Gdy Pan widział, że wielka jest złość człowieka na ziemi i że wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe, żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim. I rzekł Pan: Zgładzę człowieka, którego stworzyłem, z powierzchni ziemi, począwszy od człowieka aż do bydlęcia, aż do płazów i ptactwa niebios, gdyż żałuję, że je uczyniłem. Ale Noe znalazł łaskę w oczach Pana. 1 Mż 6, 5-8
Przeczytany fragment ze Starego Testamentu jest niezwykle interesujący. Z jednej strony skupia się wokół zła drzemiącego w człowieku. Natomiast z drugiej strony opisuje serce Boga, który z powodu człowieka przeżywa wewnętrzne rozterki. Bóg stworzył człowieka, a teraz żałuje.
Powodem dla którego Bóg decyduje się zniszczyć ludzkość nie jest, jak w przypadku mezopotamskich opowieściach o potopie, przeludnienie czy arbitralna wola bogów. Powodem w naszej opowieści jest zło, które stale zamieszkuje ludzkie serca. Złość człowieka, jego myśli i działania, które prowadzą do zła. Złe serce człowieka jest przeciwstawione cierpiącemu sercu Boga. Cierpienia Boga są podobne do bólów porodowych Ewy lub do mozolnej pracy Adama, na co wskazuje to samo hebrajskie słowo (atsaw).
Bóg decyduje się zniszczyć nie tylko ludzkość, ale również zwierzęta, czyli to nad czym człowiek panuje. Zwierzęta zginą nie z powodu swojego zła, ale z powodu zła człowieka. Człowiek ściąga zagładę na siebie oraz na wszystko, co jest mu podległe.
Opowieść o stworzeniu człowieka i jego upadku jest historią tego, jak Bóg podejmuje ryzyko. Bóg stwarza człowieka, obdarowuje go wolnością – ryzykuje. A później, gdy czytamy o zapowiedzi potopu, okazuje się, że stworzenie okazało się pomyłką. Całe ryzyko podjęte przez Boga doprowadziło do porażki. Ale nie była to całkowita porażka. Ponieważ był ktoś taki jak Noe. I choć Bóg żałował, że uczynił człowieka, to jednak miał upodobanie w Noem. Pomimo powszechnej i pożałowania godnej słabości człowieka, pomimo tego jest coś w człowieku, czego Bóg nie chce zniszczyć. Noe był ucieleśnieniem, tego, co Bóg pragnie zachować w ludzkości.
Co dziś może nam powiedzieć ta opowieść? Bóg ryzykuje i my też musimy ryzykować. Każda sfera naszego życia związana jest z ryzykiem, ponieważ każdy z nas stoi przed decyzjami. Ucieczka od decydowania, ucieczka od wolności wydaje nam się czymś bezpiecznym i komfortowym. Brak ryzyka oznacza brak lęku. Ale człowiek został obdarowany wolnością nie po to, aby od niej uciekł, ale aby mógł z niej korzystać. Człowiek korzysta z wolności pomimo katastrofy, do której może ta wolność doprowadzić.
Co dziś może ta opowieść powiedzieć nam jako duszpasterzom? Duchowny stoi przede wszystkim przed zadaniem głoszenia Słowa Bożego, zwiastowania Ewangelii. Sposób w jaki to robi, metody z których korzysta, są narzędziami jego pracy. I często sposób zwiastowania może uniemożliwić zwiastowanie, może uniemożliwić dotarcie do wiernych. Dlatego na co dzień korzystamy z dotychczasowych form i sposobów docierania do ludzi. Tradycyjne nabożeństwa, tradycyjne modlitwy, tradycyjne nauki, tradycyjne formuły. Są to metody, które były używane przez poprzednie pokolenia duchownych. Zapewniają nam dziś bezpieczeństwo i poczucie komfortu. Nowe formy, nowe metody nie dają nam takiego poczucia bezpieczeństwa – wiążą się ryzykiem. Mogą zniekształcić Ewangelię, mogą dać nam jedynie namiastkę tego, o co w tym wszystkim chodzi. Mogą doprowadzić do utraty istoty naszego zwiastowania. A stare metody wydają się nam być nieobarczone ryzykiem, ponieważ zostały wybrane i przyjęte przez innych. Umożliwiały zwiastowanie kiedyś, to czemu miałyby dziś nie działać? Zostały „uświęcone tradycją i zwyczajem”. Możemy je powtarzać ze swobodą, z przyzwyczajenia – bez bojaźni i drżenia. Z nadzieją, że wciąż mają one swoją pierwotną moc. Ale może to być jedynie złudna nadzieja oraz nasza ucieczka przed ryzykiem i wolnością.
Namiastką tego ryzyka jest sytuacja epidemiczna, która w ostatnim roku odmieniła nasz świat. Zmusiła Kościoły do szukania nowych sposobów i nowych metod dotarcia ze swoją wiadomością do człowieka. Niektóre Kościoły dopiero teraz odkryły niesamowitą potęgę Internetu, który umożliwia to, co dotychczas było niemożliwe. I jak każda metoda, ma ona swoje wady i zalety. Wiąże się z ryzykiem. I jest to ryzyko, które podejmujemy nie dla samego ryzyka, ale dla tego, co może ono przynieść. Czy okaże się porażką? Żeby się dowiedzieć, trzeba podjąć ryzyko.
Myślę, że dzisiejszy fragment uczy nas podejmowania ryzyka. Uczy nas brania na barki możliwości porażki. Bez tego ryzyka nie ma ludzkości. Ryzyko w naszej opowieści zostało uświęcone przez samego Boga. Bez ryzyka nic wartościowego się nie dzieje. Jedynie drzemka i stagnacja. Może zapewnia to bezpieczeństwo i spokój. Ale jest to spokój i bezpieczeństwo, którego Bóg nie wybrał, gdy tworzył ludzkość. Amen.
(Poczucie bezpieczeństwa i przywiązanie do tradycji może doprowadzić do niebezpiecznej arogancji, kiedy to winę za nieskuteczność naszego zwiastowania zrzucamy na drugiego człowieka. Nie dopuszczając, że może nasze metody są nieskuteczne, a dotychczasowe formy, których używany, po prostu nieadekwatne.)