Ultimate Concern – Tillich in Dialogue, fragmenty

(…)

Czy Jezus Chrystus był wyjątkowy?

Dr Tillich: Zgadzam się z Tobą, że odpowiedź historyczna, którą sam podałeś, nie jest odpowiedzią pełną. Ale musimy oczywiście zadać sobie także pytanie: „Dlaczego było to możliwe, ten szczególny związek z historią?” Jakkolwiek podchodzimy do tej kwestii, teologia chrześcijańska zawsze odpowiada: „W obrazie Nowego Testamentu mamy pokusę i tragedię, ale w żadnym momencie życia Jezusa, tak jak jest ono przedstawione, nie mamy oddzielenia od Boga”. Celowo używam słowa „w obrazie”, ponieważ te zapisy nie są zapisami historycznymi, jakie moglibyśmy znaleźć na temat Cezara. Ale objawiają w nim moc, która odcisnęła piętno na uczniach; poza to nie możemy wyjść. Ta moc stworzyła ten obraz, tę historię, w której widzimy takie zmagania w Jezusie – bardzo ludzkie zmagania. Ale nie znajdujemy żadnego oddzielenia od Boga.

Później, nawet w Nowym Testamencie, gdzie historia zaczyna być mniej szczegółowo definiowana, pojawia się termin „bezgrzeszność” – bez grzechu. Teraz trzeba zrozumieć to słowo. Jeśli weźmiemy pod uwagę 30 lat przed rozpoczęciem jego życia publicznego, a następnie powiemy, że Jezus nigdy nie złościł się na przykład na swoich rodziców ani nie tworzył innych fantazji biograficznych, to się mylimy. Nie o to bowiem chodzi w Nowym Testamencie. Bezgrzeszność jest koncepcją negatywną i można ją zrozumieć tylko wtedy, gdy zrozumiemy, co oznacza „grzech”. Grzech oznacza moc oddzielającą od Boga; to demoniczna moc. A pokonanie tej demonicznej mocy poprzez komunię z Bogiem nie wiąże się z psychologią mentalną, dzięki której Jezus staje się nadprzyrodzonym dzieckiem. Brak takich nonsensów jest czymś, co ukazuje wielkość Nowego Testamentu. Jeśli porównamy je z niektórymi pismami, które pierwotny Kościół wykluczył ze zbioru biblijnego, odnajdziemy w nich wszelkiego rodzaju fantazje; trzydzieści lat poprzedzających jego życie publiczne wypełnione jest przesądnymi cudami, na przykład lepieniem gołębi z gliny, a potem animowaniem ich – to wszystko takie bzdury. Naprawdę powinniśmy być wdzięczni pierwszym zbieraczom Nowego Testamentu za to, że to wszystko wykluczyli. I tak obraz, jaki mamy, ukazuje to, co najlepiej można opisać wyrażeniem „ciągła komunia z Bogiem” – bez przerywania jej.

Czy Chrystusa można odróżnić od świętych?

Profesor: Zanim stracimy ten tok myślenia, czy możemy zrobić ostatni krok? Jeśli mówimy, że Jezus Chrystus był bezgrzeszny w tym sensie, że nie był oddzielony od Boga, czy w tych innych, o których mówi Mistrz Eckhart, nie znajdujemy również czegoś, co jest takie samo? Innymi słowy, zakładając, że na początku jest grzech, wyobcowanie i oddzielenie, czy święty ostatecznie będzie w tak ścisłej komunii jak Chrystus? Kiedy czytamy w Obłoku niewiedzy czy w dziełach Teresy z Avila czy Jana od Krzyża opisy kontemplacji i końcowego etapu zjednoczenia, w którym nie ma separacji, czy nie możemy powiedzieć, że w tym ostatnim etapie świętości, oddzielenie, wyobcowanie i grzech zniknęły w tym samym sensie, jak w całym życiu Jezusa?

Dr Tillich: Tak, możemy to powiedzieć, ponieważ często mówi się, że „podobieństwo do Jezusa” jest telos każdego człowieka, wewnętrznym celem każdego człowieka i musi być oczywiście czymś, co można osiągnąć.

Profesor: Jeśli zostanie osiągnięty, to czy jest jakaś różnica w ostatecznej formie? Czy Jezusa możemy wyróżnić jedynie jako osobę wyjątkową w ciągu całego Jego życia, ale nie w porównaniu z pełnią natury świętego? Czy jest jakieś rozróżnienie?

Dr Tillich: Nie możemy tu rozważać całej psychologii świętości. To jest bardzo trudne. Jeśli jednak dobrze interpretuję obrazy średniowiecznych mistrzów przedstawiające kuszenie świętych, nigdy nie osiągnęły one stanu wyższości, jaki znajdujemy w obrazie Chrystusa. Ale nie wiem, naprawdę. Nie można odmówić przybliżenia. Pytanie, czy zbliżenie prowadzi do pełnej tożsamości, należałoby rozstrzygnąć, badając wewnętrzne dusze świętych w ich najnowszym i najdoskonalszym rozwoju. W każdym razie, jeśli w jakimkolwiek momencie ich życia nastąpi oddzielenie od boskości, skutki nigdy całkowicie nie znikną. Nazywamy je bliznami.” I ciekawe jest to, że w obrazie Jezusa w Nowym Testamencie nie znajdziemy „blizn”, chociaż niektórzy próbowali udowodnić coś przeciwnego. Badacze Nowego Testamentu często wskazują na słowa Jezusa, które miały na celu człowieka, który nazywa go „dobrym Mistrzem”. Jezus odrzuca to określenie i mówi: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. I zaakceptowałbym to. Jezus nie jest dobry sam w sobie, tak jak święci nie są dobrzy sami w sobie. Dlatego też , nie twierdzę, że jest to człowiek doskonale dobry, tak dobry jak sam Bóg, byłoby to sprzeczne z jego własnymi słowami. Powiedziałbym jednak, że obraz przedstawia proces zjednoczenia z Bogiem, który nie nosi żadnych „blizn” chwil rozłąki ani modlitwa o przebaczenie – tego wszystkiego brakuje

Pewnie już wiecie, że jestem wielkim sceptykiem w stosunku do badań historycznych nad życiem Jezusa. Prowadziłbym także podejrzane badania nad psychologią świętych. Do tego aspektu możemy podejść bardzo niejasno. Ale możemy stwierdzić jedną rzecz na podstawie pełnych dowodów: mamy tekst biblijny; mamy zdjęcie; tak jest i nie można temu zaprzeczyć. Stoi przed nami; co się za tym kryje, nie możemy się dowiedzieć. Możemy tylko powiedzieć, że wrażenie, jakie ten człowiek wywarł na uczniach, spowodowało pojawienie się tego obrazu. I było to oczywiście sprawą obopólną. Zawsze staram się odróżniać fakt od jego odbioru. To wrażenie, obraz należy zarówno do strony faktu, jak i do strony odbioru. I żadne badania historyczne nie mogą podzielić tego obrazu i powiedzieć: „Ten aspekt jest recepcją faktu, a ten drugi aspekt jest faktem”, gdyż nie da się ich rozdzielić. Należą do siebie.

Chrystus jako symbol

Student: W całej tej dyskusji jest coś, co mnie niepokoi i może wynikać z mojego pochodzenia religijnego. Ale mówiliśmy o Chrystusie i Chrystusie jako symbolu.

Dr Tillich: Proszę zachować ostrożność! Powtórz swoje zdanie.

Student: Cóż, mam na myśli twoje stwierdzenie, z którego wynika, że wielu z nas ma skłonność do mówienia „tylko symbol”, podczas gdy ty chciałbyś, abyśmy mówili „przynajmniej symbol”. Jeśli spojrzymy na Chrystusa jako na symbol, jako na jakieś urządzenie, którego możemy użyć jako wyraz tego, co ostateczne, to, jeśli cię rozumiem, jest to jedyny niezbędny wymóg wiary chrześcijańskiej. I zastanawiam się, czy usuwając takie rzeczy jak historyczna postać Chrystusa, nawet takie rzeczy, jak wzięcie glinianego ptaka, ożywienie go i wprawienie go w lot, zaprzeczając możliwości tych wydarzeń i czyniąc symbolikę jedyną konieczną element — czy może nie odmawiamy Chrystusowi czegoś, co właściwie należy do Niego?

Dr Tillich: Myślę, że w naszych dyskusjach prowadzonych przez ostatnie półtorej godziny próbowaliśmy przezwyciężyć to nieporozumienie. Dlatego też, widzisz, powiedziałem: „Bądź ostrożny”. Jeśli powiesz, że Chrystus jest „symbolem”, powiedziałbym zamiast tego, że termin „Chrystus” i związane z nim obrazy są symboliczne. I ten obraz został zastosowany do człowieka Jezusa, który był w pełni człowiekiem tak jak my, zgodnie ze świadectwem Biblii i Kościoła. To właśnie powiedziałem. Nie możemy jednak stworzyć psychologii biograficznej ani biografii psychologicznej na temat tych trzydziestu lat życia Jezusa, ponieważ nic o nich nie wiemy.

Student: Załóżmy, że w jakiś sposób nauka mogłaby przyjść i zdemaskować św. Pawła, chrześcijaństwo i wszystkie te rzeczy jako po prostu wielkie oszustwo. W moim rozumieniu pańskiej teologii w żaden sposób nie unieważnia to chrześcijaństwa jako religii.

Dr Tillich: Co masz na myśli mówiąc „wielkie oszustwo”?

Student: Gdyby mogli udowodnić, że Chrystus, czyli Jezus, nigdy nie istniał.

Dr Tillich: Och, więc miał inne imię! To nie miałoby znaczenia. Chcę powiedzieć, że jeśli udałoby nam się przeczytać oryginalne rejestry policyjne w Nazarecie i stwierdzić, że nie było tam ani pary o imieniu Maria i Józef, ani mężczyzny o imieniu Jezus, to powinniśmy udać się do innego miasta. Osobista rzeczywistość kryjąca się za historią ewangelii jest przekonująca. To prześwituje. A bez tej osobistej rzeczywistości chrześcijaństwo nie istniałoby dłużej niż rok lub w ogóle by nie powstało, niezależnie od opowiadanych historii. Ale to było wielkie wydarzenie, które spowodowało transformację rzeczywistości. A jeśli ty sam zostaniesz przez to przemieniony, będziesz świadkiem rzeczywistości tego, co się wydarzyło. To jest dowód.

(…)

Jezus — obraz i rzeczywistość

Student: Temat wyjątkowości Chrystusa jest niezwykle ważny dla osób o chrześcijańskim pochodzeniu. Wydaje się, że doszło tu do pomieszania tego, co historyczne i symboliczne. Myślałem, że w twoim myśleniu przypisaliśmy wyjątkowość Chirsta jego wyjątkowości jako centrum historii, ale później zmieniłeś zdanie i powiedziałeś, że najważniejszy jest obraz Chrystusa. Wskazałeś, że obraz Chrystusa był doskonały, ale niekoniecznie był to człowiek. Człowiek Jezus niekoniecznie był doskonalszy niż jakikolwiek święty może się stać lub niż my możemy się stać. Ale zdjęcie jest. Czy widzisz trudność?

Dr Tillich: Och, oczywiście, nie jesteś pierwszą osobą, która na to zwraca uwagę. W dyskusji tutaj zbadano dwie strony problemu. Pierwsza dotyczyła kairos , czyli historycznej koncepcji religijnej interpretacji historii. I mówiliśmy o Chrystusie jako o centrum historii – cokolwiek to może oznaczać. Ale to właśnie ten związek z historią można przeciwstawić na przykład buddyzmowi, który ignoruje historię.

Następnie drugie pytanie lub strona dotyczyła innego rodzaju wyjątkowości, a mianowicie odrzucenia wszystkiego, co jest skończone, co samo w sobie twierdzi, że jest nieskończone. A to było związane z krzyżem.

Jeśli chodzi o „obraz”, to słowo jest wątpliwe. Czasami radzono mi nazywać to obrazem, a nie obrazem. Nie wiem, co jest lepsze. Nawiązuję teraz do wszystkiego, co czytamy o Jezusie w Ewangeliach i listach Nowego Testamentu. Wszyscy współtworzą wizerunek. Obraz ten oczywiście zmienia się w samej literaturze biblijnej i zmienia się raz po raz w każdym stuleciu chrześcijaństwa. Rzeczywistość za nim w żadnym wypadku historycznym nie jest identyczna z obrazem. W Nowym Testamencie wszystkie obrazy mają jedną wspólną cechę: nazywają Jezusa Chrystusem. Pod tym względem wszystkie listy i wszystkie historie ewangelii są identyczne. I z nich wywodzi się wiele szczególnych wydarzeń, jak bym je nazwał, lub w terminologii krytyki literackiej, „anegdot”. Nie są biografią; to anegdoty, które o czymś świadczą. Pokazano coś albo o Jezusie jako Chrystusie, albo o rzeczach, które musiały wiedzieć pierwsze grupy wyznawców – na przykład jak się modlić. Wydarzenie obejmuje zarówno fakt, jak i przyjęcie. Fakt ten ma moc odciskania się na uczniach w taki sposób, że pojawiają się obrazy historyczne. A te obrazy są bardzo różne.

Jeśli porównamy obraz Marka z obrazem Jana – obrazy z pierwszej i czwartej Ewangelii – są one pod wieloma względami i w całej wizji sprzeczne. Człowiek, który mówił, działał i działał u Marka, nie jest tym samym, który mówił, działał i działał u Jana. Jana jest reinterpretacją życia Jezusa w świetle późniejszych problemów. To nawet nie tyle biografia, co pierwsze Ewangelie. Oni przynajmniej posługują się anegdotami z tłem historycznym. Jana jest księgą teologiczną i dlatego jest najlepsza dla teologii, ponieważ odpowiada na problemy. Bardzo często go używam, nie dlatego, że uważam, że mam tu autentyczne słowa Jezusa – nie wierzę, że w czwartej Ewangelii nie ma żadnych autentycznych słów Jezusa – ale dlatego, że wiem, że tutaj znaczenie Chrystusa, Znaczenie podstawowego stwierdzenia: „To jest Chrystus” zostaje wydobyte w świetle późniejszych problemów. A te problemy są także naszymi problemami. Dlatego często czuję, podobnie jak Luter, że jest to naprawdę najważniejsza Ewangelia nie dlatego, że daje nam obraz historyczny, ale dlatego, że obrazuje słowami moc tego wydarzenia.

Weź Lincolna. Tutaj mamy analogię. Stał się mitem, a przynajmniej symbolem dla narodu amerykańskiego, wielkim symbolem. A za nim stoi żywa osoba. Ale decydujące jest to, jak wywarł wrażenie na narodzie amerykańskim, dzięki czemu mógł stać się symbolem.

Tak rozwija się historia, dlatego obraz i rzeczywistość nie są pojęciami sprzecznymi. Obraz to sposób, w jaki rzeczywistość wyraża się w historii i jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Profesor: Uważam, że dostałeś bardzo wyczerpującą odpowiedź na swoje pytanie, ale zastanawiam się, czy sformułowałeś pytanie tak, jak naprawdę miałeś na myśli?

Student: Cóż, nadal bardzo mnie to intryguje, delikatnie mówiąc.

Dr Tillich: A teraz, co to jest „to”?

Student: No cóż, temat historyczny – znaczenie lub brak znaczenia historycznej osoby Jezusa.

Dr Tillich: Tak. Oto jest pytanie, na które starałem się odpowiedzieć.

Student: No cóż, nadal mnie to zastanawia, bo chciałbym wiedzieć, jaka jest relacja między Jezusem a nami i innymi ludźmi. Czy Jezus jest wyjątkowy tylko dlatego, że historia lub czynniki historyczne zbiegają się w określony sposób – w wyjątkowo znaczący sposób – w momencie jego życia?

Dr Tillich: Nie, nie, nie! Udzieliłem już na to co najmniej trzech odpowiedzi. Moją główną odpowiedzią był brak jakiejkolwiek „blizny”, która wskazywałaby na oddalenie od Boga. To jest jedna rzecz.

Innym było całkowite poświęcenie „tego, który jest Chrystusem”; gdyż Mesjasz może być Mesjaszem tylko wtedy, gdy poświęci swoją skończoność. To była druga odpowiedź.

Trzecia odpowiedź była taka, że w swoim cierpieniu i na krzyżu okazuje całkowitą pokorę. Poniża się jako niewolnik i doświadcza śmierci niewolnika. To pokazuje, że Bóg nie jest obcy najniższej rzeczywistości.

Więc mogłem iść dalej. Nie ma sensu koncentrować się tutaj na jednym aspekcie. Musimy dostrzec wszystkie te różne relacje.

Pytano mnie o to wszystko w związku z Buddą. Czy Budda również tego nie robi i czy nie jest także symbolem nieaktualności tego, co skończone? Tak na pewno! W tym jest jedność, ale pod innymi względami nie ma. Nowy Testament bardzo wyraźnie ukazuje obraz aktualnej osoby, która stoi w historii objawienia przechodzącej przez cały Stary Testament. I w tej historii jest oczywiście wyjątkowy i coś spełnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *