Małżeństwo i rozwód w tradycji Kościoła ewangelicko-reformowanego – zakończenie

W poprzednich numerach JEDNOTY śledziliśmy historię znaczenia małżeństwa i rozwodu w tradycji Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Zwróciliśmy również uwagę na prawo i liturgię. Jednak zmiany, które obejmują również instytucję małżeństwa, to nie tylko przeobrażanie sytuacji prawnej czy ceremonii kościelnej, ale również ogromne przemiany społeczne, które wydarzyły się i wciąż trwają w naszym społeczeństwie.

Dzisiejsze wyzwania

Współcześnie uległo zmianie traktowanie małżeństwa jako sprawy publicznej i związanej ściśle z Kościołem, które pojawiło się w późnym średniowieczu i było również żywo obecne w okresie reformacji. Podobnie zaręczyny nie są już kwestią publiczną, a raczej prywatną sprawą narzeczonych w porozumieniu z rodzicami i nie mają już charakteru sakralnego. Małżeństwa także mogą być zawierane bez zgody rodziców.

Dane statystyczne pokazują coraz mniejszą liczbę zawieranych publicznie i unormowanych związków oraz wzrastającą popularność prywatnych i nieunormowanych związków (co moglibyśmy w wielu przypadkach nazwać de facto małżeństwami prywatnymi). Popularne staje się również samodzielne życie bez partnera i rodziny (co analogicznie moglibyśmy niejednokrotnie nazwać życiem w celibacie). Również w kontekście seksualności nastąpiła ogromna zmiana. Podczas gdy w średniowieczu obecne było silne negatywne podejście do ludzkiej cielesności i seksualności, a reformacja przyznała cielesności i seksualności czystość w ramach unormowanego małżeństwa, to współcześnie sama cielesność i seksualność są postrzegane jako dobre i czyste. Represjonowanie seksualności uważane jest jako złe dla zdrowia psychicznego, a unormowane małżeństwo (kościelnie czy cywilnie) nie oznacza dla społeczeństwa jedynej drogi dla realizacji ludzkiej seksualności, a za ważniejsze warunki wymienia się uczucia czy wzajemną zgodę.

Oprócz tego, zaczęto dostrzegać przemoc seksualną, także w sferach, w których wcześniej jej nie dostrzegano – w tym w małżeństwie. Także ludzka seksualność nie jest już również ograniczana do prokreacji i od dekad powszechnie akceptowalne stały się akty seksualne nienastawione na przedłużanie gatunku ludzkiego. Istotny wpływ na te przemiany miały postępy w rozwoju medycyny oraz odkrycie i upowszechnienie nowoczesnej antykoncepcji. Stosunek seksualny nie wiąże się już koniecznie z zapłodnieniem czy ryzykiem choroby wenerycznej, a dla sądów kwestia ojcostwa nie jest już nierozwiązywalną zagadką. Wiele małżeństw ze względu na różne powody społeczne i etyczne nie decyduje się na potomstwo. Ruchy emancypacyjne kobiet i dążenia do równouprawnienia płci doprowadziły społeczeństwo do uznania równości pomiędzy kobietą a mężczyzną, co ma również miejsce w małżeństwie czy Kościele. Praca żony nie jest już ograniczana do gospodarstwa domowego.

Pod znakiem zapytania stanęła również trwałość małżeństwa, gdyż dane statystyczne pokazują nam coraz większą liczbę rozwodów. Za najpopularniejszy powód w Polsce uznaje się niezgodność charakterów, choć zdrada małżeńska czy nadużywanie alkoholu są równie popularne. Rozwód coraz częściej wydaje się być bardziej moralnym rozwiązaniem niż podtrzymywanie nieszczęśliwszego małżeństwa. Zdecydowana większość rozwodów nie kończy się orzekaniem o winie – małżonkowie rezygnują z sądowego ustalenia winy. Jednocześnie zaczęto zwracać większą uwagę na podmiotowość dzieci i ich dobro w przypadku rozwodu. Małżeństwa mieszane wiernych różnego wyznania chrześcijańskiego, a nawet różnej religii czy bez deklarowanej wyznaniowości nie stanowią dziś większego problemu dla Kościoła i są akceptowalne.

Ponadto w 2 poł. XX w. różne organizacje naukowe i zdrowotne, ze Światową Organizacją Zdrowia na czele, uznały homoseksualność za normalny wariant ludzkiej seksualności. Akceptacja osób nieheteronormatywnych i ich seksualności, nawet w ramach małżeństwa, staje się obecna w coraz większej liczbie Kościołów w Europie i Ameryce. Zmieniło się również podejście do przeróżnych problemów małżeńskich. Większą uwagę zwraca się na sytuację psychiczną, przemoc, problemy alkoholowe i wiele innych. Wraz z tym wszystkim można zaobserwować, jak instytucja Kościoła w społeczeństwie traci na znaczeniu jako autorytet duszpasterski, a kościelne nauczanie moralne postrzegane jest jako zbędne albo nieprzystające do współczesnych realiów.

Choć dla niektórych taki stan rzeczy może oznaczać prawdziwy Armagedon i koniec świata, to jest to jednak rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. Wśród wielu obecne jest przeczucie, że zmiany, które mają miejsce, będą jeszcze bardziej postępować. Już dziś na horyzoncie pojawiają się kolejne wyzwania, których nie jesteśmy świadomi. Przykładowo żywsze staje się przekonanie, że sprowadzanie na świat dzieci jest czymś niemoralnym.

Każde z wymienionych zjawisk tworzy niepełny obraz rzeczywistości, w jakiej żyje dzisiejszy Kościół. W Księdze Jeremiasza król Judy niepewny sytuacji pytał nieśmiało proroka, czy jest jakieś słowo od Boga (Jr 37,17) i my również dziś zadajemy to samo pytanie. Jako czytelnicy pochyleni nad Pismem będziemy pytać o właściwą interpretację, której powinniśmy zaufać, aby nie przyniosła nam zguby. Również jako teologowie klęczący przed niezgłębioną wolą Bożą będziemy rozglądać się za pojęciami, które najlepiej wyrażą głębię boskości. W innym miejscu jako duszpasterze stojący naprzeciw złożoności ludzkiego życia będziemy szukać odpowiednich gestów i odpowiedzi, które przyniosą pocieszenie i jedność. We wszystkich tych przypadkach pytamy: czy jest jakieś słowo od Boga?

Pierwsi chrześcijanie wiedzieli, że jakiekolwiek brzmienie otrzyma to Słowo, to będzie miało twarz Jezusa Chrystusa. Choć prawa i agendy kościelne powinny być wyrazem tego Słowa, to jednak Słowa Bożego nie można zamknąć w martwej literze. Nie sposób podać gotowych i ponadczasowych recept na każdy z wyżej zasygnalizowanych współczesnych wyzwań. Potrzebna jest pokora i otwartość, w której żyje Duch Boży. Niekiedy będzie to wymagało radykalnych zmian w naszym sposobie życia i myślenia oraz będzie łączyć się z ogromnym ryzykiem. Niezgłębiona miłość wyrażona w największym przykazaniu jest jednak najwyższą i jedyną absolutną zasadą moralną w świecie pełnym relatywizmu i zmian. Nowy Testament uczy nas, że tym właśnie jest twarz Chrystusa.

To w jaki sposób rozumiemy małżeństwo i rozwód oraz w jaki sposób do nich podchodzimy może i musi się zmieniać, ale zawsze powinno być podporządkowane niezmiennej miłości. Wyzwania duszpasterskie wciąż pozostaną wyzwaniami, wątpliwości intelektualne wciąż pozostaną wątpliwościami, ale to w nich ożywa Dobra Nowina – w każdym tu i teraz. To już jednak temat na inny artykuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *