Chrystus zwycięzca

Kol 2,12-15

Tydzień po Wielkanocy czytamy i rozważamy słowa z listu do chrześcijan w Kolosach. Tradycyjnie uznaje się, że list ten został napisany przez Apostoła Pawła. Jednak współcześnie wiemy, co sygnalizowali już tłumacze Biblii brzeskiej, że list nie wyszedł dosłownie spod pióra Pawła, przynajmniej nie w całości. Prawdopodobnie został napisany przez towarzyszy i uczniów Apostoła. Z lektury takich listów wiemy, że uczniowie pragnęli kontynuować nauczanie Mistrza i dostosować je do nowych sytuacji i kolejnych problemów, które przed nimi stały.

Fragment, który dziś czytamy, pochodzi z większej całości, która ma charakter polemiczny. Autor jest świadomy, że chrześcijanie w Kolosach są zainteresowani przeróżnymi religiami, naukami i nauczycielami. Mają przed sobą różnorodną ofertę religijną. Autor pisze więc do nich, aby przypomnieć im, co tak naprawdę jest najważniejsze w byciu chrześcijaninem. Jaki jest sens chrześcijaństwa. Przypomina im, że ich życie jest podobne do życia Chrystusa. Fragment nie jest prosty, gdyż autor korzysta z różnych metafor, które były zrozumiałe dla tamtejszych odbiorców, ale dla nas dziś już niekoniecznie. Przeczytajmy wspólnie tekst:

Wraz z nim zostaliście pogrzebani w chrzcie, w którym też zostaliście wespół wzbudzeni przez wiarę w moc Boga, który go wzbudził z martwych.

Autor pisze o byciu pogrzebanym w chrzcie. Chrześcijanie zostali pogrzebani, tak jak Chrystus. Być pogrzebanym, czyli zostać pochowanym, oznacza zniknąć z tego świata. Gdy uczestniczymy w pogrzebie, to składamy ciało nieboszczyka do grobu. Zmarłego dosłownie usuwamy z powierzchni ziemi. Zmarły znika więc z teraźniejszości, przechodzi do przeszłości.

Nasz list mówi o tym, że podobnie dzieje się z człowiekiem, który był wcześniej poganinem, ale stał się chrześcijaninem. Chrześcijaninem staje się poprzez rytuał chrztu. Dziś trochę trudno nam to zrozumieć, ponieważ dawniej rytuał chrztu odbywał się poprzez zanurzenie. Był bardziej spektakularnym wydarzeniem niż dziś. Człowiek był zanurzany w wodzie, co oznaczało jego śmierć. Utonięcie starego człowieka dla świata. Dotychczasowe błędy, zło, kłamstwa stawały się przeszłością. Nie miały już swojego znaczenia i miejsca w teraźniejszości. W ten sposób człowiek odcinał się od tego, co za nim. Człowiek wychodził z wody jako ktoś nowy. Z czystą kartą. W wodzie umierał i wodzie rodził się do nowego życia.

Zostawał wzbudzony do nowego życia, tak jak wzbudzony zostaje Chrystus. Zazwyczaj zmartwychwstanie kojarzy nam się z jednorazowym wydarzeniem z przeszłości. Nasz list przedstawia nam jednak inny obraz. Każdy człowiek przechodząc przemianę, doświadczając przebaczenia, umiera i rodzi się na nowo wraz z Chrystusem.

I was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy;

Uczeń Pawła chce nam powiedzieć, że człowiek żyjący w nieustannym poczuciu winy jest martwy duchowo. Dopiero gdy uwalnia się od ciążącym na nim sumieniu, to tak naprawdę odżywa.

„Nieobrzezane ciało” może oznaczać życie jako poganin, gdyż tym, co odróżniało żydów od pogan było właśnie obrzezanie. Rytualne odcięcie części ciała. Był to rytuał, który oznaczał przynależność do narodu żydowskiego.

Jednak poprzez obrzezanie nasz list nie rozumie tutaj rytuału, który włączał do narodu żydowskiego. Prawdziwe obrzezanie, które dawało człowiekowi nowe życie było wewnętrzne. Nie był to rytual. Było to doświadczenie w duszy człowieka. Człowiek odcinał część siebie, która go gnębiła, która podcinała mu skrzydła, która sprawiała, że nie mógł żyć pełnią życia. Odcinał od siebie to, co złe.

Wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża;

Bóg wymazał list dłużny. Aby zrozumieć ten obraz musimy wyobrazić sobie, że każdy z nas nosi ze sobą niewidzialny dokument. Dostaliśmy go od Boga w momencie narodzin. W tym dokumencie mamy zapisane kim powinniśmy się stać w krótkim przedziale pomiędzy naszymi narodzinami a naszą śmiercią. Zapisane są wszystkie nasze zobowiązania, jakie mamy względem naszego własnego życia. Każdy z nas otrzymał życie, które jest nie tylko darem, ale również wymaganiem. Każdy z nas musi wypełnić swoje przeznaczenie. Być tym kim powinien być. W przeciwnym razie nasze życie będzie pozbawione sensu. A my będziemy winni tego, że je zaprzepaściliśmy. Dokument może być długi, ale może być bardzo krótki. Z każdym dniem i rokiem odgrywamy jego treść.

Dokument ten, tak jak nasze życie, jest błogosławieństwem. Ale bardzo łatwo staje się przekleństwem, ponieważ stale przypomina nam, że wciąż nie jesteśmy w pełni tym, do czego zostaliśmy stworzeni i powołani. Każda nasza porażka, każdy błąd, każde kłamstwo, każda krzywda oddala nas od naszego prawdziwego życia. Dokument ten zwraca się przeciwko nam ze swoimi wymaganiami. Stajemy się więźniami własnej słabości i grzeszności. Dokument jest dowodem naszych porażek i staje się oskarżycielem. Przypomina nam o naszych życiowych porażkach.

Bóg jednak usuwa ten dokument potępienia. Przybija go do krzyża wraz z Chrystusem. Wszystkie nasze błędy, dowody na to, że zasługujemy na potępienie i śmierć, są wymazane. Zwrócona zostaje nam wolność.

Rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi

Kolejny obraz odnosi się do wojennej rzeczywistości. Musimy wyobrazić sobie dawny zwyczaj obecny wśród władców i dowódców. Po wygranej bitwie, dowódca rozbrajał przeciwnika. Pozbawiał go broni, wszystkiego, co czyniło go niebezpiecznym. Taki przegrany i poniżony wróg maszerował przez miasto. Każdy mógł zobaczyć jego porażkę. Każdy mógł też zobaczyć triumf dowódcy.

W naszym obrazie Bóg rozbraja wroga, którym są „władze i zwierzchności”. Kim są „władze i zwierzchności”? Słowa to odnoszą się do dawnego obrazu świata, według którego naszym całym światem i życiem rządzą różne moce i duchy. Mieszkają one zarówno w jednostkach, jak i grupach. Przebywają w naszych ciałach, w naszych przyjaciołach, w naszych domach i w naszej pracy. Są w naszych rodzinach i narodach. Najczęściej jesteśmy ich nieświadomi, ale wpływają na całe nasze życie. Popychają one narody i pojedyncze osoby do nierozwiązywalnych konfliktów; do arogancji i szaleństwa, do buntu i rozpaczy, do autodestrukcji. Popychają nas do zła, sieją spustoszenie w naszych życiach. Pojawiają się jako zazdrość, wojna czy śmierć. Są naszymi uzależnianiami i fobiami. Są naszymi lękami. Są naszą rozpaczą. Ale są też obecne w miłości i nienawiści. Mają nad nami władze. Stąd ich nazwa: władzę i zwierzchności. Kierują nami do tego stopnia, że sami tracimy kontrolę nad własnym życiem. Niektórzy nazywają je demonami, bo są źródłem naszych upadków. Choć nie chcemy, przejmują nad nami władze.

Uczniowie Apostoła Pawła przypominają chrześcijanom w Kolosach, że „władze i zwierzchności” są ograniczone, podobnie jak my. Ale my jesteśmy zjednoczeni z czymś, co nie jest ograniczone. Jest większe niż wszystko to, co przejmuje nad nami kontrole i prowadzi nas do zniszczenia. Nasz list mówi o Bogu, którego można dostrzec w obrazie Chrystusa. „Władze i zwierzchności” nie mogą odebrać nam sensu naszego życia, nawet jeśli potrafią odebrać nam życie. Nasze życie i nasza historia są zjednoczone z Bogiem. W obrazie Chrystusie widzimy zwycięstwo Boga nad wszystkim co nam zagraża.

Zapytamy: Czy więc nic ostatecznie nie może odebrać nam zwycięstwa i sensu naszego życia? Jest tylko jedna osoba, która może odebrać nam to wszystko. My sami. Nasza siła upada, gdy poczucie winy oddziela nas od miłości Boga. Wtedy nie możemy stawić czoła śmierci, ponieważ czujemy, że nasze życie jest niewystarczające, a my je zaprzepaściliśmy. List dłużny, niewidzialny dokument potępienia, który nosimy, przypomina nam o tym. I nie możemy stawić czoła życiu, ponieważ poczucie winy popycha do niechęci wobec siebie i wszystkich wokół nas. I gdy poczucie winy oddziela nas od miłości Boga, to nie możemy znieść miłości, ponieważ doszukujemy się w niej egoizmu i chciwości. Wina która nas dręczy sprawia, że tracimy sens życia, jesteśmy pokonani przez wszystkie władze i zwierzchności.

I co mówi nam dzisiejsze Słowo? Nawet wyrzuty sumienia nie są w stanie oddzielić cię od Boga. Miłość Boga oznacza, że Bóg akceptuje cię takim, jakim jesteś. Nie dlatego, że byłeś wystarczająco mądry, dobry i pobożny. Nikt nigdy nie jest. Nawet twoja nienawiść nie jest wystarczająca silna, ponieważ zostało ci wybaczone. Bóg wymazuje list dłużny, który się zwracał przeciwko tobie ze swoimi wymaganiami. Wraz z Chrystusem na krzyżu umiera niewidzialny dokument, który przypominał ci o Twoich błędach. O tym, że twoje życie jest niewystarczające. To wszystko umiera i nie ma już ostatecznie znaczenia. Wszystko staje się nowe. Bóg jest również zwycięzcą twojego oskarżającego serca. W obliczu Chrystusa nawet nasze serca, nasza rozpacz nie mogą oddzielić nas od miłości Boga – od źródła życia, miłości i odwagi. O tym mieli pamiętać chrześcijanie w Kolosach. My również o tym pamiętajmy. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *