Łk 23,32-49
Mija kolejny rok i po raz kolejny Kościół przeżywa wielkanocną tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Wielkanoc jest zwycięstwem nad cierpieniem, rozpaczą i śmiercią.
Zanim jednak ewangeliczna opowieść o Jezusie skończyła się happy endem, to wcześniej była historią odrzucenia, smutku i rozpaczy. Krzyż i grób Jezusa były końcem Jego życia i działalności. Dopiero po trzech dniach stały się miejscem Jego ostatecznego triumfu. Gdy co niedzielę zmawiamy wyznanie wiary, powtarzamy cztery słowa „umęczon pod Poncjuszem Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion”. Te cztery słowa dotyczą właśnie Wielkiego Piątku. Jedno słowo „zmartwychwstał” pojawia się po trzydniowej pauzie i jest tematem Niedzieli i Poniedziałku Wielkanocnego.
Wielki Piątek jest więc żałobnym dniem, gdy w sposób szczególny patrzymy na śmierć Chrystusa. I czytamy dziś historię tej śmierci. Jezus został skazany. Oficjalny powód: podsycanie do buntu, działalność wywrotowa, zagrożenie dla panującego porządku i władzy. Wyrok: kara śmierci przez ukrzyżowanie, usunięcie ze świata żywych. Miejsce egzekucji: wzgórze zwane Trupią Czaszką. Na widoku. W formie przedstawienia. Przed całym miastem, aby pokazać mieszkańcom, jak kończą przeciwnicy władzy.
Wraz z Jezusem skazani zostali złoczyńcy. Jeszcze kilka rozdziałów wcześniej czytaliśmy o uczniach Jezusa, którzy pragną zasiąść po prawicy i lewicy Jezusa, aby uczestniczyć w jego chwalę i wielkości. Teraz czytamy, że po jego prawicy i lewicy zawiśli złoczyńcy, również skazani na śmierć. Zupełnie inny obraz prawicy i lewicy Jezusa niż ten, na który liczyli apostołowie. W dzisiejszej historii nie ma tronu, nie ma chwały. Pierwsze słowa umierającego Jezusa brzmią:
Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią.
Jezus wie, że człowiek może wyrządzić wiele zła, myśląc, że czyni dobrze. Człowiek może dokonać wielu okrucieństw, będąc przekonanym, że jest po prostu posłuszny. Że wykonuje jedynie polecenia, wypełnia swoje obowiązki, że wymierza tak naprawdę sprawiedliwość. Wszyscy o tym wiemy, ponieważ historia dostarcza nam mnóstwo przykładów. Żołnierze zabijają innych ludzi, ponieważ dostają taki rozkaz od dowódcy. Strażnicy pozostawiają na śmierć niewinnych ludzi, ponieważ takie mają polecenie.
A Jezus, umierając, modli się za tych, którzy go krzyżują. Pragnie dla swoich oprawców przebaczenia, ponieważ tak naprawdę nie wiedzą oni, co czynią.
A przy dzieleniu się szatami Jezusa rzucali losy.
Popularnym zwyczajem było to że żołnierze dokonujący egzekucji dzieli się pozostałością po skazanym. Na oczach tłumu odbierano winnemu jego ostatnią własność, skazany tracił swoją godność.
A lud stał i przyglądał się.
Zwykli ludzie obserwują scenę egzekucji. Nikt nic nie mówi. Po prostu patrzą.
Te ciszę przerywają trzy głosy: głos przywódców religijnych (przełożonych), głos żołnierzy (wykonawców wyroku) i głos złoczyńców (kryminalistów towarzyszących Jezusowi). Co mówią przywódcy religijni, gdy widzą wiszącego Jezusa?
Przełożeni zaś naśmiewali się, mówiąc: Innych ratował, niechże ratuje samego siebie, jeżeli jest Chrystusem Bożym, tym wybranym.
Przełożeni uważają, że cierpienie i śmierć Jezusa przekreśla jego wyjątkowość. Dla tych pobożnych Żydów bezbronny i cierpiący Chrystus nie może być prawdziwym Chrystusem. Dlatego się śmieją. Co mówią żołnierze wykonujący wyrok?
Szydzili z niego także i żołnierze, podchodząc doń i podając mu ocet, I mówiąc: Jeżeli Ty jesteś królem żydowskim, ratuj samego siebie. Był też i napis nad nim: Ten jest królem żydowskim.
Z Jezusa śmieją się również rzymscy żołnierze, czyli poganie. Myślą o królu na swój potoczny sposób. Król to ten który ma władzę i poparcie ludu. Ktoś kto nie może zostać odrzucony. Ktoś kto wszystkim rozkazuje. Według żołnierzy jeśli Jezus tego nie robi, to znaczy, że nie jest prawdziwym królem. Co mówią złoczyńcy, wiszący obok Jezusa?
Tedy jeden z zawieszonych złoczyńców urągał Jezusowi, mówiąc: Czy nie Ty jesteś Chrystusem? Ratuj siebie i nas.
Złoczyńca, podobnie jak przywódcy i żołnierze, nie chce widzieć cierpiącego i umierającego Chrystusa. Wręcz przeciwnie w Chrystusie chce widzieć jedynie tego, który unika cierpienia i śmierci. Jednocześnie złoczyńca widzi okazję. Sam nie potrafi pogodzić się ze swoją śmiercią. Myśli sobie, że jeśli Jezus jest Chrystusem, to może przy okazji, uciekając przed wyrokiem, pomoże i jemu uciec.
Natomiast drugi złoczyńca, odezwawszy się, zgromił tamtego tymi słowy: Czy ty się Boga nie boisz, choć taki sam wyrok ciąży na tobie? Na nas co prawda sprawiedliwie, gdyż słuszną ponosimy karę za to, co uczyniliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił.
Marzenie ściętej głowy przerywa jednak drugi złoczyńca. Widzi, że jego towarzysz nie jest w stanie zaakceptować swojego wyroku i swojej śmierci. Sam drugi złoczyńca wyraża inną postawę. Wie, że kara, którą ponosi jest sprawiedliwa. Godzi się na swoją śmierć. Jednocześnie w Chrystusie dostrzega sprawiedliwego człowieka, który musi umrzeć, choć tak naprawdę nic złego nie uczynił.
I rzekł: Jezu, pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego. I rzekł mu Jezus: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju.
Drugi złoczyńca nie próbuje uciec od Krzyża i jednocześnie jako jedyny rozumie, czym jest prawdziwe królestwo Jezusa. Nie jest ono tym samym, co myśli sobie większość ludzi. Nie jest ziemskim królestwem, nie jest złotym tronem w Jerozolimie i bogactwem Heroda. Wręcz przeciwnie. Ten kto poświęca swoje niewinne życie jest prawdziwym królem. Ten, kto oddaje wszystko, co ma, posiada prawdziwe Królestwo. Złoczyńca świadomy swojej tragicznej sytuacji, akceptujący swoją śmierć, prosi jedynie, aby nie został zapomniany przez Boga. I w odpowiedzi na swoją postawę słyszy od Jezusa słowa, że jeszcze dziś znajdzie spokój dla swojej duszy. W swojej śmierci nie będzie samotny.
A była już mniej więcej godzina szósta i ciemność zaległa całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Gdy zaćmiło się słońce; i rozdarła się zasłona świątyni na dwoje. A Jezus, zawoławszy wielkim głosem, rzekł: Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to, skonał.
Wraz ze śmiercią Jezusa dzieją się niezwykle rzeczy. Przyroda zdaje się przeżywać śmierć Jezusa. Ma miejsce zaćmienie słońca. Znika światłość. Następuje ciemność. Jednocześnie zasłona świątyni, która oddziela najświętsze miejsce, zostaje rozdarta na dwie części. To, co najświętsze, tajemnicze i niedostępne dla zwykłych ludzi, staje się teraz widoczne dla wszystkich ludzi. Ludzkość dostrzega tajemnicę boskości. Boskość akceptuje odrzucenie ze strony ludzkości. Bóg umiera i ludzkość go zabiła. Boskość przyjmuje na siebie śmierć.
W ostatnim tchnieniu Jezus powierza swoje całe życie Ojcu. Jezus do samego końca jest oddany swojej misji. Nie ucieka, ale przyjmuje śmierć z odwagą i spokojem.
Wtedy setnik, ujrzawszy, co zaszło, oddał chwałę Bogu, powiadając: Zaiste, człowiek ten był sprawiedliwy.
Pierwszą osobą, która dostrzega niewinność Jezusa i niesprawiedliwość całej tej sytuacji był poganin. Rzymski dowódca, gdy tylko ujrzał śmierć Jezusa, zrozumiał, co tak naprawdę się wydarzyło. Skazany został niewinny człowiek.
A wszystkie te rzesze, które się zeszły na to widowisko, ujrzawszy to, co się stało, bijąc się w piersi, zawracały.
Gdy publiczna egzekucja dobiega końca, wszyscy widzowie wracają do swoich domów. Chcieli zobaczyć śmierć Jezusa, skazanego za roszczenia do władzy i bycie niebezpiecznym dla porządku, a to co tak naprawdę zobaczyli, to skazanie niewinnego i sprawiedliwego człowieka. Teraz więc wracają do domu pełni wątpliwości. Biją się w pierś. W ich sercach pewnie pobrzmiewa pytanie „Cóż my dobrego narobili?”. Pojawia się więc świadomość poczucia winy.
Nasz dzisiejszy fragment kończy się słowami:
Wszyscy zaś jego znajomi stali z daleka, również niewiasty, które towarzyszyły mu od Galilei, widziały to.
Znajomi Jezusa stoją więc z boku. Nic nie mówią. Z daleka tylko patrzą. Tak umiera ich Mistrz. Tak ginie Chrystus. Bez głosu sprzeciwu. Bez walki. Tak umiera Bóg.
Dzisiejsza Wielkiego Piątku jest historią o tym jak ludzkość odrzuca Boga. Człowiek odrzuca Boga, ponieważ widzi w jego objawieniu zagrożenie dla porządku i swojej władzy. Skazują go reprezentanci ludzkości, a więc przywódcy polityczni i religijni. Bóg jest więc traktowany przez nas na równi z przestępcami i buntownikami. A co robi Bóg w Jezusie, który spotyka się z naszą nienawiścią, odrzuceniem i szyderstwem? Bóg bierze to odrzucenie na siebie. Pozwala nam się zabić. Akceptuje nasze ukrzyżowanie, nasze odepchnięcie, naszą odmowę. Tym samym otwiera przed nami swoje serce. Jest to tajemnica Chrystusa, z którą pozostawia nas dzisiejszy fragment. Jest to tajemnica Wielkiego Piątku.