Iz 60, 1-6
W dzisiejszym dniu, podczas naszego nabożeństwa, obchodzimy święto Objawienia Pańskiego. Dzień ten nazywany jest potocznie świętem Trzech Króli. Tradycyjnie obchodzone jest 6 stycznia. Nazywane niekiedy Małym Bożym Narodzeniem, święto to posiada dłuższą tradycję niż świętowanie 25 grudnia. Tego dnia, 6 stycznia, świętowano kiedyś zarówno Boże Narodzenie, pokłon Trzech Mędrców ze Wschodu, Chrzest Jezusa oraz Cud w Kanie Galilejskiej. Dzień ten nazywany jest Świętem Epifani, czyli Świętem Objawienia. Dzień ten w kalendarzu kościelnym ma zwrócić szczególną uwagę na ukazywanie się Boga człowiekowi. W tym dniu chrześcijanie zastanawiają się nad sensem objawienia i zadają sobie pytanie o obecność Boga dla nich.
Fragment przeznaczony do dzisiejszego rozważania zapisany jest w Księdze Izajasza. Ten dawny tekst opisuje pojawienie się światłości nad Jerozolimą i zapowiada przyjście wybawienia Izraela. Po niewoli babilońskiej wyzwolony naród Izraela wraca stopniowo do swojej ojczyzny i pragnie odbudowania swojego państwa. W czasie tego powrotu do normalności mierzy się jednak z różnymi trudnościami. Mała liczba ludności powracającego narodu, zbyt powolna odbudowa miasta oraz brak zorganizowanego państwa uniemożliwiają powrót do normalności i do stanu sprzed niewoli. I w tej sytuacji prorok kieruje swoje słowa do miasta Jerozolimy. Mówi o rozświetleniu świętej stolicy oraz o zwróceniu się narodów w stronę tego miasta, powrocie rozproszonego ludu oraz o uzyskaniu bogactw narodów.
Powstań, zaświeć, bo przychodzi twe światło i chwała PANA rozbłyska nad tobą!
Lud do którego skierowane są te słowa znajduje się w ciemności – Izrael nie umie zapewnić sprawiedliwości w kraju, nie zna właściwej drogi, nie wie, co ma robić. Prorok za pomocą poetyckiego obrazu pisze o wymacywaniu ściany jak ślepi, chodzeniu po omacku, jak ludzie bez oczu. O potykaniu się w biały dzień tak jakby panował zmrok. I w tej ciemności, w której potyka się naród, prorok kieruje swoje słowa do Jerozolimy. Stolica wezwana jest do powstania i rozświetlenia się, ponieważ przychodzi światło i chwała Boża. Przyjście światłości oznacza przyjście szczęścia, ratunku i wyzwolenia ze stanu udręki. Rozświetlenie się miasta nie jest jednak własną zasługą Jerozolimy, która o własnych siłach potrafi jedynie potykać się jak w ciemności. Rozświetlenie jest działaniem Boga.
Ciemności bowiem okrywają ziemię i gęsty mrok – ludy, lecz nad tobą jaśnieje PAN i objawia się Jego chwała
Pojawienie się światła zwycięża z dotychczasową ciemnością. Przynosi chwałę, która pokonuje panujący mrok.
Narody pójdą do twojego światła i królowie do twego wschodzącego blasku.
Prorok zapowiada pojawienie się światła i chwały Bożej nad świętym miastem, która będzie widoczna dla wszystkich ludzi. Zwrócenie się narodów i królów w stronę Jerozolimy umożliwi rozproszonym i więzionym Żydom powrót do swojej ojczyzny.
Podnieś oczy i spojrzyj wokoło – ci wszyscy zgromadzeni przychodzą do ciebie. Twoi synowie przybywają z daleka, twoje córki są niesione na rękach.
Powrót mężczyzn i kobiet do domu pozwala na odbudowę państwa i jego stolicy, które ucierpiały w wyniku wojen i tragedii.
Gdy to ujrzysz, będziesz promienieć, twoje serce przepełni się wzruszeniem, bo bogactwo morza przypłynie i zasoby narodów przybędą do ciebie. Zaleje cię mnogość wielbłądów, dromadery Madianu i Efy. Wszyscy przybywający z Saby, przyniosą złoto i kadzidło, i rozgłoszą śpiewem chwałę PANA.
Prorok zapowiada radość Jerozolimy, która ujrzy powrót swoich mieszkańców. Wraz z nimi przybędą bogactwa i zasoby z dalekich krajów. Będą one potrzebne do odbudowy miasta i funkcjonowania państwa. Wydarzenie to sprawi, że obce narody – nie-Izraelici przyłączą się do kultu Boga i również będą mieli udział w jego chwale.
Nasz prorok zapowiada wyczekiwaną światłość i chwałę Bożą, które choć dotyczą Jerozolimy, to mają znaczenie dla całego świata. Według wizji proroka objawienie Boże przychodzi do człowieka jak światłość, gdy człowiek znajduje się w ciemności.
I my dziś również stoimy przed pytaniem. Gdzie jest światłość dla nas? Gdzie jest to światło, które oświetli naszą ciemność? Gdzie jest gwiazda, która wskaże nam drogę, tak jak wskazywała trzem mędrcom z Ewangelii?
Pytanie to jest szczególnie ważne, gdy stoimy w obliczu ważnych decyzji i tak jak lud izraelski potykamy się w mroku niezdecydowania. Być może stoimy przed decyzją, której podjęcie całkowicie zmieni naszą aktualną sytuację. Potrafimy ocenić wszystkie „za”. Jesteśmy w stanie wyliczyć wszystkie „przeciw”. Jednak wciąż nie potrafimy zdecydować. Każda decyzja ma swoje niepokojące konsekwencje. Lęk przed możliwościami sprawia, że nie znajdujemy spokoju. Boimy się zemsty ze strony niewykorzystanych możliwości, które będą nas prześladować zaraz po dokonanym wyborze. Będziemy słyszeć w naszych duszach niepokojące słowa „trzeba było wybrać mnie”.
Ale strach związany z koniecznością podjęcia decyzji tylko wzrasta. Wtedy w naszych duszach wzrasta tęsknota, tęsknota za czymś, co uwoli nas od lęku i mroku niezdecydowania. Wielu z nas uciekając od tego lęku, ucieka od samego decydowania. Wstrzymujemy się od wyboru, przerzucając ciężar decyzji na innych. Ci młodsi udadzą się do swoich rodziców, mając cichą nadzieję, że to oni zdecydują za nich. Kto inny powinien podjąć decyzję, jeśli nie mądrzy i doświadczeni rodzice, którzy podejmowali ją za nas, gdy byliśmy mniejsi, bezpieczni pod ich opieką. Jednak im jesteśmy starsi, tym trudniej jest pytać się o wszystko rodziców. Mało tego, jesteśmy świadomi, że jest w tym coś niewłaściwego.
Rozglądamy się więc dalej i udajemy się do naszych przyjaciół i partnerów. Czyż to nie związek z drugim człowiekiem powinien zapewnić nam bezpieczeństwo, które utraciliśmy, gdy opuściliśmy dom rodziców? Wiele osób decyduje się na taką ucieczkę od wolności. Jednak i ona okazuje się ślepą uliczką. Ciężar wolności zostaje tylko zrzucony na drugą osobę. A nikt nie jest w stanie nieść długo ciężaru, który nie jest jego ciężarem. Zwłaszcza, gdy staje się winny porażki drugiej osoby. Uciekamy przed koniecznością podejmowania decyzji, szukamy pomocy u innych. Ktoś wybierze księdza, inny psychologa. Ich spojrzenie może okazać się ważne. Jednak dobry duchowny czy dobry terapeuta wie, że nie może pozbawić nikogo konieczności podjęcia decyzji.
Jest to pytanie, które zadawali sobie prorocy: Gdzie jest światłość Boża, która rozświetli naszą ciemność? Jest to sytuacja Mędrców ze Wschodu, którzy zanim wyruszyli w podróż, pytali: która gwiazda zaprowadzi nas do tego, kogo szukamy?
I widocznie odpowiedź została udzielona. Kościół chrześcijański wierzy, że jakakolwiek światłość obecna w historii i w każdym indywidualnym życiu ma twarz Jezusa Chrystusa. Jest więc światłością miłości, która otwiera się na drugiego człowieka i poświęca się dla niego.
Światło Boże w naszym życiu pojawia się albo się nie pojawia. I gdy się pojawia rozświetla nasze mroki niezdecydowania i sprawia, że patrzymy na wszystko z perspektywy tego, co najważniejsze. I gdy się pojawia być może dostrzeżemy, że niektóre decyzje są mniej ważne, a niektóre ważniejsze. Być może nadal nie będziemy mieli takiej pewności, ale patrząc na to, co najważniejsze i najbliższe naszemu sercu, będziemy mieć odwagę podjąć decyzję wraz z całym jej ryzykiem, błędem, porażką i winą.
Światłość Boża kończy lęk, który stoi przed nami, gdy widzimy tyle możliwości, ile gwiazd na niebie. Światło daje nam odwagę, by wybrać i podążać w jednym kierunku, nawet gdy nie mamy pewności, co on przyniesie.
I gdy dostrzeżemy te światłość, wtedy nie będziemy się wiele różnić od Żydów podążających do swojej ojczyzny. Wierząc w to, co wybraliśmy, być może przemierzymy długą i ciężką drogę. Ryzykując, być może spotkamy się z rozczarowaniem, tak jak musieli rozczarować się Żydzi widząc zniszczone miasto i świątynie. Być może wiele rzeczy nas zaskoczy. Być może królestwo, którego pragniemy, wcale nie będzie przypominać królestwa, które sobie pierwotnie wyobrażaliśmy. Jednak w końcu będziemy wiedzieć, że dobrze wybraliśmy, a radość zamieszka w naszych sercach.
Jak można dostrzec takie światło Boże? Będąc otwartym na nie. Dlatego miejmy otwarte oczy, otwarte uszy, przede wszystkim otwarte serca. I szczerze zadajmy pytanie: czy jest jakaś światłość, światłość dla mnie, tu i teraz. Być może uda się nam ją dostrzec. Bądźmy otwarci na nią. Amen!