Rz 8, 37-39
Gromadzimy się tu, aby pożegnać po raz ostatni naszego brata, Jerzego. Jerzy opuścił nas kilka dni temu. Wysłuchajmy proszę krótkiego wspomnienia.
Jerzy Tomesz urodził się 14 czerwca 1946 roku w Żłobnicy. Był drugim dzieckiem Ireny i Józefa Tomeszów. To w Żłobnicy uczęszczał do szkoły i tam też spędzał swoje młodzieńcze lata. Przez wiele lat pracował w kopalni Bełchatów, ponadto prowadził własne gospodarstwo rolne.
Jerzy ożenił się w 1973 roku i razem z małżonką Zenoną doczekali się czworga dzieci – trzech córek i syna. Miał czterech wnuków. Od rodziny wiemy, że kochał jednakowo wszystkie swoje dzieci. Był wspaniałym ojcem i wspaniałym dziadkiem. Dla dzieci i wnuków był w stanie zrobić wszystko. Z małżonką Zenoną przeżył wiele lat. Za niecałe 2 tygodnie, dokładnie 17 listopada, obchodziliby 47. rocznicę ślubu. Dla Jerzego rodzina była najważniejsza i zawsze mogła na niego liczyć, niezależnie od sytuacji.
Jerzy bardzo lubił muzykę. Jego bliscy mogli często usłyszeć jak grywał na harmonijce ustnej. Jego pasją były zwierzęta (nie tylko psy, ale też konie i gołębie). W młodych latach uwielbiał motory. W późniejszych latach jeździł przede wszystkim samochodem i skuterem.
Jerzy był znany w społeczności ewangelickiej. Był bliskim znajomym proboszcza ks. Górala, który podzielił się ze mną fragmentami wspomnień.
Pan Jerzy nie był osobą, która obnosiła się ze swoim wyznaniem ewangelickim. Nie musiał być obecny na każdym spotkaniu parafialnym i na każdej uroczystości kościelnej. Był jednak człowiekiem, który kultywował bycie ewangelikiem na swój sposób – w swoim sercu. Choć również zdrowie nie pozwalało mu uczestniczyć często w nabożeństwach w kościele, to starał się być obecny w święta. W rozmowach ze swoim duszpasterzem wspominał, jak ważne było dla niego, aby móc podziękować za minione miesiące opieki i błogosławieństwa dla jego rodziny. Jerzy dziękował Bogu za to, co miał. Dziękował przede wszystkim za swoją rodzinę.
Również od proboszcza wiemy, że Jerzy był człowiekiem rodziny. Wiedział jak ważne jest, aby dbać o swoich bliskich pomimo różnych trudności. Bardzo kochał wnuki. Wnuki często przebywały w domu państwa Tomeszów. W mieszkaniu dziadka i babci mogły znaleźć swój drugi dom.
Był dobrym sąsiadem. Był niekłótliwym i spokojnym sąsiadem. Dbającym o obejście. Kiedy pozwalało mu zdrowie był osobą chętną do pomocy. Parafia mogła liczyć na jego pomoc. Nie było sytuacji, aby w czymś odmówił.
Wraz z małżonką opiekował się rodzicami – najpierw mamą p. Ireną, później tatą p. Józefem, który dożył 95 lat. Wspólnie dbali o to, aby ojciec po śmierci małżonki nie był sam.
Choroba, która zabrała Jerzego nastąpiła w jego 74. urodziny. To właśnie podczas jazdy samochodem. W czerwcu tego roku Jerzy dostał udaru. Udar był na tyle poważny, że Jerzy nie odzyskał już zdrowia. Choroba odebrała najlepszego tatę, męża i dziadka.
Moi drodzy,
Śmierć zabiera nam bliskich i w zamian daje nam ich ducha. Daje ukończony obraz bliskiego nam człowieka. Wysłuchaliśmy fragmentów prawdziwego obrazu, który pozostawił po sobie Jerzy w pamięci rodziny i księdza proboszcza. Jestem pewien, że w sercach rodziny, wśród bliskich Jerzego znajduje się więcej takich fragmentów.
I choć choroba zabrała Jerzego, to nie zabrała miłości, którą odczuwa rodzina i bliscy. Mało tego – teraz ta miłość jest jeszcze mocniej odczuwana. Jej siła przenika głębokości dusz – jest niczym kłucie w sercu. Jest to miłość, która jest silniejsza niż śmierć. Ta miłość jest niczym niegasnący ogień – prowadzi nas do Boga i daje nam fragment wieczności. Tej samej wieczności, z której wszyscy przychodzimy i tej samej wieczności, do której wszyscy zmierzamy. Nasz brat Jerzy powrócił do wieczności.
Apostoł Paweł swoimi słowami przemawia dziś do nas wszystkich. Mówi nam, że ani śmierć, ani życie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani wysokość, ani głębokość – nie zdołają nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu Naszym. Jako chrześcijanie jesteśmy złączeni z miłością, której śmierć nie zagraża – może ją jedynie wzmocnić. Jesteśmy połączeni z miłością, która nigdy się nie starzeje. Nigdy nie umiera – jest ponad tym wszystkim. Ostatecznie nic, ale to nic, nie jest w stanie oddzielić nas od miłości samego Boga, którą mamy w Chrystusie. Amen.
Pogrzeb Jerzego Tomesza, cmentarz rzymskokatolicki w Kleszczowie