Czytając Tillicha

Informator Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie, 1(17)/2024

W grupie osób zainteresowanych protestantyzmem pojawiła się potrzeba wspólnego czytania i rozważania tekstów teologicznych. Szczególnie istotne są pisma, które mają znaczenie dla samorozumienia wiary i religii we współczesnym świecie. Czym jest wiara, a czym niewiara? Co kryje się za słowem „Bóg”? Czy w Biblii jest więcej z historiografii czy mitologii? To tylko przykładowe zagadnienia, które domagają się dziś odpowiedzi. Różni teologowie i myśliciele znajdowali odpowiedzi na pytania religijne i ukryli je w swoich tekstach, np. Tillich, Barth, Bultmann, a nawet współczesny nam Halík.

Pomysł zorganizowania osobnego cyklu spotkań, wzorowanego na studium biblijnym, zrodził się w ramach spotkań dla osób zainteresowanych ewangelicyzmem. Było to w czasie dyskusji wokół myśli XX-wiecznego teologa Paula Tillicha i teologicznej relacji między wiarą a historią. Spirtus movens nowych ćwiczeń teologicznych jest Bogusław Parchimowicz, który gorąco zachęcał mnie do ich poprowadzenia. Nie sposób było odmówić, gdyż to właśnie od wspólnego zgłębiania tekstów Tillicha rozpoczęliśmy nowy cykl. Pierwsze spotkanie odbyło się 12 lutego w domu parafialnym. Na rozgrzewkę zaczęliśmy czytać kazanie „O głębi”, które pochodzi z pierwszej postylli Tillicha, przetłumaczonej i wydanej na polskim rynku w 1996 roku pt. „Prawda jest w głębi”. W tym tekście myśliciel proponuje, aby osoby, dla których słowo „Bóg” nie ma dużego znaczenia, przetłumaczyły je na „głębię” swojego życia, gdyż takie powinno być jego znaczenie. Kolejne wspólne czytanie planowane jest na 18 marca. Spotykać będziemy się co miesiąc, choć już teraz pojawia się wola, aby robić to częściej.

W ramach inauguracji i zaproszenia do nowego cyklu wspomniany już Bogusław wraz z Tomaszem Hutschem poprosili mnie, abym na łamach informatora wytłumaczył się ze swojego zainteresowania dwudziestowiecznym teologiem oraz przybliżył szerszemu gronu kilka jego myśli. Być może zachęci to kolejne osoby do czytania go. Choć przekazano mi kilkanaście pytań, to pozwolę sobie, żeby odnieść się tylko do kilku z nich.

Dorobek Tillicha poznałem na studiach. Zdaje mi się, że z pojedynczymi myślami tego teologa spotkałem się jeszcze w domu rodzinnym za sprawą ojca. Jednak po raz pierwszy miałem okazję czytać książki tego myśliciela na pierwszym roku studiów teologicznych w ramach wstępu do teologii ewangelickiej. To właśnie moja pierwsza lektura „Dynamika wiary” (z okropnymi przypisami Kłoczowskiego) uzmysłowiła mi, że potoczna definicja słowa „wiara” zawodzi i często prowadzi do nieporozumień. Książka prezentuje, że istotą wiary nie jest przekonanie bez wystarczających dowodów, ale stan bycia pochwyconym przez świętość. Następnie zakupiona przeze mnie w składzie taniej książki na Nowym Świecie „Teologia systematyczna” wraz z wprowadzeniem przekonała mnie, że teologia nie jest zabobonną spekulacją o wyimaginowanych rzeczach, ale pełną zaangażowania nauką o tym, co człowieka ostatecznie obchodzi i o wspólnocie, która wyraziła to w swoich pismach i doktrynach. W ten sposób teologia nie stoi w sprzeczności z nauką i jej metodologią. Z dzisiejszej perspektywy myślę, że to właśnie te dwie książki i spowodowane nimi dyskusje akademickie dopełniły moje „ukąszenie” Tillichowskie. Nic już po ich przeczytaniu nie pozostało takie samo. Choć pracę magisterską pisałem z historii starożytnego dogmatu, to już wtedy wiedziałem, że w przyszłości poświęcę rozprawę doktorską myśli dwudziestowiecznego teologa. Jako doktorant zająłem się zagadnieniem „religijnej funkcji ateizmu”, które wśród badaczy Tillicha jest tematem znanym, lecz jednak zaniedbanym. Pytanie brzmiało: czy ateizm może być wartościowy dla religii? Według myśliciela nie może być inaczej, gdyż religia ma tendencję do stawania się bałwochwalczą. Potrzebuje więc instancji krytycznej, która, podobnie jak prorocy w Starym Testamencie, niszczy obrazy i skończone wyrazy Boga. Zainteresowanych z pewną nieśmiałością odsyłam do swojej pracy.

Wspominając ciekawsze myśli Tillicha, warto zaznaczyć, że punktem wyjścia dla jego rozważań o Bogu jest człowiek i jego sytuacja. W przeciwieństwie do wielu teologów i duszpasterzy, nie rozpoczyna on mówienia o Bogu od twierdzenia o istnieniu najwyższego bytu zwanego Bogiem, który to powołał na ziemię świętą instytucję, przekazał boskie pisma i teraz domaga się od człowieka wiary. Wręcz przeciwnie. Dla Tillicha Bóg jest odpowiedzią na pytania ukryte w ludzkiej egzystencji. Jest tak, ponieważ doświadczenie skończoności ludzkiego bycia, doświadczonej w lęku śmierci, winy czy braku sensu, rodzi w człowieku pytanie o przezwyciężenie tego niepokoju. Gdy świadomość skończoności dochodzi do głosu, to odpowiedź na tak postawione pytanie staje się sprawą śmiertelnie poważną – mówiąc językiem Tillicha jest troską ostateczną. To właśnie skończoność człowieka i jego świata popycha go do religijności, a mianowicie do zadania pytania o ostateczny grunt bycia, a więc pytania o Boga. „Bóg” jest nazwą tego, co obchodzi człowieka ostatecznie, „wiara” to stan bycia pochwyconym przez naszą troskę ostateczną, a „Pismo Święte” jest podstawowym tekstem Kościoła, który wyraził w słowach swoją wiarę i swoje spotkanie z Bogiem. I choć na co dzień człowiek służy wielu bogom, to tylko to, co prawdziwie ostateczne może być prawdziwie nazwane Bogiem. Od zawsze wielkie pytanie każdego człowieka i każdej religii brzmi: „Czy obiekt mojej wiary jest prawdziwie ostateczny? Czy może oddaję swoją duszę temu, co skończone i co ostatecznie na mnie nie zasługuje?”.

Bogusław zadał mi pytanie, a co jeśli Boga nie ma. Taki dylemat może skrywać w sobie wiele egzystencjalnych zmagań z pytaniem o sens własnego bycia i bycia jako takiego. Może być szczerym wynikiem osobistych rozczarowań dotychczasowymi odpowiedziami. Jednak takie pytanie często bywa sprowadzone do kwestii istnienia lub nieistnienia najwyższego bytu wewnątrz szeroko rozumianej rzeczywistości, na wzór istnienia lub nieistnienia kosmicznego czajniczka krążącego wokół słońca. Jest de facto zredukowaniem tego, co ostateczne do poziomu przedmiotu. W myśli Tillicha Bóg jest samym byciem – poza kategoriami istnienia czy nieistnienia oraz poprzedza podstawowy podział na podmiot i przedmiot, którymi człowiek porządkuje swoją rzeczywistość. Człowiek spotyka Boga jako grunt i moc wszelkiego bycia szczególnie w doświadczeniu szoku przemijalności, niepokoju wobec świadomości swej skończoności i zagrożenia niebycia. Sprowadzenie Boga do poziomu istniejących lub nieistniejących bytów jest wtórną intelektualizacją i uprzedmiotowieniem tego spotkania.

Czy myśl Tillicha może być wartościowa dla współczesnego chrześcijnina? – zapytał mnie Tomasz. Z pewnością może być interesująca dla osób, które pragną znaleźć w chrześcijaństwie, czy jakiejkolwiek religii, coś więcej niż tylko zestaw wierzeń i nakazów etycznych. Dla Tillicha religia w swej istocie wypływa z potrzeby poszukiwania odpowiedzi na pytanie o sens naszego życia i bycia jako takiego. Oznacza to, że za wielkimi symbolami, mitami i doktrynami kryje się odpowiedź na to pytanie. Jest to uniwersalny poziom, na którym zanikają różnice między Kościołami i wyznaniami, choć historycznie nie są one bez znaczenia. Teologia Tillicha, wymagająca przygotowania filozoficznego, stanowi świetny przewodnik po chrześcijańskich symbolach i mitach. Dla wielu może być to bardzo pogłębiające, a w końcu i wyzwalające.

Po więcej odpowiedzi zapraszam na kolejne spotkanie i jak zawsze polecam czytać Tillicha.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *