Iz 52, 13-15; 53-1-12
Tajemniczy fragment, nad którym dziś medytujemy, w Wielki Piątek, nazywa się „czwartą pieśnią sługi Pana”. Ten dawny tekst powstał prawdopodobnie w okresie niewoli babilońskiej, kiedy naród Izraelski oczekiwał rychłego wyzwolenia i powrotu do ojczyzny. Wszystkie cztery pieśni z Księgi Izajasza opowiadają o Słudze Pana, którego działalność i cierpienia odmieniają historię oraz przynoszą wybawienie. Badacze Biblii hebrajskiej oraz żydowscy uczeni dostrzegają w osobie Sługi Pana wygnany naród żydowski, którego niewinne cierpienie ma znaczenie dla całej ludzkości. Jednocześnie chrześcijanie widzą w nim jeden z najważniejszych tekstów Starego Testamentu. To w tych tekstach pierwsi chrześcijanie, pierwszy Kościół dostrzegł podobieństwo z życiem i cierpieniem Jezusa. Sługa Pana jest więc człowiekiem na krzyżu, który objawia nam niespodziewany boży porządek.
Czwarta i ostatnia pieśń ukazuje ostatni etap służby sługi Pana. Ten dłuższy tekst wygląda jak liturgia, w której Bóg wraz z chórem śpiewa pieśń pogrzebową. Wczytajmy się więc w słowo.
Na samym wstępie Bóg prezentuje swojego Sługę niczym król, który deleguje swojego podwładnego i ogłasza jego godność i zadania.
Oto Mój sługa odniesie zwycięstwo, wyrośnie wysoko, będzie wyniesiony i bardzo wywyższony! Wielu przeraziło się z jego powodu – tak zniekształcony, daleki od ludzkiego, był jego wygląd, jego postać niepodobna do człowieka. On zadziwi liczne narody, królowie zamkną przed nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i zrozumieją coś, czego nie słyszeli.
Zaraz się jednak okazuje, że wywyższenie sługi i jego zwycięstwo jest zaskakujące i niezrozumiałe. Wywyższony sługa jest kimś odrażającym. To, czego doświadczył wywołuje przerażenie. Był torturowany, jego twarz i ciało zostało zdeformowane. Z trudem można rozpoznać w nim człowieka. Inne narody i królowie są zadziwieni. Nie spodziewali się, że ktoś taki może zostać przez Boga wywyższony. Że ma być w jakiś sposób ważny. Że ma mieć jakieś znaczenie dla historii.
Następne słowa naszej pieśni wypowiada chór.
Kto uwierzył temu, co usłyszeliśmy? Na kim się objawiło ramię Pana?
To co się dzieje jest tak zaskakujące i niewiarygodne, że aż trudno w to wszystko uwierzyć.
Nasz chór śpiewa pieśń pogrzebową wspominającą cierpiącego sługę Pana. Jest to wspomnienie zmarłego. Podobne do wspomnień, które znamy z pogrzebów.
On wyrósł jak młody pęd, jak korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał postawy ani dostojeństwa, abyśmy chcieli na niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Był wzgardzony i odrzucony przez ludzi, pełen boleści, doświadczony cierpieniem, podobny do tego, przed kim twarz się zakrywa, wzgardzony, mieliśmy go za nic.
Bohater pojawił się niespodziewanie, jak młoda roślina w wyschniętej ziemi. Okazuje się, że sługa był niskiego (społecznie) pochodzenia i nie miał w sobie nic królewskiego. Nawet gorzej, był odrzucony, pogardzany oraz cierpiał fizycznie i psychicznie. Był jednym z tych, na których wolelibyśmy nie patrzeć. Uciekalibyśmy wzrokiem. Schronilibyśmy dzieci przed tym widokiem. Udawali, że nie istnieje. Chór śpiewa: mieliśmy go za nic.
On jednak wziął nasze cierpienia i dźwigał nasze boleści, a my uznaliśmy go za dotkniętego karą, chłostanego przez Boga i poniżonego. Lecz on został przebity za nasze grzechy, zmiażdżony za nasze winy. Dla naszego dobra przyjął chłostę, dzięki jego ranom doznaliśmy uzdrowienia.
Nasz chór śpiewa, że cierpienia Sługi zostały przez wszystkich odebrane jako zasłużona Boża kara. Sprawiedliwa kara za wszystkie bluźnierstwa i zła. Należało mu się – byśmy powiedzieli. Jego cierpienia tak zostały odebrane. Jednak było coś o czym wcześniej nie wiedzieliśmy – śpiewa nasz chór. Prawda była zupełnie inna: sługa cierpiał za nasze winy. To my powinniśmy cierpieć. Jego chłosta i cierpienia przyniosły nam więc ulgę i uzdrowienie.
Pobłądziliśmy wszyscy jak owce, każdy skierował się na własną drogę, a PAN go obarczył winą nas wszystkich.
Nasz chór śpiewa, jak było naprawdę. Zbłądziliśmy w naszym życiu. Zamiast drogi miłości i sprawiedliwości znaleźliśmy się na drodze niesprawiedliwości i zła. Ale wszystkie przewinienia, całe zło, które wyrządziliśmy – tym wszystkim został obarczony ktoś inny. Cierpiący sługa.
Dręczono go, lecz był pokorny i ust nie otworzył. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca milcząca wobec strzygących ją – tak on ust nie otworzył. Po uwięzieniu i wyroku został zabrany. Kto jednak zastanowi się nad jego pokoleniem, skoro został wyrwany z krainy żyjących i pobity za nieprawości ludu?
Przez całą czwartą pieśń Sługa milczy i wszystko przyjmuje bez protestu. Sługa został wrzucony do więzienia, był sądzony, a następnie odebrano mu życie. Wyrwano go z krainy żyjących. Wszystko to wydarzyło się na naszych oczach. Ale my się jego losem w ogóle nie przejmowaliśmy – śpiewa nasz chór.
Wyznaczono mu grób z przestępcami i z bogaczem był równy w swojej śmierci, choć nie używał przemocy i w jego ustach nie było oszustwa.
Sługa był w swym cierpieniu osamotniony. Został pogrzebany w sposób poniżający, bo razem z przestępcami. Najmizerniejszy i najnędzniejszy z możliwych. Choć w rzeczywistości Sługa nie uczynił niczego, czym zasłużyłby na skazanie i taki pochówek.
PAN jednak chciał go zmiażdżyć cierpieniem. Jeśli odda swe życie w ofierze, to ujrzy potomstwo, wydłuży swoje dni i przez niego spełni się wola PANA
Ale sługa nie był jedynie ofiarą niesprawiedliwego traktowania przez ludzi. Jego cierpienie nie było pozbawione sensu. Co najbardziej zaskakujące w naszej pieśni. Jego cierpienie otrzymuje zbawcze i uzdrawiające znaczenia dla nas. Jego cierpienie okazuje się wolą Bożą.
Nasz tekst kończy się wypowiedzą Boga.
Po udrękach swojego życia ujrzy światłość i nasyci się jej poznaniem. Mój prawy sługa usprawiedliwi wielu, on sam będzie dźwigał ich winy. Dlatego dam mu udział pośród wielkich i z potężnymi podzieli zdobycz za to, że na śmierć wydał swoje życie i został zaliczony do występnych. Tymczasem dźwigał On grzechy wielu i orędował za przestępcami.
Sługa swoim cierpieniem przyniósł uniewinnienie dla całego ludu. Przyniósł uniewinnienie grzeszników i przestępców.
Nasza pieśń przekazuje nam niespodziewany i paradoksalny obraz Bożego działania. Wysłaniec Boży zostaje wzgardzony i odrzucony przez ludzkość. Ale w tym odrzuceniu objawia się Boży porządek i Boża wola. To, co najsłabsze, jest najmocniejsze. To, co najbardziej poniżone, okazuje się najbardziej zwycięskie. Jakże tajemniczy i niezrozumiały jest dla nas ten sposób działania Boga. Na co dzień spodziewamy się raczej Bożego agenta, który przyleci w chwale i w czerwonej pelerynie. Swoimi efektami specjalnymi przekona do siebie wszystkich, machnie różdżką i wpisze się w nasze oczekiwania.
Zawsze to my pragniemy uczyć Boga jak powinien działać, jak powinna wyglądać jego sprawiedliwość. Mówimy mu, że musi karać tych złych i nagradzać dobry. Zwłaszcza tych, którzy dla nas są źli albo dla nas dobrzy. Ale Bóg nie przyjmuje od nas pouczeń. Bożego działania nie można oceniać według miar naszego komfortu, naszej wygody i naszego przyzwyczajenia.
Odrzucony Sługa Boży, naród żydowski żyjący na wygnaniu oraz wreszcie cierpiący na krzyżu Jezus – wszyscy odmieniają historię. Silni upadają, siła jest im odbierana. Ale ci, którzy wyglądają na słabych, ci którzy są odrzucani i potępiani, są tymi, którzy przemieniają naszą rzeczywistość. Chrystus poświęca swoje życie. Idzie na Krzyż, który przygotowała mu ludzkość. Akceptuje naszą wolną i pełną nienawiści decyzje. Nie sprzeciwia się jej. Poddaje się jej do samego końca.
Ten obraz Chrystusa jest tym, co odmienia nasze życia. Sprawia, że potrafimy patrzeć sercem. Sprawia, że przypominamy sobie, co to miłość. A miłość przynosi nam wybawienie. Chrystus jest sługą Bożym, który objawia tajemniczy i niespodziewany Boży porządek. Wielki Piątek przypomina o tym nam wszystkim. Amen!