Powtórzenie Sztuczki
Dotychczas patrzyliśmy na chrześcijaństwo jako na coś strukturalnie podobnego do tego, co obserwujemy w sztuczce magicznej, sztuczce, która przemienia samą teksturę i jakość naszego życia. Jednak zamiast zręczności rąk, ta „magiczna sztuczka” polega na subtelnej zmianie perspektywy, w której pełnia życia nie jest już poszukiwana w odległej sferze, lecz znajduje się w samym środku naszego życia.
Ta zmiana perspektywy oznacza, że niebo i ziemia nie są już postrzegane jako oddzielne, lecz to, co święte i profanum, stapia się, a pogoń za jednym, owocującym drzewem zostaje zastąpiona wizją obfitego świata gotowego do zbioru.
Niestety, może się wydawać, że jedną z instytucji najbardziej zaangażowanych w uniemożliwienie tego doświadczenia jest współczesny kościół. W rękach pobożnych profesjonalistów, „Bóg” jest przedstawiany jako nic innego jak obiekt obiecujący satysfakcję i pewność. Za niewielką opłatą rozdają oni placebo, obiecując, że ochroni ono przed doświadczeniem, że życie jest trudne i że nie znamy odpowiedzi.
Żywy Idol
Jednym ze sposobów, w jaki kościół próbuje chronić ludzi przed utratą świętego-obiektu, jest bezpośrednie potwierdzenie, że on istnieje i że już go posiadamy. Widzimy to w środowiskach fundamentalistycznych, gdzie bezpośrednio potwierdza się, że są one w relacji z Tym, który czyni wszystko nowym. Pieśni i kazania zgodnie potwierdzają radosną rzeczywistość, której goście są zapraszani do osobistego doświadczenia poprzez wezwanie do ołtarza (altar call).
Pytanie, które trzeba jednak zadać, dotyczy tego, na ile rzeczywiście wierzy w to większość tych, którzy przewodniczą takim wspólnotom i do nich uczęszczają.
Aby przybliżyć się do odpowiedzi, zastanówmy się, jak funkcjonuje język w następującej opowieści o Angliku, Szkocie i Irlandczyku, którzy szkolą się, aby dołączyć do Sił Specjalnych.
Po zdaniu wszystkich testów wstępnych, trzech mężczyzn zostaje zaprowadzonych do odizolowanego domu na wsi. Jako pierwszy zostaje wezwany Anglik i wchodzi do pokoju, w którym sierżant siedzi za biurkiem. Sierżant kładzie na stole pistolet załadowany ślepymi nabojami i mówi: „Musimy upewnić się, że jesteś gotów zrobić wszystko, co trzeba. Musisz wziąć ten pistolet, wejść do następnego pokoju i zabić, ktokolwiek tam jest”.
Anglik kiwa głową w milczeniu, bierze pistolet i wchodzi do drugiego pokoju. Mija pięć minut, zanim wychodzi, blady jak ściana. „Mój najlepszy przyjaciel tam jest. Po prostu nie mogę tego zrobić”.
Następnie zostaje wezwany Szkot i otrzymuje tę samą przemowę. Podobnie jak Anglik, on również bierze pistolet i wchodzi do pokoju. Tym razem mija dziesięć minut, zanim rozlega się strzał. Szkot wychodzi z pokoju, trzęsąc się jak liść. „Mój najlepszy przyjaciel tam był,” mówi, „ale wiedziałem, że nie załadowalibyście ostrej amunicji do pistoletu, więc pociągnąłem za spust”.
Na koniec zostaje wezwany Irlandczyk. Sierżant ponownie każe mu wziąć pistolet i zabić, ktokolwiek jest w następnym pokoju. Irlandczyk bierze broń i przechodzi przez drzwi. Po kilku minutach sierżant słyszy strzał, a zaraz po nim krzyk i odgłos tłuczonego szkła. Wtedy Irlandczyk wychodzi, ciężko dysząc. „Jakiś idiota załadował ślepaki do pistoletu,” krzyczy. „Więc musiałem użyć krzesła”.
Chociaż można by pomyśleć, że Irlandczyk najlepiej reprezentuje to, co widzimy w fundamentalizmie, jest nim raczej Szkot. Szkot jest bowiem tym, który słyszy jawną wiadomość (zabij faceta), ale rozumie i jest posłuszny niejawnej treści tej wiadomości (nie zabijaj faceta).
W przeciwieństwie do tego, Irlandczyk jest zaangażowany w rodzaj psychotycznej relacji z językiem, w której jawna wiadomość jest przyjmowana bez uwzględnienia niejawnego wymogu naruszenia porządku.
Relacja Irlandczyka z językiem jest podobna do tego, co widzimy w typowym stereotypie płci w sitcomach telewizyjnych, gdzie kobieta opowiada mężczyźnie, jak okropny był jej dzień (jak szef się na nią uwziął i jak nikogo to nie obchodzi), tylko po to, by usłyszeć od mężczyzny, że jest nierozsądna. W tych scenariuszach mężczyzna jest przedstawiany jako głos rozsądku, mówiący jej, by spojrzała na rzeczy z perspektywy drugiej osoby i uświadomiła sobie, że nie jest prześladowana. Chociaż pasuje to do tego, co wydaje się standardowym seksistowskim tropem (kobieta nierozsądna, a mężczyzna rozsądny), taki scenariusz można odczytać w przeciwny sposób.
Założeniem mężczyzny jest, że empirycznie nieuzasadniony dyskurs kobiety komunikuje w rzeczywistości tylko to, co jawnie mówi. W ten sposób mężczyzna jest ślepy na to, co jest prawdopodobnie o wiele bogatszym trybem komunikacji, którego nie widzi z powodu swojego literalizmu. W takiej sytuacji jest całkiem możliwe, że kobieta po prostu wykrzykuje swoje bardzo realne frustracje. Rzecz w tym, że kobieta może już doskonale wiedzieć, że rzeczy nie mają się tak, jak je subiektywnie wyraziła, a jej celem w mówieniu jest po prostu osiągnięcie miejsca, w którym będzie mogła lepiej zaakceptować tę prawdę.
Innymi słowy, mężczyzna źle rozumie naturę dyskursu i naiwnie wskazuje na coś, czego kobieta jest już świadoma.
Ta sama logika często ma miejsce, jeśli z kimś zerwiemy i wyrazimy nasz gniew przyjacielowi, tylko po to, by usłyszeć, że mamy spojrzeć na rzeczy z perspektywy drugiej osoby. W odpowiedzi moglibyśmy powiedzieć naszemu przyjacielowi: „Wiem doskonale, że źle ją traktowałem, że byłem niedostępny emocjonalnie i wiele więcej, ale muszę być w stanie to wszystko powiedzieć, żebym mógł to zaakceptować”.
Bez przestrzeni, w której możemy być „nierozsądni”, możemy nigdy nie dojść do punktu, w którym pozwolimy negatywnym emocjom odejść i nauczymy się iść dalej.
Jak już zbadaliśmy, to, z czym najczęściej spotykamy się w środowiskach fundamentalistycznych i konserwatywnych, to nie „pełny wierzący” (Irlandczyk), ale raczej „ironiczny wierzący” (Szkot).
Nie chodzi więc o to, że fundamentalistka potwierdza, że „Bóg” (jako święty-obiekt) żyje. Chodzi o to, że subiektywnie twierdzi, że ten „Bóg” żyje, jednocześnie demonstrując swój brak wiary w tego „Boga” poprzez swoje działania. Choć potwierdzany jako żywy, ten idol jest już martwy. Prawda, która zostanie udowodniona we wszelkiego rodzaju symptomach.
Nieświadomy Idol
W przeciwieństwie do kościołów fundamentalistycznych i konserwatywnych, bardziej liberalne i progresywne wspólnoty mają tendencję do subiektywnego kwestionowania idei Boga jako gwaranta pewności i satysfakcji. Ktoś w liberalnej wspólnocie może na przykład afirmować tajemnicę Boga i/lub ograniczenia ludzkiego zrozumienia, aby znaleźć miejsce na wątpliwości i niewiedzę.
Jednak o ile kościoły fundamentalistyczne i konserwatywne mają tendencję do zachęcania swoich wiernych do używania swoich przekonań, by uniknąć konfrontacji z traumą niewiedzy i braku, o tyle wspólnoty liberalne mają tendencję do zachęcania do represji tej traumy poprzez ich strukturę liturgiczną. O ile osoby w bardziej liberalnych i progresywnych kręgach generalnie odrzuciłyby ideę, że „Bóg” chroni nas przed trudnościami i wątpliwościami, ich hymny, modlitwy i wyznania wiary często potwierdzają te same idee. Pocieszenie nie tkwi w rzeczywistych przekonaniach, ale jest osadzone w praktykach.
Tak jak wspólnoty fundamentalistyczne oferują „kocyk bezpieczeństwa” poprzez swoje przekonania, tak wspólnoty liberalne i progresywne są w stanie to robić poprzez swoje liturgiczne afirmacje. Modlitwa, kazania, pieśni i rytuały skutecznie służą do podtrzymywania samego systemu, który jest kwestionowany intelektualnie. Trudno byłoby otworzyć losową stronę w jakimkolwiek śpiewniku i znaleźć coś, co nie potwierdzałoby poglądu na Boga, który zostałby odrzucony przez wielu śpiewających ludzi.
To jest jak rodzic, który nie wierzy w wróżkę zębuszkę, ale cieszy się efektami wiary poprzez rytuał wyjmowania zęba spod poduszki dziecka i zastępowania go pieniędzmi.
Problem polega jednak na tym, że to uniemożliwia nam pełne wejście w „Prestiż” wiary. Jest to po prostu bardziej zaawansowany sposób ochrony przed traumą „Zwrotu” i pozostawania na poziomie „Obietnicy”.
Używając rytuałów jako sposobu na kołysanie naszej wiary, outsourcingujemy nasz fundamentalizm i angażujemy stronę trzecią do ochrony nas przed traumą utraty świętego-obiektu.