Duch jak woda

J 7, 37-39

Fragment, który dziś czytamy, umieszcza Jezusa w punkcie kulminacyjnym wielkiego święta żydowskiego, zwanego świętem Namiotów (szałasów). Było to bardzo radosne święto, które przypominało o ucieczce ludu z Egiptu. O wędrówce narodu izraelskiego po pustyni w poszukiwaniu swojego miejsca. W czasie tych świąt jest jeszcze dosyć ciepło. Żydzi przez tydzień mieszkają pod gołym niebem, w specjalnych namiotach czy szałasach. Na balkonach, ulicach miast lub poza miastem. Ma to przypomnieć czasy, kiedy wędrujący lud mieszkał w namiotach na pustyni. Żydzi spożywają w namiotach posiłki, czytają Pisma. W tym czasie odbywają się recytację psalmów, zabawy i tańce. W czasie Święta Namiotów obchodzi się również dożynki, ponieważ jest to czas kończący zbiory i produkcję wina. Był to radosny czas na okazanie wdzięczności Bogu za dotychczasowe dary oraz zanoszenie próśb o przyszłe plony. Żydzi tworzyli też specjalne bukiety z różnych gałązek, które symbolizowały wartości ważne w narodzie izraelskim. Gałązka cytrusów symbolizowała sprawiedliwość. Gałązka mirtu oznaczała płodność i miłość, a wierzba miała oznaczać kruchość życia, ale jednocześnie jego ogromną wartość. Gałązka palmowa z kolei symbolizowała oddanie i ofiary składane Bogu. Słynna historia o powitaniu Jezusa gałązkami palmowymi miała związek z tym świętem.

W czasach Jezusa obecny był również dodatkowy zwyczaj noszenia wody do świątyni. Mieszkańcy codziennie rano udawali się do pobliskiej sadzawki. Nabierali z niej wodę do dzbanków i wspólnie wędrowali do świątyni. W czasie tej drogi śpiewano psalmy, dziękujące Bogu za wszystkie otrzymane dary. Natomiast w świątyni wylewano te wodę, razem z winem, przed ołtarzem, do specjalnego otworu. Woda i wino spływały do ziemi pod świątynią. U Żydów obecne było przekonanie, że wraz z zastaniem oczekiwanego czasu zbawienia Jerozolima stanie się źródłem wody dla całego świata. Z jego wnętrza wypłynie niespodziewanie żywa woda na wszystkie strony świata i przyniesie urodzaj i pomyślność.

W ostatni dzień święta nie przenoszono wody. Ale wspólnie uczestniczono w modlitwach o pomyślny kolejny rok i obfite deszczy, które zapewnią mieszkańcom życie i pożywienie. Woda jest darem, który dosłownie spada z nieba. Umożliwia uprawę zbóż i winorośli. Woda jako niezbędny element życia przynosił mieszkańcom obfitość zboża i wina, bez którego nie mogli funkcjonować.

I w tym ostatnim dniu narrator Ewangelii Jana umieszcza postać Jezusa. Jezus jest nazwany źródłem prawdziwej wody. Oczekiwany czas wybawienia właśnie się pojawia.

Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do Mnie, kto wierzy we Mnie, niech pije. Jak mówi Pismo, strumienie wody żywej, popłyną z jego wnętrza.

Nie chodzi tu już o dosłowną wodę, ale o metaforę życiodajnej siły i mocy. Narrator opowieści wyjaśnia nam te słowa.

A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy uwierzyli w Niego. Duch bowiem dotychczas nie był dany, gdyż Jezus nie został jeszcze uwielbiony.

Głównym tematem naszego omawianego fragmentu jest Duch Boży, którego mają otrzymać uczniowie Jezusa. Narrator opisuje wszystko z perspektywy późniejszych wydarzeń. Wie, że Jezus wpierw nie był uwielbiony. Został odrzucony przez władze religijne i państwowe, porzucony nawet przez swoich najbliższych uczniów, umęczony za czasów prokuratora Piłata, został ukrzyżowany, umarł, został pogrzebany. Ale stało się coś wyjątkowego i tajemniczego. Uczniowie dostrzegli zmartwychwstałego Jezusa. W dniach, w których pewność pokonania śmierci owładnęła uczniami. Tą małą, rozproszoną i zrozpaczoną grupką uczniów. To wtedy Jezus został uwielbiony. I spotkanie Jezusa oznaczało jednocześnie otrzymanie Ducha Bożego. Duch Chrystusa został w końcu dany uczniom. Popłynęło źródła wody żywej. I o tym mówi nam dzisiejszy czytany tekst.

Duch Boży nie zawsze jest dany, ale gdy jest dany, to pełnia życia, siła i radość są obecne. I nie chodzi tu o jakieś duchy, które oglądamy w bajkach i horrorach. Duch Boży to nic innego jak Bóg obecny w nas, wraz ze swoją przemieniającą obecnością. Apostoł Paweł pisał, że są różne dary Ducha: mądrość, wiedza, wiara, nadzieja, miłość. Wszystko to, co Duch w nas ożywia.

Zapytamy: ale co jeśli my nie mamy Ducha Bożego? Co jeśli akurat nam nie został dany? Nie dostrzegamy sensu w żadnej wiedzy. Żadna mądrość już do nas nie przemawia. Święta, które kiedyś dawały nam radość, stają się dla nas cieżarem. Nasza wiara jest mniejsza niż ziarnko i nie potrafimy jej dostrzec. Miejsce miłości zajmuje dziś – obojętność. Tułamy się po pustyni naszego życia. Mijają dni, miesiące, lata i wciąż nie nadchodzi ta pełnia życia, za którą tęsknimy. W naszych sercach mieszka jedynie pustka i rutyna. Nie potrafimy dostrzec źródła wody żywej. Pragniemy, ale nie pijemy. Nie pijemy i usychamy.

Jakże trudno jest znaleźć słowa w obliczu takiej sytuacji. Ale możemy wiele nauczyć się od osób, które właśnie znalazły się w takiej sytuacji. Możemy się dowiedzieć tego, czytając świadectwa i wspomnienia osób cierpiących na depresję. W sytuacji, gdy człowiek stoi w obliczu ogromnego cierpienia, po stracie najbliższych lub innej ciężkiej tragedii. W obliczu cierpienia i poczucia bezsensu,. Bólu który popycha człowieka na samą granicę życia i śmierci. W obliczu możliwości samobójstwa osoby te znajdowały siłę w małych rzeczach i czy rutynach. Mogła to być opieka nad psem albo rybką. Mogła to być praca. Mogła to być błahostka. Coś co pozwalało im jedynie wstać każdego dnia z łóżka, aż do dnia w którym radość życia na nowo zamieszkała w ich sercach. Znajdowali małe światełko w prostych czynnościach. Aż w końcu źródło wody popłynęło z ich wnętrza i znaleźli siłę i radość.  Trzymali się małej pochodni święcącej w ciemnym miejscu dopóki dzień nie zaświtał i nie wzeszła jutrzenka w ich sercach.

I jest to postawa chrześcijanina. Trzymamy się Bożych darów, tych małych i czekamy aż zaświeci to co wielkie. Wypatrujemy jutrzenki. Oczekujemy na przyjście Pocieszyciela, którym jest Duch Boży. Jesteśmy otwarci na to, co może przynieść każdy kolejny dzień. Co może przynieść spotkanie z drugim człowiekiem. Tym bliskim, jak i tym dalszym.

Bóg działa niespodziewanie. Nie możemy go zmusić. Duch Boży oczekuje od nas jedynie gotowości i otwartości. I gdy będzie nam dany, tak jak był dany uczniom, to będziemy mogli odpowiedzieć na wezwanie Boga: Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do Mnie, kto wierzy we Mnie, niech pije. Strumienie wody żywej, popłyną z jego wnętrza.

Amen!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *