Głód

(Mk 8,1-9).

Obchodzimy dziś w kościele Dziękczynne Święto Żniw. Początek jesieni w większości gospodarstw rolnych to koniec żniw. Jest to czas zbierania plonów, gromadzenia zapasów i przygotowywania się do zbliżającej się nieuchronnie zimy. Święto Żniw tradycyjnie związane jest z wyrażaniem wdzięczności za plony zebrane przez rolników. Jest to czas, kiedy ewangelicy mogą spotkać się na uroczystym nabożeństwie w przystrojonym kościele. Mogą dziękować Bogu za dotychczasowe dary. W szczególności mogą wyrazić wdzięczność Bogu za pożywienie, które dzięki pracy ludzkiej może znaleźć się na naszych stołach.

Święto Żniw z jednej strony przypomina nam o cudownej mocy obecnej w przyrodzie, która poprzez pracę ludzkich rąk dostarcza nam codziennego pożywienia. Z drugiej strony Dziękczynne Święto skupia naszą uwagę na wdzięczności, jaką człowiek okazuje Bogu za wszystkie dary przyrody.

Fragment wyznaczony przez Kościół do dzisiejszego rozważania również skupia naszą uwagę na pożywieniu oraz na wdzięczności. Przeczytana historia z Ewangelii Marka jest jedną z dwóch podobnych historii biblijnych o cudownym nakarmieniu tłumów. Jezus wraz z uczniami wykazują się troską o swoich towarzyszy, którzy przybyli z różnych, a nawet obcych stron. Przybyli oni na pustynię, aby towarzyszyć tam Jezusowi. Nie pomyśleli o pożywieniu i teraz głodują. Z inicjatywy Jezusa uczniowie dzielą się swoim pożywieniem i niespodziewanie wyżywiają tysiące ludzi. Głód tłumów zostaje zaspokojony.

Wszyscy wiemy co to głód. Jesteśmy przyzwyczajeni czuć głód dwa czy trzy razy dziennie. Codziennie zaspokajamy go dzięki pożywieniu, które kupujemy i zdobywamy. Ale między tym zwykłym powtarzającym się i codziennie znikającym głodem a rozpaczliwym głodem tych, którzy nie mogą go zaspokoić, rozciąga się ogromna przepaść, szeroka jak świat.

Wszyscy wiemy, że na świecie jest głód. Według raportu przygotowanego przez ONZ w ubiegłym roku około 820 mln ludzi (czyli co 9 człowiek na świecie) nie ma wystarczającej ilości pożywienia. Oznacza to, że jedna na dziewięć osób kładzie się spać głodna każdej nocy. Czy wyobrażamy sobie co to znaczy nie wiedzieć, czy następnego dnia będziemy mieć coś do jedzenia? Każdego dnia na świecie, na naszym świecie, z przyczyn związanych z głodem umiera 25 tysięcy osób. Szczególnie zagrożone są dzieci. Według statystyk co 8 sekund na świecie umiera z głodu jedno dziecko. 1,2,3,4,5,6,7,8 – właśnie umarło jedno dziecko.

Wszyscy zauważymy, że jest to smutna informacja. Być może niektórzy z nas poczują się winni z powodu tego wszystkiego. Niektórzy zapytają szczerze: „no dobrze, ale co możemy w takiej sytuacji zrobić?” Jak uczniowie w naszej opowieści zapytamy: „Jak na takim odludziu ktoś może nakarmić ich chlebem?”. Ktoś inny powie „Przecież nie jesteśmy Jezusami, nie mamy takich możliwości”.

Jeden z ekspertów ONZ napisał również: „W obecnym stanie rozwoju rolnictwo światowe zdolne byłoby wyżywić bez problemu dwanaście miliardów ludzi, niemal dwukrotnie więcej niż wynosi liczba mieszkańców Ziemi. Głód nie jest zatem nieuchronnym losem. Dziecko, które umiera z głodu, to dziecko zamordowane”. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele Światowej Wspólnoty Kościołów Reformowanych czy papież Franciszek.

Jezus i uczniowie potrafili nakarmić głodny lud i zrobili to. My jako ludzie potrafimy wyprodukować niewyobrażalną ilość pożywienia. O wiele więcej niż ludzkość żyjąca 100, 500 czy 2 tysiące lat temu. Potrafimy nakarmić wszystkich głodujących ludzi i nie robimy tego. Czy czytając naszą opowieść biblijną nie czujemy się winni? Czy nie czujemy wstydu, wiedząc, że głód na świecie może zostać zażegnany przez ludzkość, a jednak ludzkość tego nie robi? Czy z czystym sumieniem potrafimy dziękować Bogu za te wszystkie dary, którymi nas obdarzył, wiedząc, że innym tego brakuje?

Jest to wielka zagadka niesprawiedliwości. Niesprawiedliwości, w której my jako ludzkość również mamy udział. W naszym kłopotliwym położeniu musimy zadać to pytanie i pytamy z niespokojnym sumieniem – dlaczego niektórzy ludzie żyją w takiej nędzy? Dlaczego nie my? Myśląc o tych, którzy są blisko nas, pytamy – czy jesteśmy częściowo odpowiedzialni za ich sytuację? Ale pomimo, że jesteśmy za to odpowiedzialni, zagadka nierówności nie zostaje rozwiązana. Niespokojne sumienie pyta także o tych najbardziej oddalonych od nas, w biednych krajach, na innych kontynentach – dlaczego oni, dlaczego nie my?

Dlaczego moje dziecko albo którekolwiek z milionów dzieci umarło zanim miało szansę stać się dorosłe tak jak ja? Dlaczego mój przyjaciel czy krewny albo kogokolwiek przyjaciel czy krewny został niepełnosprawny i utracił, to co ja mam? Dlaczego miliardy ludzi urodziło się w miejscu, w którym nie ma wystarczającej ilości pożywienia i wody – a ja nie?

Nie pytamy teraz dlaczego to stało się mnie. Nie jest to stare i ważne pytanie, które zadawał sobie Hiob – gdzie jest sprawiedliwość Boża, gdzie jest Boża miłość dla mnie? Jest to wręcz odwrotne pytanie – dlaczego to nie spotkało akurat mnie? Dlaczego spotkało kogoś innego, tych niezliczonych innych?

Czy powinniśmy przestać pytać i po prostu zaakceptować taki boski wyrok? Powiedzieć, że niektórzy są z góry potępieni i skazani na cierpienie i głód? Choć wydaje się to prostym rozwiązaniem i niektórzy tak mówią, to my nie możemy tak zrobić. Żaden człowiek nie może tak zrobić. Żaden człowiek, żaden z nas, nie potrafi z absolutną pewnością wyobrazić sobie siebie samego jako wiecznie potępionego. Dlaczego więc z taką łatwością chcemy widzieć innych jako wiecznie skazanych na Boże odrzucenie?

Biblia uczy nas, że wszyscy zostaliśmy cudownie stworzeni przez Boga. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Wszyscy uczestniczymy w Bożej mocy, z której pochodzimy i do której wszyscy zmierzamy. I kiedy jesteśmy świadomi tej cudownej jedności, to coś się z nami dzieje. Fakt, że innym czegoś brakuje. Fakt, że inni czegoś nie mają, a my mamy, to nas zmienia. Zmienia charakter naszego posiadania. Podkopuje nasze poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że wychodzimy z naszej strefy komfortu. Wychodzimy do ludzi, chcemy dawać coś od siebie. Pragniemy dzielić się tym co mamy – przede wszystkim pomagamy innym. Tak samo jak Jezus i uczniowie w naszej historii pomagali innym.

Gdy spojrzymy poza siebie. Na Boga, który jest źródłem wszelkiego dobra, w tym wszelkiego dobra, które posiadamy. To wtedy możemy poczuć, że jesteśmy wezwani do niesienia pomocy i do dzielenia się tym dobrem. Fakt, że inni popadają w nędzę i głód zmienia charakter darów Bożych, które posiadamy. Gdy uświadamiamy sobie, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, to ból, który cierpią inni, staje się naszym własnym bólem. A ich głód, staje się naszym głodem. I choć nasze umysły nie potrafią rozwiązać zagadki niesprawiedliwości, to przynajmniej wiemy, co mamy robić. I tego uczy nasz dzisiejszy fragment biblijny.

I im więcej posiadamy, tym więcej od nas się wymaga. A gdy radość i wdzięczność zamieszkują w naszych sercach, to wtedy mamy siłę i miłość, która zmienia świat. Mamy siłę, żeby kochać, ponieważ zostaliśmy pokochani. Mamy siłę, żeby dawać, ponieważ nam zostało darowane.

Moi mili, Jezus potrafił pomóc tysiącom ludzi i to zrobił. I my, gdy otrzymujemy od Boga tak wiele. Gdy jesteśmy Bogu wdzięczni. Pamiętajmy – nie zamykajmy się na te wdzięczność. Nie zamykajmy się na Bożą siłę i na Bożą miłość. To one – poprzez nasze ręce – czynią ten świat lepszym.
Amen!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *