stron lub co najważniejsze w przypadku rodzin arystokratycznych brak szlacheckiego pochodzenia, a więc inny status społeczny. Jako czwarty możliwy powód wymienione zostało „Złego zachowania i zbrodniej jakiegokolwiek w życiu wynurzenie się”. W okresie narzeczeńskim na jaw mogły wyjść występek lub przestępstwo popełnione przez którąś ze stron lub ich rodzinę. Wreszcie jako piąty możliwy powód do zerwania zaręczyn wymieniono „Violata pudicitia i insze tym podobne”. Szeroko rozumiane „pogwałcenie czystości” było więc kolejnym argumentem na rzecz zerwania.
Zerwanie zaręczyn jest prostsze od rozwodu, gdyż nie miało miejsce publiczne zawarcie ślubu, a więc stan małżeński nie został utwierdzony, ani nie nastąpiło współżycie cielesne. Ma to miejsce zgodnie z zasadą desponsatio illa facta de futuro, non de praesenti [zaręczyny dotyczą przyszłości, nie teraźniejszości] praktykowaną zazwyczaj w Koronie Polskiej i Wielkim Księstwie Litewskim. „Agenda” jest jednak świadoma, że na niektórych ziemiach może obowiązywać praktyka, że zaręczyny mają swoje skutki już w teraźniejszości. Narzeczeni już na tym etapie wyrażają i realizują wolę należenia do siebie jako małżeństwo. Wtedy taką umowę pomiędzy narzeczonymi trzeba jak najszybciej potwierdzić publicznym ślubem, gdyż taka sytuacja prowadzi często do wielu problemów i utrudnień.
Po rozpoznaniu ważnej przyczyny, dla której małżeństwo nie doszło do pełnego zawarcia, zerwanie zaręczyn ma miejsce przed konsystorzem lub przed synodem dystryktowym. Consistoriis Ecclesiasticis jest odpowiednikiem dzisiejszego Kolegium Kościelnego (Rady Parafialnej). W przypadku małych parafii, które nie posiadały konsystorza, sprawy te były załatwiane przez Synod Districtus, a więc synod dystryktowy. Podobnie było w sytuacji, gdy parafia stanowiła własność szlachcica, który nie szanuje prawa. Od decyzji konsystorza czy synodu dystryktowego można było się odwołać do wyższej instancji.
W przypadku pełnego zawarcia małżeństwa kwestia jego rozwiązania staje się niezwykle problematyczna, gdyż to, co zostało utwierdzone przez imię Boga i przed obliczem Kościoła, co do zasady nie powinno zostać zerwane. Rozwiązanie małżeństwa może więc mieć miejsce również przez imię Boga i w obecności tego samego Kościoła. „Agenda” wyróżnia dwa powody rozwodów: nieostrożność albo złość.
W pierwszym przypadku zazwyczaj bywa tak, że po zawarciu małżeństwa wychodzi na jaw u któregoś z małżonków jakiś defekt. „Agenda” wymienia niezdolność (inhabilitias) i impotencję (impotentia) oraz pozostawia otwartą furtkę na inne podobne defekty. Taki defekt nie pozwala, aby małżeństwo mogło zrealizować swój cel. Jedna ze stron zostaje wtedy oszukana, choć nie musiało to być umyślne. W tej sytuacji poszkodowana osoba ma wybór albo nieść ten krzyż nadany jej przez Boga i go zataić (może żyć we wstrzemięźliwości), albo jeśli sumienie jej nie pozwala i wątpi w to, że wytrwa w czystości, to może wnieść tę sprawę do Kościoła. Nie powinna być jednak do tego przymuszana. Po zapoznaniu się z tą sprawą, zwłaszcza gdy lekarze nie są w stanie pomóc, rozwód następuje poprzez stwierdzenie nieważności małżeństwa. Dokonuje tego lokalnie konsystorz albo synod dystryktowy dla wiadomości wszystkich, że te osoby się rozstały. Sługa Boży przy objaśnianiu sprawy może użyć wtedy słów: „Których Bóg nie złączył, niech będą rozłączeni”. „Agenda” stwierdza, że pokrzywdzona osoba może wstąpić w inny związek małżeński, jeśli chce. Sytuacja i możliwa przyszłość osoby z defektem nie jest regulowana.
Drugi przypadek ma miejsce, gdy jedna ze stron zdradliwe postępuje, łamiąc przysięgę, dopuszcza się cudzołóstwa albo porzuca drugą osobę. Takie małżeństwo przestaje być jednym ciałem i tym samym następuje zanegowanie istoty małżeństwa. W sytuacji, gdy jedna osoba dopuszcza się cudzołóstwa, a druga osoba pozostaje w czystości i nie chce pojednać się z cudzołożnikiem, a władza świecka nie wymierza kary cudzołożnikowi, takim osobom udzielany jest rozwód. Wynika to z nowotestamentowej lekcji i ze zwyczaju Kościoła.
Może być również tak, że jedna osoba nie jest w stanie znieść drugiej osoby i z niechęci do drugiej osoby odmawia współżycia. W przypadku, gdy mąż okazuje się niewierzący (niewierny) oraz gardzi swoją żoną, prześladuje ją, nie chce z nią mieszkać, a nawet zmusza, aby odstąpiła od swojej wiary, to wtedy Kościół ma uczynić poszkodowaną wolną od jej prześladowcy. Taką możliwość rozwodu nazywa się tradycyjnie przywilejem Pawłowym (1 Kor 7,12–15). Jednak gdy mąż nie wyrzekł się wiary, ale stosuje podobne złe występki wobec swojej żony, to potrzebna jest interwencja i upomnienie, a nawet kara kościelna lub świecka. Taki mąż ma zostać przyprowadzony do porządku, aby poniechał swojego zachowania, gdyż w innym wypadku może zostać osądzony albo uznany za cudzołożnika.
Przepisy te, w tym przypadku artykuł X „Przestrogi o rozwodzie” „Agendy”, z czasem zaczęły być interpretowane łagodniej. Przy wspólnym wyrażeniu zgody na rozwód z powodu wzajemnej niechęci rozwiązywano małżeństwo i pozwalano wstąpić w nowe związki. W XIX w. dotyczyło to także duchownych.
Jeśli jedna strona opuszcza (deserter) małżonka i nie wiadomo, gdzie przebywa, to wtedy porzucona strona ma udać się do władzy świeckiej. Warto mieć na uwadze, że protestanci w tamtych czasach nie zawsze i wszędzie mogli liczyć na pomoc władzy świeckiej, szczególnie gdy wspierała ona stronnictwo katolickie. Jeśli więc władza świecka zaniechałaby swej powinności, to sprawą powinna zająć się władza duchowa. Wyznacza ona wtedy odpowiedni czas, po którym porzucona osoba zostanie uznana wolną i będzie mogła wstąpić w kolejny związek małżeński. W przypadku powrotu deserter nie będzie miał żadnego prawa do porzuconej osoby, niezależnie od tego, czy porzucona wzięła kolejny ślub czy też nie. „Agenda” odrzuca pogląd niektórych, jakoby porzuconej osobie nie przystoi wstępować powtórnie w stan małżeński. Fragment Mateuszowej Ewangelii o tym, że ten, kto poślubia opuszczoną osobę, cudzołoży, tłumaczony jest tak, że dotyczy on tylko sytuacji, w której rozwód ma miejsce poprzez list prywatny i według zwyczaju Prawa Mojżeszowego. Nie dotyczy to jednak sytuacji, w której mąż lekkomyślnie porzuca żonę.
Liturgia rozwodu poprzedzona jest wybranymi fragmentami rozwiązań prawnych z czasów starożytnych cesarzy chrześcijańskich, wybitnych teologów czy postanowień soborów. Według „Agendy” akt rozwodowy prowadzi superintendent lub senior. Na początku liturgii ma miejsce objaśnienie rozwodu. Porządek korzysta z metafory Kościoła jako winnicy Bożej, którą niszczą małe lisy. Rozwód jest właśnie przykładem takiego „szatańskiego działania”, któremu dopomógł jeden z małżonków poprzez swój nieostrożny i szkodzący występek. Aby zapobiec dalszemu złu i zgorszeniu, musi nastąpić rozwiązanie małżeństwa. „Agenda” stwierdza, że „w małżeństwie rozróżnionym lepsze jest Anielskie odłączenie, aniżeli w niezgodzie Diabelskiej pomieszkanie”. Odłączenie to ma jednak miejsce z wielkim poczuciem żalu, który odczuwają wszyscy wierni.
Następnie przed zgromadzenie występują małżonkowie, którzy odbierają pouczenie. Wysłuchują oni wraz z całym zborem fragmentu Ewangelii dotyczącej rozwodu, który jest objaśniany przez prowadzącego. Zestawiając Prawo Mojżeszowe z nauczaniem Jezusa „Agenda” tłumaczy, że Jezus przeciwstawia się opuszczaniu żon pod byle pretekstem, co miało miejsce w jego czasach wśród ówczesnych Żydów. „Agenda” tłumaczy słowa Jezusa następująco:
„Nie dla każdej [przyczyny], ale tylko dla głównej i wielkiej, a samemu małżeństwu i jego celowi właśnie od Boga postanowionemu, a zatem i chwale Boskiej przeciwnej. I dał na przykład cudzołóstwo.”
Według „Agendy” Jezus znosi „płoche żydowskie przyczyny rozwodu”, ale nie znosi tych głównych. Również ważnym powodem jest inna wiara (niewierny) jednego z małżonków, czyli wspominany już przywilej Pawłowy. „Agenda” tłumaczy, że taka praktyka obecna była nawet w starożytności za cesarzy chrześcijańskich i nie sprzeciwiali się jej wielcy teologowie oraz dodaje: „i po dziś dzień rozmaite Królestwa, Księstwa, Państwa, wolne Kraje, aż też i ta Ojczyzna nasza, Prawa rozwodowe postanowiły i stwierdziły, A jakoby jednomyślnym Consensem nam te o rozwodzie od Chrystusa Pana przyjęły”.
Jednocześnie podkreślone zostaje, że kwestia rozwodu, podobnie jak ślubu, nie jest prywatną sprawą, ale władze w tej materii ma władza duchowa i świecka. W ten sposób rozwody odbywają się „w bojaźni Pańskiej, rozmyślnie, uważnie i sprawiedliwie” i wtedy to nie sam człowiek rozłącza, ale Bóg.
Następnie Sługa Boży lub diakon odczytuje dokładnie dekret Synodu lub starszych zboru. Dekret określa jedną osobę winną, do której następnie prowadzący rozwód kieruje cztery pytania. Winny ma: uznać dekret i podporządkować się mu, przyznać się do złamania ślubu małżeńskiego, wyrazić żal i obiecać poprawę oraz złożyć śluby czystości trwające aż do śmierci któregoś z małżonków. Rozwodnicy zwracają sobie pierścienie ślubne, które stają się znakiem rozwiązanego małżeństwa. W przypadku winnego pierścień staje się również znakiem jego występku.
Sługa Boży ogłasza w imieniu Trójjedynego Boga koniec małżeństwa. Następnie cały zbór modli się o przebaczenie dla rozwodników. Po modlitwie rozwodnicy wezwani są do ostrożniejszego postępowania. Jednocześnie, choć ich miłość małżeństwa skończyła się, to miłość chrześcijańska powinna trwać stale. Z tego powodu nie powinni być wrogami i powinni odpuścić sobie wspólnie wszystkie winy. Również wszelkie tajemnice małżeńskie, które zdążyli poznać, powinni zachowywać dla siebie i nie wykorzystywać ich przeciwko sobie. Uroczysty i publiczny akt rozwodu kończy się śpiewaniem pieśni przez zbór.
„Agenda” przez wieki stanowiła dla polskich ewangelików reformowanych podstawowy punkt odniesienia w kwestii małżeństwa i rozwodu. Małżeństwo, jak i rozwód, w ramach szerokiej dyscypliny kościelnej, z zasady były sprawą publiczną Kościoła. W poszczególnych aktach synodalnych oraz księgach kościelnych możliwe jest prześledzenie podejścia do konkretnych sytuacji małżeńskich. Jednakże trudność i wrażliwość niektórych spraw rodzinnych oraz obawa przed wywołaniem zgorszenia wymagały niekiedy stosownej dyskrecji. Z tego powodu niektóre akta kościelne pozostają enigmatyczne dla współczesnych historyków. Historia Kościoła reformowanego zna również przypadki rozwodu duchownych, dla których koniec małżeństwa z różnych powodów nie musiał oznaczać życia w bezżeństwie, końca służby czy ekskomuniki. W Jednocie Wileńskiej, która była kontynuatorką Jednoty Litewskiej, można wymienić ks. Ciechańskiego, ks. Dilisa i ks. Piaseckiego. Z kolei w Jednocie Warszawskiej, spadkobierczyni Jednoty Małopolskiej i Wielkopolskiej, ks. Potockiego. Monopol władz kościelnych na autorytet i uprawienia w kwestii związków małżeńskich nie trwał jednak wiecznie.
W następnym numerze JEDNOTY zwrócimy uwagę na walkę o jurysdykcję nad małżeństwem pomiędzy instytucją Kościoła a państwem.
Małżeństwo i rozwód w tradycji Kościoła ewangelicko-reformowanego – cz.5