J 16,5-11
Obchodzimy dziś Święto Wniebowstąpienia Pańskiego.
Święto Wniebowstąpienia tradycyjnie obchodzone jest w Kościołach w 40 dni po świętach wielkanocnych. Jest upamiętnieniem odejścia Jezusa do Boga i zakończenia jego ziemskiego życia. Ma ono miejsce przed świętem Zesłania Ducha Świętego. Wniebowstąpienie jest zazwyczaj zaniedbywanym świętem, wręcz marginalizowanym. Nie jest to dzień wolny od pracy. Aczkolwiek ewangelikom przysługuje prawo zwolnienia od nauki lub pracy w Święto Wniebowstąpienia. Często zapominamy o tym święcie.
Gdy czytamy listy Apostoła Pawła to widzimy, że dla niego Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie to są jednym i tym samym. Jest to bardzo radosne wydarzenie. Zmartwychwstały Chrystus staje się niebiańskim Chrystusem. Jezus pokonał śmierć i teraz żyje w niebie u boku Boga. Niebiańska chwała jest teraz chwałą Jezusa.
Gdy czytamy jednak Ewangelię Jana to widzimy, że po Zmartwychwstaniu Jezus przebywa jeszcze pewien czas na ziemi z uczniami. Nadchodzi jednak pora, w którym Jezus musi opuścić uczniów i udać się do Boga. Świadomość tego faktu rodzi smutek w sercach uczniów. Jednocześnie Jezus zapowiada obecność Ducha, który dopiero przyjdzie. Duch Boży będzie pocieszeniem. Uczniowie znów poczują obecność Boga. Teraz jednak uczniowie muszą pozostać sami.
Bóg opuszcza uczniów. Wniebowstąpienie jest dla nich doświadczeniem utraty Boga. Utraty na jakiś czas. Obecność Boga na chwile znika. Uczniowie mają czekać na Ducha.
Dzisiejsze święto, dzisiejszy rozważany tekst prowokuje nas do zadania pytania: dlaczego zmartwychwstały Chrystus, którego spotykają uczniowie, musi odejść? I Jezus odpowiada w Ewangelii, że jest to konieczne. Tak musi być. Paradoksalnie jego odejście umożliwi przyjście Ducha Bożego – pocieszyciela. Ale, żeby to się stało Jezus musi opuścić uczniów.
W święto Wniebowstąpienia pytamy więc o nieobecnego Boga. Patrzymy na pustkę w naszych sercach. Uświadamiamy sobie potrzebę Bożej obecności.
Współcześnie bardzo często mówi się o nieobecnym Bogu. Czytamy przeróżną literaturę i poznajemy bohaterów, którzy doświadczają nieobecności Boga. Oglądamy filmy, widzimy ból i cierpienia człowieka z powodu braku Boga w jego życiu. Bohaterowie doświadczają nieobecności jako rozdarcia, bezsensowności i rozpaczy.
Wreszcie patrzymy na własne życie i pamiętamy, że sami też doświadczaliśmy takiej pustki w naszych sercach. Być może wielu z nas teraz przeżywa taką pustkę. Być może pamiętamy jak jeszcze Bóg był obecny, ale nie potrafimy odczuć jego obecności. Nieobecny znaczy niewidzialny, niesłyszalny, nieosiągalny, niedostępny – odległy.
Zapytamy – jaki jest powód nieobecności Boga? Gdy posłuchamy innych ludzi to poznamy różne odpowiedzi. Niektórzy powiedzą, że powodem jest nasza obojętność religijna. Zapomnieliśmy o Bogu, nie mamy dla niego czasu, więc zniknął z naszego życia.
Inni powiedzą, że nieobecność Boga jest spowodowana naszym postępem naukowym. Staliśmy się dojrzali i mądrzejsi, więc Bóg stał się niepotrzebny.
Jeszcze inni powiedzą, że nieobecność Boga jest spowodowana naszymi wątpliwościami. Brakujmy nam wiary i pewności, więc nie dostrzegamy Boga.
Ale czytany dziś fragment Ewangelii podaje nam jeszcze inny powód. Głębszy. Powodem „nieobecności Boga”, jest sam Bóg. Bóg staje się nieobecnym Bogiem nie tylko dla pojedynczych osób, ale czasem dla wielu osób. Robi tak na jakiś czas.
Gdy nadużywamy imienia Boga. Gdy używany Boga do realizacji swoich celów. Gdy traktujemy go jako środek do celu, wtedy Bóg odchodzi. Słowo „Bóg” staje się puste. Nie ma w nim obecności Boga. Bóg stwarza wtedy ciszę na swój temat. W ten sposób osądza tych, którzy nadużywają jego imienia. Może być tak, że Bóg chroni swoje imię i dlatego osądza wspólnoty, które biorą jego imię nadaremno.
Różne mogą być powody dla których Bóg ukrywa przed nami swoją obecność. Jest to tajemnica Boga, której w pełni nie rozumiemy.
Czasem po prostu nasza świadomość Boga staje się płytka. Jest nawykiem i rutyną – nasza wiara jest pozbawiona głębi. Nie jesteśmy ani zimni, ani ciepli. Bóg stał się dla nas czymś zwykłym i potocznym – już nas nie porusza, nie ekscytuje.
Coś niezwykłego, w czym znajdowaliśmy wcześniej sens i siłę, stało się teraz zwykłe i powszechne. Czynności, które przybliżały nas do Boga jak modlitwa i nabożeństwa, stały się dla nas rutyną. Słowa, które kiedyś poruszały nas za każdym razem, gdy były wypowiadane, teraz nabrały pustego brzmienia. Wtedy Bóg staje się nieobecnym Bogiem. Pozostaje smutek po kimś, kto wypełniał kiedyś nasze życie, a teraz pozostawił po sobie pustkę. Ta święta pustka jest tym, co po nim mamy.
Nawet najbardziej religijni i pobożni ludzie, jakich znamy albo o jakich słyszymy, mówią nam o takim uczuciu. I nawet uczniowie Jezusa nie są wyjątkami.
Ale znając Boga jako nieobecnego Boga, wiemy coś o Nim. I to czyni nas wyjątkowymi. Bóg nas nie odpuszcza całkowicie, ponieważ pozostawia nam w sercu pustkę. Czujemy jego obecność jako pustą przestrzeń. Pustkę, która pozostała po kimś, kto wcześniej należał do nas, a teraz zniknął z naszych oczu. I ta pusta przestrzeń w naszych sercach woła abyśmy ją zapełnili. To ona błaga, aby mogła zostać wypełniona przez Boga. I gdy trzymamy to puste miejsce dla Boga, to Bóg w każdej chwili może powrócić i zająć miejsce, które do niego należy. Wtedy obecność Bożego Ducha wtargnie do naszej świadomości. Na nowo nami wstrząśnie, przemieni nas.
Bóg działa niespodziewanie i zaskakująco. Jego przyjście może się wydarzyć jak przyjście burzy, rozrzedzenie stęchłego powietrza naszego codziennego życia. I gdy się pojawi, to wtedy wiara i miłość będą na nowo możliwe. Nasze dusze znajdą pocieszenie.
Pytanie, jakie powinniśmy dziś sobie zadać brzmi: Czy czujemy pustą przestrzeń w naszych sercach i czy brakuje nam Bożej obecności w życiu? I najważniejsze pytanie: Czy trzymamy i zachowujemy to puste miejsce dla Boga? Czy pamiętamy, że to miejsce należy do Niego?
Chrystus, który odchodzi zapowiada przyjście pocieszyciela – Ducha. Okres przed świętem Zesłania Ducha Świętego jest właśnie czasem oczekiwania. Duch Święty, o którego obecność modlimy się w kościołach jest właśnie Boża obecnością. “Bóg obecny w nas” ze swoją wstrząsającą, przemieniającą siłą jest tym, na co czekamy. Wypatrujmy więc Bożej obecności. Amen!
Niewidzialny i niepojęty Boże,
Wznosimy do Ciebie nasze serca do Ciebie, ponieważ pragniemy, abyś je wypełnił.
Budź w nas świadomość swojej obecności, gdy nasze codzienne życie ukrywa przed nami Ciebie. Gdy zapominamy, jak blisko nas jesteś w każdym miejscu i w każdej chwili, bliżej niż jakakolwiek inna istota, bliżej niż my sami jesteśmy dla siebie.
Uchroń nas przed używaniem pustych słów i form, gdy składamy Ci dziękczynienie. Uchroń nas przed rutyną i pustym zwyczajem, gdy ośmielamy się do Ciebie mówić. Chroń swoje imię, abyśmy go nie nadużywali. Abyśmy nie traktowali Cię jako środek do swojego celu. Przypominam nam, że ty jesteś jedynym celem, a nigdy środkiem. I wstrząsaj i przemieniaj nasze życia, gdy zapominamy o Tobie.
Nasze słowa podziękowania są często ubogie, a często w ogóle nie potrafimy znaleźć słów. Są dni, miesiące i lata, w których nie potrafiliśmy lub nadal nie potrafimy mówić do Ciebie. Daj nam w takich chwilach siłę, byśmy mieli serca otwarte na obfitość życia i w cichej wdzięczności doświadczali Twojej niezmiennej, wiecznej obecności. Przyjmij cichą ofiarę serca, gdy słowa podziękowania stają się w nas rzadkością. Przyjmij naszą cichą wdzięczność i spraw, aby nasze serca i nasze umysły były zawsze otwarte na Ciebie!
I wysłuchaj naszych serc, które w ciszy wołają do Ciebie i zanoszą swoje błagania…
I wysłuchaj nas jeszcze, gdy wspólnie wołamy do Ciebie… Amen