Albowiem jestem tego pewien…

(Rz 8, 38-39).

Fragment, będący przedmiotem naszych rozważań, pochodzi z listu Apostoła Pawła. Paweł w sposób pełny triumfu i nadziei wyraża zwycięstwo nad różnymi mocami i zjawiskami – wszystkim tym, co zagraża człowiekowi i może doprowadzić go do materialnej lub duchowej nędzy.

Albowiem jestem tego pewien…

Apostoł Paweł rozpoczyna swoją wypowiedź, dając wyraz pewności swoich słów. Jest on pewny, że wymienione przez niego moce nie są wstanie odłączyć go od miłości Bożej, która ukazuje się w Chrystusie.

Paweł wykazuje się pewnością w swoich słowach, ale my na co dzień nie jesteśmy tacy pewni. Dzisiejsze czasy charakteryzują się tym, że zwłaszcza w sprawach duchowych pewność jest czymś rzadkim i trudnym. Z wielkim podziwem (lub pożałowaniem) patrzymy na ludzi, których charakteryzuje odwaga i brak wątpliwości. Gdyby Paweł żył naszych czasach, na pewno bylibyśmy pod wrażeniem jego pewności w sprawach religijnych, zwłaszcza gdy nam nie przychodzi to tak łatwo. Na co dzień uciekamy od wydawania sądów, wątpimy w pewność słów, które słyszymy i które przychodzi nam powiedzieć na głos. Unikamy mówienia tak, nie mówimy nie. Są momenty, gdy w obawie przed błędem i upokorzeniem wolimy raczej milczeć o Bogu, niż mówić.

Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie

Śmierć i życie. Ta para należy do siebie. W każdym momencie życia śmierć jest obecna. Śmierć, to co nieznane, radykalny koniec wszystkiego. Jest ona częścią życia od jego początku po sam koniec. Nie są to tylko nożyce, które mają przeciąć nić naszej egzystencji dopiero w okresie starości. Ale jest to straszna rzeczywistość, która czyha na człowieka przy każdym jego kroku. Choć śmierć obecna jest w każdym momencie życia, my wolimy raczej żyć tak jakby nas w ogóle nie dotyczyła. Ubieramy ją w kolorowe skrzyneczki, ustawiamy wszędzie kwiaty by ładnie wyglądała. Nieboszczyka malujemy i dbamy o jego wygodę w trumnie, tak jakby zmarły nigdy nie umarł.

Ale śmierć jest obecna. To wielkie nieznane jest pustką, która pochłania całe nasze życie i wszystko, co jest nam bliskie. Ciemność tego nieznanego jest wypełniona naszymi różnymi lękami. To nieznane jest tym, co napędza nasz strach każdego dnia. Gdy zbliża się coś, czego nie znamy, to bardzo łatwo wypełniamy te pustkę strasznymi obrazami, najgorszymi scenariuszami – wszystkim tym, czego się najbardziej boimy. Niewiedza jest nieustanną fabryką horroru i strachu.

Śmierć jawi nam się jako absolutne nieznane, w którym nie ma żadnego światła. Nasze życie, wszystko w czym uczestniczyliśmy staje się skończone w obliczu nieuniknionej śmierci. Wszyscy stoimy w obliczu fascynacji życiem oraz rozpaczy przed śmiercią, ale niektórzy z nas – na odwrót. Niektórzy boją się życia, które skrywa w sobie więcej ciemności i bólu niż brak życia. Dlatego wszyscy pragniemy odwagi, która daje siłę i pozwala akceptować życie pomimo tego, że jesteśmy słabi. Ale taka odwaga nie jest czymś stałym i wrodzonym. Nie możemy jej również wymusić.

Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie

Kolejnymi siłami, które starają się odłączyć człowieka od miłości Bożej są według Pawła aniołowie i potęgi niebieskie. Czym są anioły i potęgi niebieskie? W jaki sposób zagrażają człowiekowi? Jeśli te słowa mają być dla nas ważne, muszą do nas przemawiać w dzisiejszych czasach, muszą nam mówić coś, co jest dla nas prawdziwe, nawet jeśli nie podzielamy dawnej wiary w świat aniołów i demonów. Anioły i demony mają mało wspólnego ze słodkimi bobasami w pieluchach ze skrzydełkami lub rogami. Odnoszą się do dawnych wierzeń w różne moce, które wpływają na człowieka pomagając lub przeszkadzając mu. Tak samo dzisiaj, choć nie używamy na co dzień pojęć aniołów lub demonów, doświadczamy różnych mocy, które determinują nasze życie i wpływają na nasze osobiste relacje.

Kto z nas, w ostatnich latach, i w całym życiu, nie czuł nieodpartych sił, które kierują naszym życiem? Niezależnie od tego, czy nazwiemy je losem, chorobą, zaburzeniem osobowości, uzależnieniem, nienawiścią, miłością, są one obecne w każdym z nas, w naszych rodzinach, w narodach, w całym świecie, a my czujemy, że tracimy kontrolę nad naszym życiem.

Wystarczy włączyć telewizor czy Internet, aby zobaczyć, co rządzi naszym codziennym życiem. Konflikt, miłość, arogancja, fascynacja, szaleństwo, rozpacz – anioły i potęgi niebieskie objawiają się nam zarówno w chwalę, jak i w tragedii. Doprowadzą nas czasem do radości, częściej do rozpaczy. Nie jest to żadna nowość w naszej historii. Nowością jest raczej to, że o tym zapomnieliśmy – to jest rzeczywistość w której żyjemy.

Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość

Gdy Paweł pisze o zagrażającej nam teraźniejszości wskazuje na atrakcyjną pokusę tego, co tu i teraz, która sprawia, że nie potrafimy spojrzeć na to, co było oraz odmawiamy patrzenia na to, co przed nami. Człowiek niepogodzony ze swoją przeszłością stara się żyć tylko teraźniejszością. Udaje że wydarzenia z przeszłości nie miały nigdy miejsca. Unika rozmowy o krzywdach, które wyrządził i które zostały mu wyrządzone. Tłumaczy się, że to co należy do przeszłości już nie istnieje. Ale gdy to mówi to sam siebie oszukuje, bo przecież to właśnie przeszłość obarcza go winą.

I my również staramy się chować naszą przeszłość głęboko, mając nadzieję, że w końcu zostanie zapomniana. Skrywając swoje winy przed innymi ludźmi i nami samymi, skrywamy je jednocześnie przed Bogiem. Nasza ucieczka od przeszłości jest tak naprawdę ucieczką przed tym, co nazywamy Gniewem Bożym. Jak znaleźć siłę by nie chować się w teraźniejszości i zmierzyć się z tym, co przeszłe?

Jak przezwyciężyć również przyszłość o której wspomina Paweł? Rzeczy przyszłe wskazują na lęk przed tym co obce i nieznane. Człowiek nie jest w stanie przewidzieć w pełni tego, co może nastąpić. Żadne plany nie będą dla niego pewne. Dlatego też woli unikać konfrontacji z niektórymi ludźmi i problemami. Otacza się wysokim murem, który buduje, aby utrzymać się z dala od tego, co obce i niewygodne. Żyje w ciągłym strachu przed przyszłością i tym, że przyniesie konsekwencję przeszłości. Bez przerwy ucieka przed osądzaniem. Taki człowiek nie może znieść potępienia, zwłaszcza gdy potępienie ma twarz jego bliskich.

Gdy tak nie potrafimy stanąć w obliczu Bożego gniewu, nie potrafimy również stanąć w obliczu Bożej miłości. Nasze poczucie winy i nieustanna ucieczka przed odpowiedzialnością sprawia, że czujemy się od niej odłączeni – pokonani przez moce przeszłości i przyszłości.

Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani wysokość, ani głębokość

Wysokość i głębokość odnoszą się również do dawnego wierzenia w gwiazdy i konstelacje, które mają wpływ na ludzkie przeznaczenie. Wyrażają sytuacje człowieka – momenty jego wzlotu i jego upadku. Niebiańska radość, szczęście i chwała – są to stany w życiu każdego, kto doświadcza przezwyciężenia złych mocy i porażki. Osiągamy sukces, gdy wchodzimy coraz wyżej, pokonując różne szczeble na naszej drodze. Awansujemy w hierarchii, wspinamy się zdobywając szczyt naszych możliwości, a czasem nawet sięgamy wyżej. I gdy tak wznosimy się coraz wyżej przybywa nam obowiązków, a my zauważamy, że kurczy się krąg osób wokół nas, na których szczere uwagi i pomoc mogliśmy liczyć. I im wyżej się wspinamy, tym większy i bardziej bolesny jest upadek, a my jesteśmy jedynymi odpowiedzialnymi za nasze upadki.

I gdy człowiek spada z niebiańskiej wysokości, ląduje w głębokościach swojej porażki. Ciemność pustki, depresji, rozpaczy sprawia, że miłość Boża jest dla niego niewidzialna, a on nie potrafi zaakceptować siebie i świata.

Wymienione przez Pawła moce i sytuacje potrafią naprawdę sprawić, że człowiek traci grunt pod nogami i zadaje pytanie o ratunek – o możliwość przezwyciężenia tego wszystkiego. Po to, aby pogodzić się ze sobą – wraz z wszystkimi sukcesami i porażkami! Czym jest ta odwaga pokonująca życie i śmierć? Czym jest ta moc, przy której wszystkie inne moce nie mają żadnego znaczenia? Paweł nazywa ją miłością Bożą. Ta miłość stoi ponad naszymi aniołami i demonami.

Paweł kończy swoje wyliczenie słowami „ani żadne inne stworzenie”. Moce i sytuacje tego świata są stworzeniami, tak jak my. Nie są one czymś więcej od nas, są ograniczone. My jesteśmy połączeni z tym, co nie jest stworzeniem. Życie nie jest w stanie nas odłączyć, bo nasza odwaga pochodzi od źródła, które jest większe niż życie. Ostatecznie żadne stworzenie nie jest w stanie oddzielić nas od miłości Bożej, którą mamy w Chrystusie Jezusie. To on jest zwycięzcą nad mocami tego świata, gdyż to on jest zwycięzcą naszych serc. Jego obraz daje nam pewność, nawet jeśli przeżywamy ją przez moment, że nawet nasze oskarżenia, potępiania naszych bliskich, rozpacz, a nawet śmierć nie są w stanie oddzielić nas od miłości i od jej źródła, która mamy w Bogu. Pewność ta nie jest czymś stałym i nie doświadczamy jej przez całe życie, ale gdy zostaje nam w końcu dana potrafi odmienić całe nasze życie, a my mamy odwagę, aby razem z Apostołem Pawłem powiedzieć:

Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Amen

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *