Jak umiera dusza

Mt 10,26-31

Wspominamy dziś w wydarzenie bardzo ważne dla Kościołów ewangelickich. Wydarzenie to zmieniło historię Europy, a przede wszystkim na zawsze zmieniło sytuację Kościoła chrześcijańskiego. 503 lata temu, pewien mnich wystąpił publicznie, rozpoczynając dyskusję na temat ówczesnego stanu Kościoła i jego reformy. W toku tych wydarzeń Marcin Luter zadał pytanie, czy kiepski stan duchowy i moralny Kościoła nie wynika z faktu, że jako chrześcijanie utraciliśmy coś bardzo ważnego. Zgubiliśmy prawdę, która obecna była wśród pierwszych chrześcijan. Utraciliśmy pewne doświadczenie, dzięki któremu powstał pierwszy Kościół i mógł się rozwinąć. Ta prawda została przykryta warstwami kurzu. Zawalona walką o autorytet i władzę, przykryta nadużyciami i wyzyskiem finansowym, ukryta przez rutynę i puste słowa. Marcin Luter był targany wieloma wątpliwościami, świadomy swojej grzeszności żył z ogromnym poczuciem winy, które próbował przezwyciężyć za pomocą pokuty, dyscypliny i modlitwy. Prześladowany winą, lękiem i poczuciem potępienia odnalazł w pismach Apostoła Pawła naukę o usprawiedliwieniu z łaski. Według tej nauki człowiek zostaje zaakceptowany przez Boga nie dlatego, że jest dobry, sprawiedliwy, pobożny, ale zostaje zaakceptowany ponieważ mu tego wszystkiego brakuje. Boża akceptacja jest darem łaski Bożej i jest niezależna od wszystkiego, co człowiek może zrobić. Spotkanie niegodne człowieka z tą akceptacją rodzi wiarę. I tym była ta zagubiona Ewangelia, której z odwagą bronił Luter. To jej imię dokonano reformy Kościoła zachodniego. Odkrycie jej na nową dało początek Kościołom ewangelickim i stanowiło ogromny impuls dla naszego Kościoła. W obronie tej prawdy chrześcijanie walczyli i cierpieli prześladowania. Wspominamy dziś Pamiątkę Reformacji.

Dzisiejszy fragment z Ewangelii Mateusza jest częścią większej całości, w której Jezus przekazuje misję swoim uczniom oraz zapowiada zbliżające się prześladowania. Uczniowie zostają posłani jak owce między wilki. Czeka ich nienawiść zarówno ze strony obcych, jak i tych bliskich. Jednocześnie wyrażone zostaje przekonanie, że nadszedł już właściwy czas na głoszenie prawdy wszystkim ludziom.

Jezus mówi: Nie bójcie się ich. Nie ma bowiem nic zatajonego, co nie zostałoby ujawnione ani też nic ukrytego, co nie zostałoby poznane. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie mówione szeptem, rozgłaszajcie na dachach. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej tego, który duszę i ciało może zatracić w Gehennie.

Jak mamy się nie bać? Jest to pytanie, które zadają sobie ludzie w każdym wieku i we wszystkich okresach naszej historii. Wszyscy boimy się tego, co nie znane. Ciemność nieznanego jest wypełniona naszymi różnymi lękami. To nieznane jest tym, co napędza nasz strach każdego dnia. Dzieci boją się nieznanego. Nieznajoma wola rodziców i nauczycieli powoduje w nich strach, z którym muszą się zmierzyć. Dorośli boją się nieznanego obecnego w nowych zadaniach i obowiązkach, które muszą wypełnić. Boją się nieznanej reakcji ze strony bliskich i obcych. Mają poczucie, że są niewystarczający. Jak mamy się nie bać? – pytamy z wielką pasją i lękiem.

Jezus nie wymaga od uczniów, czegoś co jest im obce. Wymaga od nich czegoś, czym oni sami są – odważnymi uczniami.

Wiemy, że nie możemy prosić zeschnięte drzewo o owoce. Nie możemy wymagać od wyschniętej fontanny wody. Nie możemy prosić zimnego serca o miłość, tchórzliwego umysłu o odwagę, ani siły od kogoś słabego. Jeżeli poprosimy kogoś o coś, czego nie ma – będziemy głupcami. Zostaniemy albo wyśmiani albo uznani za niesprawiedliwych. Jezus kieruje swoje słowa do uczniów, którzy otrzymali siłę i odwagę.

A co z nami? Tymi, którzy czują, że nie otrzymali odwagi, siły i miłości? Jeśli słyszymy taki rozkaz, to stajemy się obojętni wobec niego, albo wrogo nastawieni do tego, który nam rozkazuje. Jesteśmy słabi. Czy powinniśmy pozostać słabi? Czy mamy stać się cyniczni wobec wszystkich żądań?

Jedyną uczciwą rzeczą, jaką możemy powiedzieć sobie i innym jest „bądźmy szczerzy”. „Zaakceptujmy, że jesteśmy słabi. Nie udawajmy, że jesteśmy silny, że się nie boimy.” A może jeśli odważymy się być tymi, kim jesteśmy, nasza słabość stanie się naszą siłą. Zaakceptujmy to, że się boimy”. „Zaakceptujmy, że jesteśmy tchórzami”. „Zaakceptujmy, że nie umiemy kochać”.

Gdy jesteśmy ze sobą nieuczciwi. Gdy oszukujemy samych siebie, wtedy niszczymy naszą duszą. Udajemy, że jesteśmy kimś, kim nie jesteśmy. Uciekamy przed swoim prawdziwym życiem, które wybrał nam Bóg. A gdy jesteśmy nieuczciwi wobec samych siebie, to jesteśmy również nieuczciwi wobec Boga, który zna nasze dusze. Dlatego Jezus mówi, że powinniśmy bać się tego, który może zatracić nie tylko nasze ciała, ale przede wszystkim nasze dusze.

Brzmi to dziwnie. Ale pierwszym krokiem do stania się silnym i odważnym jest poznanie i zaakceptowanie faktu, że jesteśmy słabi i tchórzliwi. Przestaniemy wtedy się oszukiwać. Będziemy szczery wobec siebie. Nasza szczerość stanie się naszą siłą. Pierwszym krokiem do przezwyciężenia lęku jest dostrzeżenie lęku i skonfrontowanie się z nim. Być może wtedy uświadomimy sobie, że nasze obawy były przesadzone. Być może znajdziemy siłę, aby przezwyciężyć nasz lęk. A nawet jeśli nie znajdziemy tak szybko odwagi, to zachowamy uczciwość wobec nas samych i wobec Boga. A to już bardzo wiele.

Czy nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież wbrew woli waszego Ojca żaden z nich nie spadnie na ziemię. 10.30 U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. 10.31 Dlatego nie bójcie się: Jesteście cenniejsi niż wiele wróbli.

I gdy znajdziemy w naszej duszy szczerość, a w naszym sercu zamieszka w końcu upragniona odwaga. Wtedy akceptując nasz lęk i znosząc go z odwagą będziemy mieli siłę, aby zaufać woli Bożej, która kieruje naszym życiem. I choć nie mamy pewności, ile trudu, cierpienia i bólu będzie czekać nas naszej drodze. I choć nie wiemy ile goryczy znajduje się w naszym Bożym kielichu. To będziemy mieć odwagę wypić go do dna. I będziemy mieć pewność, że zarówno w życiu i radości, jak w śmierci i cierpieniu należymy do Boga i nic nas nie może od odłączyć od jego miłości. Będziemy odważni jak uczniowie Jezusa, którzy głosili w świetle prawdę o Bogu. Pomimo prześladowania, pomimo głodu, pomimo niebezpieczeństwa, pomimo miecza. O taką odwagę modlimy się w naszych sercach. O takiej odwadze mówi Jezus. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *